tag:blogger.com,1999:blog-22103815528820324722024-03-19T16:13:49.816-07:00The Originals Story...(zakończony)Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.comBlogger29125tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-41361200236177962992014-08-17T13:10:00.000-07:002014-12-31T06:18:11.363-08:00EpilogStałem nad grobami Elijahy i Luny. Ceremonia pogrzebowa była mała i raczej prywatna. Nie mogłem uwierzyć, ze ich już nie było. Plułem sobie w brodę za to, że zabiłem tego cholernego chłopaka Luny. Gdyby nie to nic by się nie stało. Ale nie miał bym też jej. Małego swiatełka które rozswietlało mroki mojego swiata. Yasminne. Wiedziałem, że to ona jest tym dla kogo będę żyć. Była sensem mojego życia. Po chwili podeszła do mnie Rebeka.<br />
- Będziesz się teraz mscił?- zapytała.<br />
- Nie- odpowiedziałem i spojrzałem w stronę Yasminne tulonej przez Katherine- Zostawię zemstę komus, ktomu naprawdę się ona należy...<br />
----------------------------------------------------------------------------<br />
<div style="text-align: center;">
Mamy bardzo króciutki epilog, ale nie chciałam się rozpisywać, bo czekają nas jeszcze dwie dziesięciorozdziałowe częsci na The Originals Return. Jesli mogę, mam do was prosbę.<br />
Zapraszam więc na moje nowe blogi które zaczęłam pisać lub zacznę niedługo:<br />
<a href="http://pierwsze-lata-hogwartu.blogspot.com/">Cztery strony Hogwartu</a><br />
<a href="http://76-hunger-games-sectus.blogspot.com/">Pod skrzydłami kosogłosa</a></div>
<div style="text-align: center;">
This is the end...</div>
Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-335114427265313402014-08-10T10:40:00.000-07:002014-12-31T06:17:51.322-08:00Rozdział 26<div style="text-align: justify;">
Własnie chciałam wychodzić z gabinetu kiedy poczułam przeszywając ból. Krzyknęłam. </div>
<div style="text-align: justify;">
- To za te wszystkie krzywdy- usłyszałam za sobą głos Astrid i spojrzałam na moją klatkę piersiową. W miejscu serca byłam na wskros przeszyta złotym sztyletem. Wiedziałam co to znaczy. Umierałam. Nie było już dla mnie ratunku. Chciałam odpowiedzieć cos Astrid, ale uciekła zanim zorientowałam się co się stało. Upadłam na ziemię. Za chwilę umrę. Leżałam na zimnej posadzce w kałuży własnej krwi, która obficie lała się z rany. To już koniec. Z mych oczu spływały krwawe łzy. Tylu rzeczy w życiu nie zrobiłam. Tylu osób nie przeprosiłam. Czemu? Czemu to przydażyło się mi? Głosy wokół mnie zaczęły cichnąć, ale mimo to usłyszałam szczęk otwieranych z łoskotem drzwi. Z mozołem odwróciłam głowę w ich stronę. W drzwiach stał Klaus. Pełen ran i ociekający potem. Gdy mnie zobaczył od razu do mnie podbiegł. Wziął moją głowę na swoje kolana i spojrzał na moją ranę. On też wiedział co to znaczy. Po jego policzkach zaczęły spływac łzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie zostawiaj mnie. Nie teraz- mówił i potrząsnał mną mocno, ale ja tylko wpatrywałam się w niego moimi zakrwawionymi oczami. Wrócił po mnie. Nie liczy się to, że się mu nie udało. Wrócił.- Słyszysz? Nie chcę znów zostać sam!- Mówił, ale ja coraz gorzej go słyszałam. Czułam jak cały robi się lepki od mojej krwi. Po chwili usłyszałam jeszcze czyjes kroki. Do gabinetu weszli Katherine, Rebekah, Damon, Stefan, Bonnie i Luke. Wszyscy patrzyli na mnie za smutkiem w oczach, a po twarzy Stefana obficie spływały łzy. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz żyć!- krzyknął Klaus.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daj spokój Klaus, ona umiera. Już jej nie pomożesz- powiedziała cicho Rebekah. Klaus ujął moją dłoń, a ja podałam mu małą karteczkę, którą miałam przygotowaną w takiej sytuacji. Ktos musi się nią zająć. Było napisane na niej krzywym pismem słowo Yasminne i adres do zaprzyjaźnionej wiedźmy. Klaus nie puszczał mojej dłoni, ale po jego minie widziałam, że wie o karteczce. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Kocham cię- powiedziałam i ogarnęła mnie ciemnosć. Umarłam.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
***</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Stałam razem z Lukiem przy drzwiach małego lesnego domku. Sporo się namęczylismy, żeby tu dotrzeć, ale Klaus nie miał siły sam tu przyjechać. Nadal przebolewał smierć Luny i Elijahy. Została mu tylko Rebekah, która bardzo starała się go pocieszyć. Niestety, ze słabym skutkiem. Na karteczce którą dała Klausowi Luna było napisane, że mam u nich zostać i się nią zająć. Nie wiedziałam o jakiej jej mówimy, ale Klaus uszanował ostatnią wolę Luny i zostałąm u nich. Co do Luke'a nadal sobie nic nie wyjasnilismy, ale widocznie tak miało być. </div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Zapukałam do drzwi, a po chwili otworzyła mi niska, droban blondynka o wodnistych oczach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przyszlismy od Luny- powiedziałam, a blondynka usmichnęła się promiennie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po Yasminne? Proszę- powiedziała zapraszając nas do srodka.- Jestem Jev. Niech zgadnę Luna nie przeżyła?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak...- odpowiedziałam, ale jej pytanie niemało mnie zdziwiło.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mówiłam jej, że nie ma szans przeżyć przy takim planie- powiedziała jakby sama do siebie, a później zniknęła w innym pokoju. Spojrzelismy z Lukiem po sobie. Była dziwna. Naprawdę dziwna. Po chwili wiedźma wróciła, ale na rękach trzymała małe zawiniątko. Noworodka. Ku mojemu zdziwieniu podała go mi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To jest własnie Yasminne- powiedziała, a ja spojrzałam na słodką twarzyczkę dziecka. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak to? To dziecko Luny?- zapytałam. W głowie kłębiło mi się tysiące mysli.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Luny i Klausa- ospowiedziała, a ja zasmiałam się cicho by nie obudzić dziecka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To przecież niemożliwe. Luna zna Klausa cztery miesiące, a ciąża trwa dziewięć. Poza tym jest wampirem, on też- powiedziałam, a Jev usiadła obok nas na krzesle.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po pierwsze Luna była prapierowtnym. Prapierwotni mogą się rozmnażać naturalnie, a Klaus to hybryda, czyli ma w sobie geny wilkołacze, które pozwalają mu się rozmnażać- wytłumaczyła Jev, ale ja byłam wpatrzona w hipnotyczne oczy Yasminne. Była taka mała, taka bezbronna. Aż trudno uwierzyć, że to córka Klausa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale to nie wyjasnia tak krótkiego okresu ciąży- drążył Luke.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Luna była w pierwszym miesiącu kiedy się o niej dowiedziała. Od razu przybyła do mnie. Powiedziała, że nie ma czasu na naturalną ciążę, więc używlismy czarów i udało nam się ją przyspieszyć trzykrotnie, na tyle by mogła rodzić w trzecim miesiącu- odpowiedziała. </div>
<div style="text-align: justify;">
- To mu chyba już pójdziemy- zdecydowałam i wstałam z krzesła i wraz z Lukiem pokierowałam się do wyjscia. Bylismy już przy samochodzie gdy Luke złapał mnie za nadgarstek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kath, musimy porozmawiać- powiedział, a ja zgodziłam się. I poszłam za nim trochę dalej od samochodu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To koniec- powiedział, a ja zasmuciłam się. Wiedziałam, że ta chwila nadejdzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uciekasz- zapytałam, starając się nie płakać. Ledwo znałam Luke'a i prawie nic nas nie łączyło, ale czułam z nim dziwną więź. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak- powiedział i podszedł do mnie, by złożyć na moich ustach delikatny pocałunek.- Żegnaj- Powiedział i zniknął w gęstwinach lasu...</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
----------------------------------------------------------------------------</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i>No to mamy ostatni rozdział, też krótki, ale dużo bardziej przygnębiający. Wiem, że to dziecko to poszłam mocno w The Originals, ale Yasminne jest mi potrzebna do dalszych częsci. No to został nam już tylko epilog. Mam nadzieję, że wam się podobało. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Chciałabym by po tym rozdziałem podpisał się naprawdę każdy kto czytał moje opowiadanie. Nie musi być na koncie jesli ktos nie ma może podpisać się w anonimie, ale chciałabym by każdy się podpisał bym wiedziała dla ilu osób pisałam :) </i><br />
<i>Poza tym zapraszam na blog, który stworzyłysmy razem z Julss i Akrelyną, na który zapraszam <a href="http://vampire-and-hunter.blogspot.com/">TU.</a></i></div>
</div>
Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-29897639241762595482014-08-03T00:25:00.000-07:002014-12-31T06:17:30.545-08:00Rozdział 25<div style="text-align: justify;">
Własnie wróciłam. Nie wiem widziałam żadnego sensu w tym żaby wracać, ale cos mi mówi, że tak będzie lepiej. Nie tylko dla mnie, ale również też dla Luke'a, Katherine i dla niej. </div>
<div style="text-align: justify;">
To co mnie zdziwiło, to haos, panujący w całym domu. Wszędzie biegały wampiry, a syreny ostrzegawcze grały na alarm. Postanowiłam wszystkiego się dowiedzieć i omijając panikujących członków mojej rodziny, pokierowałam się ku gabinetowi mojego ojca. Prawdą było, że wiedziałam, że będzie mnie wypytywał o miejsce mojego pobytu którego zdradzić mu nie mogłam, ale poszłam. Uchyliłam drzwi i tak jak się spodziewałam, na krzesle za biurkiem z nogami na stole i lampką wina w ręku siedział w całosci odprężony mój ojciec. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Wróciłas już- zaczął, ani na chwilę nie otwierając oczu by na mnie spojrzeć.- Ostatnim razem gdy uciekłas sprowadzenie cię z powrotem zajęło mi trzy tysiące lat- zironizował, a ja po chamsku zatrzasnęłam głosno drzwi i usiadłam się na krzesła przed biurkiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co tu się dzieje?- zapytałam tonem nie znoszącym sprzeciwu. Mój ojciec tylko powoli wstał i zostawił pół pusty kieliszek na biurku i wyciągnął jeszcze jedną butelkę wina. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Może trochę grzeczniej- upomniał mnie dolewając sobie wina.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem Władczynią Feniksa i chyba mam prawo wiedzieć co dzieje się w moim królestwie!- umyslnie podniosłam głos. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiedziałem, że źle się to skończy...- szepnął. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Zależy dla kogo- odpowiedziałam i sama nalałam sobie wina do drugiego kieliszka, któy wychyliłam jednym chałstem. Przez chwilę sztyletowalismy się spojrzeniami. Nie znosiłam go, a on to wiedział. Teraz trwała między nami walka. Niema walka na spojrzenia. Wręcz w całym gabinecie czuło się tą wszechogarniającą, wspólną niechęć do siebie nawzajem i podejrzewam, że gdyby teraz ktos tu wszedł, to zemdlałby z nadmiaru tej energii. Wiedziałam, że to już czas, by wcielic plan w życie. Nie można tego dłużej odkładać. On już widzi we mnie zagrożenie. Tym bardziej, że teraz nie mam na niego żadnego haka. Trzeba to zrobić dla JEJ bezpieczeństwa. Nie mam żadnej pewnosci czy to przeżyje. Szanse są jak pięćdziesiąt na pięćdziesiąt, ale jesli to zrobię, to całe nasze imperium legnie w gruzach. Wszsytko co przez te dwanascie tysięcy lat zbudowalismy, legnie w gruzach, przez moją decyzję. Ale to dobra decyzja. To już nie jest to samo imperium. Podobno kiedys było tu, naprawdę jak w rodzinie. Panował powszechny szacunek i nie było fizycznych starć pomiędzy domownikami. Każdy mógł się spełniać, a Władca Feniksa był dla wszystkich wyrozumiały. Ale mnie jeszcze nie było wtedy na tym swiecie. Podobno to mój dziedek zniszczył tę ideę swoimi rządami. Przez chwilę myslałam jak by to było gdyby ta idea nie została zniszczona. Ja wychowywana w dobrej atmosferze w rodzinie ni byłabym potworem. Rozmawiałabym sobie z ojcem przy sniadaniu, a z matką zajmowałabym się ogrodem. Opiekowałabym się młodszym rodzeństwem i wymykała z Jessicą na imprezy za co dostawałabym szlabany. W końcu poznałabym chłopaka, na przykład Stefana i przedstawiła go rodzicom i żylibysmy długo i szczęsliwie z gromadką dzieci. A teraz? Nawet o tym nie myslę. Nie obchodzą mnie takie mżonki jak rodzina i dzieci. Za bardzo się boję, że będę taka jak mój ojciec, co jest bardzo podobne, bo rzeczywiscie charakter mam do niego bardzo podobny. Obaj jestesmy krwiożerczy, nie czujemy wyższych uczuć, jestesmy egoistami, dbamy tylko o siebie i jestesmy owładnięci chęcią zemsty. Tylko tyle, że on pragnie władzy, a ja jedynie krwi zdrajców. Ja byłam bardziej temperamentna, a on miał w sobie więcej pogardy. To własnie ta pogarda niszczyła mnie przez tysiące lat. Wiele razy powrównywano mnie do Assassina Connora. Owczywiscie odkąd ta gra wyszła. Ciemny msciciel. Czy ja wiem? Ja po prostu zabijałam dla przyjamnosci nie dla zemsty. No może Klausa chciałam zabić dla zemsty, ale jak widać nie najlepsza jestem w wendettcie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nagle drzwi otworzyły się, a nasza walka została przerwana. Ojciec spojrzał z furią w oczach na tego kto nam przerwał. Na Jessicę, ale ona była skupiona na mnie. Posłała mi pytające spojrzenie, a ja niezauważalnie przytaknęłam skinieniem głowy. Ona jedyna wiedziała gdzie jestem i w jakim celu. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Freya cię wzywa- powiedziała i zniknęła za drzwiami. Czego moja matka w takim momencie może chcieć od mojego ojca? Poza tym ona nigdy go nie wzywała. Bała sie go, zresztą tak samo jak ja kiedys. Własnie, dobre słowo- kiedys. Ojciec spojrzał na mnie przelotnie i wyszedł z gabinetu. Zostałam sama by wypełnić mój plan. Tak też zrobiłam. Wszystko posżło tak, jak to było zaplanowane. Ojciec szybko wrócił do gabinetu i zasiadł z powrotem za biurkiem. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc chcesz wiedzieć co się stało?- zapytał i pociągnął łyk z kieliszka, a ja starałam się ukryć wszelkie emocje.- Przybyli ci twoi żałosni przyjaciele. Próbowali cię uratować, ale cię nie zastali. Ale uwlonili wraz z tymi twoimi karygodnymi doradcami tę blondyneczkę. Niestety, nie uda im się uciec. Wszyscy zginą. Będziesz patrzeć na ich smierć- powiedział i zaczął kaszleć. Krztusił się, a ja tylko usmiechnęłam się złowieszczo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jedyną smiercią na którą będę patrzeć, będzie twoja smierć-szepnełam mu do ucha, a ten dalej się krztusił. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Cos ty mi zrobiła!- wrzasnął i spojrzał na mnie z wsciekłoscią.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ascencia tatusiu, Ascencia- powiedziałam i patrzyłam jak mój ojciec rozsypuje się w proch. W końcu to zakończyłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
---------------------------------------------------------------------------------</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
No moi kochani, nie myslcie, że to już koniec. Został mi jeszcze jeden rozdział i epilog i mam zamiar was jeszcze mocno zadziwić :) Rozdział krótki, ale taki miał być :)<br />
Chciałam was też poinformować, że po zakończeniu tego bloga, czyli już niedługo, startuje blog potterowski na którego zapraszam <a href="http://pierwsze-lata-hogwartu.blogspot.com/">tu.</a> Poza tym, trochę wstrzymam się z kontynuacją, bo po zakończeniue The Dark Spirit zaczynam blog o Igrzyskach Śmierci na którego frist look zapraszam <a href="http://76-hunger-games-sectus.blogspot.com/">tu</a>, ale nie martwcie się, bo kontunyację naprawdę napiszę, tylko póki co muszę odpocząć od wampirów.<br />
Przypominam, że nadal możecie zgłaszać się do blogowej współpracy ze mną i Akrelyną!</div>
Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-50204281470783788292014-07-27T00:19:00.000-07:002014-12-31T06:17:14.224-08:00Rozdział 24<div style="text-align: justify;">
<i> Dwa miesiące później...</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
Własnie dotarliśmy do Herady. Widząc wielki pałac darknessów, jedyne co parło mi się na myśl, to wielkie WOW. Staliśmy przed wielkim zamkiem otoczonym murem obronnym. Takie budowle wznosiło się w średniowieczu, a nie teraz. Ale bynajmniej musiałem przyznać, że jestem pod wrażeniem. To największa tego typu budowla jaką widziałem. Z jednej strony, byłem urzeczony, a z drugiej przerażony. Jak ja mam w takim budynku znaleźć Lunę, Rebekę i Elijahę? </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="http://www.tapeta-zamek-fosa.na-pulpit.com/zdjecia/zamek-fosa.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://www.tapeta-zamek-fosa.na-pulpit.com/zdjecia/zamek-fosa.jpeg" height="480" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To co teraz robimy?- zapytał Damon, który czuł się już dużo lepiej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A niby co? Wchodzimy- odpowiedziała z wyższością Hanail.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, to bardzo logiczne. Zapukamy i powiemy 'Dzień dobry przyszliśmy uwolnić Lunę, Rebekę i Elijah'- zgasiłem Hanail, a ona posłała mi mrożące krew w żyłach spojrzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To sam coś wymyśl- warknęła, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
-To chyba nie był najlepszy pomysł- jęknął Stefan patrząc za siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie gadaj tylko się wspinaj- upomniałem go i dalej się wspinałem. Mój plan był taki, by na jednej z wież, zamocować harpun z liną należący do Hanail i dostać się do zamku oknem jednej z wież. Niestety nawet najniższa wieża miała ze trzydzieści metrów, co wcale nie pomagało, gdy miałeś przed sobą perspektywę rozbicia się na miazgę przy jednym złym ruchu. Razem zdecydowaliśmy, że najpierw pójdę ja i Stefan, bo byliśmy najbardziej sprawni w walce, a gdy teren będzie czysty, wpuścimy resztę. Stefan był nade mną jakieś pięć metrów i widać było, że powoli zaczyna się męczyć. Ja się nie męczyłem, byłem pierwotnym, ale trochę bałem się, że Stefan spadnie, bo jeśli tak by się stało, to upadł by na mnie, a później w dół. Byliśmy na wysokości około 20 metrów. kiedy Stefan delikatnie osunął się na linie. Zamarłem, ale on posłał mi tylko przepraszające spojrzenie i pomknął dalej. W końcu z niknął w jednym z okien, a po chwili również ja wszedłem do wieży. Stefan stał i czekał na mnie. Wieża była okrągła i ciemna. W środku nie było nic, prócz kilku starych zbroi i herbów powieszonych na ścianach. Obeszliśmy dokładnie całą wieżę, ale nikogo nie było w promieniu kilku metrów. Wychyliłem się przez okno i najciszej jak mogłem by usłyszeli mnie z dołu krzyknąłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wolne, możecie wchodzić- powiedziałem, a pierwsze do liny dopadły Hanail i Aline.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy wszyscy wspięli się już na wieżę, byli nieźle zmęczeni. Ja nie chciałem jednak tracić czasu i ustaliłem plan.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hanail i jej wiedźmy pójdą szukać Luny, a ja Damon, Stefan i Bonnie pójdziemy szukać Rebeki i Elijahy- powiedziałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niech będzie- zgodziła się z przekąsem Hanail i zabierając swoje wiedźmy ruszyła jednym z dwóch ciemnych korytarzy. Ja tylko wskazałem mojej kompani gestem, że mają iść za mną i poszliśmy bezszelestnie drugim korytarzem. Był ciemny, oświetlony tylko pochodniami, które dawały słabe światło. Mimo, że wszystko było bardzo bogato urządzone, to wnętrza wywoływały u mnie przygnębienie. Były jakieś takie...mroczne. Ale to pasuje tak samo do Luny, jak i do całej jej rodziny. W końcu nie bez powodu noszą nazwisko Darkness. </div>
<div style="text-align: justify;">
Szliśmy już tak z pół godziny i dalej nic. Podejrzewam, że jeśli Rebekah i Elijah są więźniami, to oznacza, że muszą być w lochach, więc kierujemy się ku dołowi.Nagle usłyszałem jakiś szelest i zza rogu ktoś wybiegł. Nie czekaliśmy długo, tylko z miejsca uciekliśmy. Wiedzieliśmy, że nie ma co walczyć z prapierwotnymi, bo nie mamy najmniejszych szans. Biegliśmy ile sił w nogach, ale nadal słyszeliśmy za sobą kroi. Damon wziął Bonnie na barana i razem ruszyliśmy wampirzym tempem jak najdalej od wampira, który nas gonił. Nagle coś wyszło zza rogu, a ja zderzyłem się z tym z łoskotem. Spojrzałem na osobę z którą się zderzyłem i nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Przede mną stała cała i zdrowa Katherine, a obok niej jakiś wilkołak którego nie znałem. Oni również wyglądali na przerażonych.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Katherine? Co ty tu robisz?- zapytał Damon spuszczając Bonnie z pleców.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie tutaj- powiedziała tylko i pomknęła dalej, a my za nią. W końcu weszła do jakiejś małej komnaty i zamknęła ją na klucz, po czym oparła się o drzwi i powoli opadła na ziemię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Najpierw wy. Co wy tu do cholery jasnej wyprawiacie?- zapytała, a ja i Stefan najszybciej jak umieliśmy wytłumaczyliśmy jej co tu robimy i po co tu przybyliśmy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ty?- zapytał w końcu Stefan.</div>
<div style="text-align: justify;">
- My z Lukiem po prostu ratujemy własną skórę- odpowiedziała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To znaczy?- drążył Damon.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteśmy doradcami Luny, a ona dwa miesiące temu zniknęła i jeszcze nie wróciła. I podejrzenia spadają na nas i własnie próbowaliśmy stąd uciec, żeby nas nie zabito, a wy nam w tym przeszkodziliście- powiedziała i schowała twarz w dłoniach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak to zaginęła?- dopytywałem się. Co to ma znaczyć? Przecież wiedziała, że ją uratuje.- A Rebekah i Elijah?- zapytałem, a Katherine i wilkołak spojrzeli po sobie dziwnie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Chodźcie.- Powiedziała tylko Kath i odsunęła jeden z kufrów odsłaniając przy tym klapę w podłodze. Otworzyła ją i zeszła w dół ruchem ręki wskazując, żebyśmy szli za nią. Zeszliśmy więc po lepkiej starej drabinie do jakiegoś obskurnego korytarza ciągnącego się jakieś sto metrów. Po obu stronach korytarza były kraty i cele. Przechodziliśmy obok cel, a ja spoglądałem w każdą uważnie by wypatrzeć Rebekę. W końcu Katherine stanęła i otworzyła jedną z cel. Siedziała w niej chuda i wymizerniała blondynka ze wzrokiem utkwionym w dal. Miała na sobie zdarte, stare łachy z pod których doskonale widać było liczne rany i blizny. Minęło kilka sekund zanim zorientowałem się, kim jest ta dziewczyna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rebekah!- krzyknąłem, na co Katherine uciszyła mnie, ale nic sobie z tego nie zrobiłem. Podbiegłem do siostry, ale ona tylko odsunęła się ode mnie przestraszona.-Rebekah to ja, Klaus, twój brat. Co oni ci zrobili-</div>
<div style="text-align: justify;">
- K...Klaus?- wyjąkała tylko, a gdy tylko zauważyłem, że mne rozpoznała, przegryzłem sobie nadgarstek i dałem jej swojej krwi. Piła długo, aż w końcu była już na tyle napojona, że nawet jej włosy nabrały bardziej odżywionej barwy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rebekah wstawaj, musimy uciekać, gdzie Elijah?- zapytałem szybko, a do oczu dziewczyny napłynęły łzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Klaus, on...on nie żyje- wyjąkała, a ja poczułem jak ogarnia mnie furia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? Jak to?- Powiedziałem trzymając Rebekę za ramiona i mocno nią potrząsając.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Luna...Luna go zabiła. Na Ceremonii Feniksa- powiedziała, a ja poczułem jak cały świat się pode mną wali.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To niemożliwe...- szepnąłem, a po moim policzku spłynęła łza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie miej jej tego za złe. Ona musiała. Mogła zabić mnie, albo Elijahę. On i tak by nie przeżył. Wyświadczyła mu przysługę- mówiła, próbując wyrwać się z mojego uścisku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przysługę?! Przysługę, zabijając go?!- Wybuchłem, a Rebekah spojrzała na mnie przerażona.</div>
<div style="text-align: justify;">
- On by się tylko męczył. Cierpiałby, a na koniec i tak by umarł. A tak umarł szybko- uspokajała mnie, a ja czułem jak złe emocje odpływają ze mnie.<br />
- A co z naszą krwią? Na początku kazała nam nalać krwi do szklanki i ją wypiła i powiedziała, że nie może nas zabić- dopytywał się.<br />
- Też się nad tym zastanawiałam aż jedna z wampirzyc nie powiedziała mi o co chodzi. Owszem nie mogła nas zabić jeśli tego nie chcieliśmy, ale jeśli wyrażaliśmy zgodę lub chcieliśmy być zabici wtedy mogła, a Elijah chciał już umrzeć- odpowiedziała.<br />
- No i co z tego?!- wybuchłem.- Nie powinien zginąć!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam- odparłem starając się zatrzymywać łzy, napływające mi do oczu.- masz racje. Tak było dla niego lepiej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nagle ni stąd, ni zowąd wybiegło ku nam pięciu, uzbrojonych po zęby wampirów. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Brać ich!- krzyknął tylko jeden z nich a my puściliśmy się pędem do ucieczki. Skąd o nas wiedzieli? No skąd do cholery?! Myślałem, biegnąc dalej. Byliśmy spowolnieni. Dużo spowolnieni, przez Rebekę i Bonnie, ale jednak nas nie dogonili. Wskoczyliśmy do jakiejś sali, ale to co znajdowało się tam, przekroczyło rubikon.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przed nami w towarzystwie pięciu wampirów stała Hanail z mściwym usmiechem na ustach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mnie się nie odmawia- powiedziała tylko, a później zwróciła się do wampirów- Brać ich!</div>
<div style="text-align: justify;">
W mojej głowie pobrzmiewała jedna myśl- zdrajca.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
---------------------------------------------------------------------------------</div>
<div style="text-align: center;">
<i>Odczuwam, że co rozdział to gorszy.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i> Naprawdę, są coraz gorsze. chyba tracę wenę. Ale nie mam zamiaru zawiesić bloga, czy coś, bo to nie ma sensu teraz kiedy zostały mi tylko dwa rozdziały i epilog do końca, ale na pewno drugą cześć zacznę pisać później. Poczułam ostatnio jakieś dziwne powołanie do Harrego Pottera. Obliczyłam sobie, że do września zakończę wszystkie blogi, które póki co piszę, a później zacznę pisać po dwa na raz. Mam już wszystko zaplanowane. Najpierw zacznę pisać blog o Igrzyskach Śmierci i o Harrym Potterze o tematyce dawnych czasów- czasów kiedy Hogwartem rządzili jeszcze jego pierwotni założyciele.</i><br />
<i>Kolejna sprawa to taka, że jesli ktos nie przeczytał ogłoszenia, to informuję, że wraz z Akrelyną szukamy dwóch chętnych do założenia wraz z nami bloga o tematyce tvd. Planujemy cztery autorki, więc każda z autorek będzie mieć spokojnie czas na swoje blogi. Jesli ktos jest chętny proszę pisać na ella.nightmare@gmail.com</i><br />
<i>Informuję też Akrelynę, że moje odpowiedzi na jej nominacje zostały opublikowane w poscie:</i><br />
<span style="background-color: #edf4ff; text-align: start;"><i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">http://i-can-see-you-darker-side.blogspot.com/2014/05/liebester-award.html</span></i></span></div>
Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-47068237420577976712014-07-20T01:31:00.001-07:002014-12-31T06:16:51.460-08:00Rozdział 23<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"> </span>Powili zaczęłam rozchylać powieki, był ranek. A przynajmniej tak mi się zdawało, ale równie dobrze mogło być popołudnie. Póki nie wzywała mnie Luna, mogłam spać ile wlezie. Własnie chciałam jeszcze raz uwalić się na miękką poduszkę, kiedy nagle coś sobie uświadomiłam. To nie był mój pokój. Co prawda wszystkie pokoje były podobne w tyj twierdzy, ale chyba cudzy bym rozpoznałam. Jednak w ogóle nie pamiętałam skąd się tu wzięłam. Leżałam na ogromnym, miękkim łożu, w okrągłym pokoju, o ciemnogranatowych ścianach. W pokoju były trzy duże okna, zasłonięte delikatnymi, białymi zasłonkami z tiulu. Dwa okna były otwarte i wpuszczały do pokoju przyjemny powiew wiatru. </div>
<div style="text-align: justify;">
Już chciałam wstawać, kiedy uświadomiłam się, że jestem naga. Zasłaniała mnie jedynie cienka kołdra. Co tu się stało? Pomyślałam, ale poczułam przeciągły ból głowy i wielkie pragnienie. Kac obowiązywał również wampiry, ale nie przypominam sobie, bym wczoraj piła. To się robi naprawdę dziwne. Szybko sięgnęłam po moją bieliznę i zaczęłam się ubierać. Wtedy usłyszałam ciche chrapnięcie. Z przerażeniem odwróciłam się w stronę dźwięku. Obok mnie na łóżku leżał, również nagi (a przynajmniej tak sądziłam, bo kołdra odkrywała jego nagi tors) Luke, chrapiący w najlepsze. Co do kurwy nędzy się ze mną dzieje?! Przespałam się z wilkołakiem (nie pierwszy raz) i nic nie pamiętam?! Co to ma do cholery być?! Momentalnie podbiegłam (już w ubraniu) do wilkołaka i zaczęłam go budzić. Gdy szturchanie nie pomogło, musiałam oblać go wodą, co równało się natychmiastowemu przebudzeniu. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Co?...Co się dzieje?- zapytał natychmiastowo wstając i napinając mięśnie na swoim i tak umięśnionym torsie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To ja się pytam: Co tu się stało?!- warknęłam na chłopaka, tak mocno, że aż odsunął się kilka milimetrów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A jak sądzisz, graliśmy w makao?- zironizował, a ja spojrzałam na niego, tak, jakby zabił mi rodzinę. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic nie pamiętam, coś ty mi dał?- zapytałam Luke'a, cała w nerwach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niby, że co miałbym ci dać? Luna poszła do pokoju, a my zostaliśmy sami, a później jakoś samo poszło- tłumaczył mi przebieg wczorajszej nocy Luke.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wychodzę- zadeklarowałam tylko i jak powiedziałam, tak zrobiłam. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony byłam wściekła na Luke'a, a z drugiej wiedziałam, że powinnam być zła na siebie. Jak mogę nic nie pamiętać? Mam to gdzieś, idę do Luny i wypisuję się z tego domu wariatów. Wrócę do Mystic Falls i dalej będę dręczyć Elenę. Szłam w kierunku pokoju Luny, kiedy nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek. Był to Luke, oczywiście już ubrany. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie idziesz?- zapytał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie twoja sprawa ty wilczy żigolaku- odpowiedziałam i wyrwałam nadgarstek z jego uścisku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś zła na m n i e za to, że się ze mną przespałaś? Posłuchaj sama siebie!- bronił się Luke.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daj mi spokój!- wrzasnęłam, obnażając kły na co Luke zareagował tak samo, ukazując swoje lśniące, wilcze kły. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja też mam, więc się nie popisuj- odpowiedział ciętą ripostą Luke. Nagle pojawił się obok nas wampir z nadwornej straży, którego wiele razy widziałam w sali tronowej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rogen prosi was do siebie- powiedział i zniknął, a my z Lukiem spojrzeliśmy po sobie przerażeni. Ojciec Luny nigdy nie był dla nas miły, żeby nie powiedzieć, że nas nie znosił, a dodając do tego jeszcze wszystkie jego złe uczynki, to mieliśmy się czego bać. Razem poszliśmy do gabinetu Rogena, starając się przy tym nie pobladnąć ze strachu. Czego on może od nas chcieć? Że też nie wzięłam nóg za pas gdy tylko przyszła ku temu okazja. Czemu tego nie zrobiłam? Może dlatego, że wróciły stara przyjaźń? Jakby nie patrzeć, kiedyś ja i Luna byłyśmy przyjaciółkami, a winą rozpadu naszej przyjaźni była wyłącznie moja zdrada. Weszliśmy do gabinetu, a Rogen już tam czekał. Pierwsze co zrobił, to ukazał nam dwa osobne krzesła i gestem pokazał, że mamy siadać. Tak też zrobiliśmy. Przez chwilę panowała cisza, ale najgorsze było to, że z kamiennej twarzy Rogena nic nie dało się wyczytać. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Pewnie nie wiecie, po co was tu zebrałem, bo przecież, dopiero obudziliście się po nocnych przygodach- zaczął, a ja zaczęłam się zastanawiać skąd to wie. Kamery? Czytanie w myślach? Niech cholera weźmie całą tą rodzinę!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po waszych minach widzę, że nie wiecie o zniknięciu Luny?- zapytał,a ja wytrzeszczyłam oczy. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Że co?- zapytałam, a Rogen posłał mi przeciągłe spojrzenie i usiadł naprzeciwko nas na krześle. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Widzicie, od wczoraj wieczora, nikt nie widział Luny. Dziś rano kazałem przeszukać dom i z przerażeniem stwierdziłem, że jej nie ma- powiedział, a ja zaczęłam się bać. Jeśli nie ma Luny, to nie ma nikogo kto chce utrzymać nas przy życiu. </div>
<div style="text-align: justify;">
- I co my mamy z tym wspólnego? - zapytał Luke, tonem któy sam za siebie mówił, że ma to gdzieś. Rogen milczał przez dłuższą chwilę, po czym podszedł do jakiegoś kuferka i otworzył go wyciągając z niego jakąś małą buteleczkę z fioletowym płynem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To moi drodzy, jest <i>ascencia. Ascencia </i>to nieznane przez nikogo antidotum na wampiryzm i likantropię. Jego działanie jest proste, odbiera z organizmu wszystko co nadprzyrodzone, co zazwyczaj kończy się śmiercią- zaczął i podszedł do nas bliżej i tym razem prawie szepcząc powiedział- Wiem, że maczaliście palce w jej zniknięciu i jeśli nie znajdziecie jej w przeciągu sześciu tygodni, to, to wyląduje w waszych gardłach. Zrozumiano?- zapytał, a my delikatnie pokręciliśmy głowami i wyszliśmy z gabinetu.<br />
- Boże, co my teraz zrobimy, przecież my nie mamy z tym nic wspólnego?!- wybuchłam. Wiem jaka jest Luna i wiem też, że jej nie da się znaleźć. Może być wszędzie i nigdzie. To tak, jakby się chciało złapać dym. Po chwili usłyszeliśmy czyjeś kroki. Przed nami stała Jessica.<br />
- Owszem, wy nie macie z tym nic wspólnego, ale ja tak- powiedziała, a my wybałuszyliśmy oczy. Przecież miała z Luną najlepszy kontakt- chodźcie, a wszystko wam wyjaśnię.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Własnie przekroczyliśmy granice Izraela i zarządziłem postój. Damon był już bardzo zmęczony, bo w końcu od dawna nic nie pił. Gdy tylko stanęliśmy, Stefan poleciał coś mu upolować, co według mnie, było bez sensu, bo przecież nie będzie się nim zajmować całe życie. Ja miałem zamiar się położyć. Byłem wykończony. Musiałem na zmianę ze Stefanem nieść Damona całą drogę, bo Hanail uznała, że ani ona, ani jej wiedźmy nie będą już usługiwać wampirom. Wiem dlaczego to zrobiła, ale wolę się tym nie chwalić. Trzeba przyznać, że wiedźmy to suki. To znaczy nie wszystkie, ale większość tak. Zamierzałem się tym dłużej nie przejmować i po prostu rozłożyć namiot i isć spać. Tak też zrobiłem...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i> Ciemność. Najpierw była ciemność, ale potem... Potem z ciemności zaczęły się wyłaniać lasy. Dobrze mi znane lasy. Lasy Mystic Falls. Szedłem przez nie powoli i bez strachu, bo czego tu się bać? Liście szeleściły tuż nad moją głową, a ja wsłuchiwałem się w śpiew ptaków. Dawno tu nie byłem i przyznam, że trochę brakuje mi tego miejsca. Nagle zobaczyłem w oddali jakieś światło. Co to ma znaczyć? Nie zastanawiałem się długo tylko pobiegłem w stronę światła. Z czasem światło zaczęło nabierać konturów. Po chwili zauważyłem, że jest to człowiek. Nie byle jaki człowiek. Wampir. Przede mną stał w całej swej okazałości, mój zmarły brat Kol. Przez chwilę tylko mierzylismy się spojrzeniami, aż ja przerwałem ciszę.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i> - Kol, co ty tu...- zacząłem, ale przerwał mi silny głos Kola.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i> - Uciekaj Klaus. Uciekaj póki nie jest za późno!- ostrzegał mnie Kol.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i> - O czym ty mówisz?- zdziwiłem się. Albo dostawałem świra, albo to jakieś cholerne czary Hanail.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i> - Wracaj do Nowego Orleanu póki nie jest za późno- mówił, a ja zrozumiałem o co mu chodzi. On chce żebym wrócił z Izraela z powrotem do Nowego Orleanu. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i> - Co ty mówisz, przecież tam jest jeszcze Rebekah i Elijah!- wrzasnąłem na co Kol spojrzał na mnie przeciągle.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i> - Nie ma już o co walczyć Klaus- powiedział i zniknął, a mnie znów ogarnęła pustka...</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
- O cholera!- wrzasnąłem od razu po przebudzeniu spotkając się przy tym ze zdziwionymi minami Bonnie, Damona i Stefana którzy spali w tym samym namiocie. Patrzyli na mnie jak na wariata.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co się stało? -zapytał Stefan siląc się na normalny ton. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic, kompletnie nic- skłamałem i zasnąłem znów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
--------------------------------------------------------------------------------</div>
<div style="text-align: center;">
<i>Mamy kolejny rozdział :(</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Nie mam nic na swoją obronę w beznadziejności tego rozdziały, więc po prostu wybaczcie. </i></div>
</div>
Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-75542396597070819272014-07-13T03:30:00.000-07:002014-12-31T06:16:37.622-08:00Rozdział 22<div style="text-align: justify;">
Patrzyłem jak Bonnie stara się leczyć Damona. Wczesniej nie było na to czasu, bo Hanail uparła się bysmy ruszyli z miejsca. Tak więc gdy tylko zarządzilismy postój Bonnie od razu się za niego wzięła. Nie groziła mu smierć, więc w czasie marszu Aline zaczarowała go zaklęciem lewitującym, przez co leciał tuż za nami, jednak Stefan odchodził od zmysłów, nie wiedząc co dolega jego bratu, więc Hanail, w końcu dla swiętego spokoju zgodziła się na wczesniejszy postój. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Co mi jest?- zapytał wyraźnie zniecierpliwiony Damon, a ja dalej udawałem, że mnie to nie interesuje, wpatrując się w moje paznokcie. Chociaż tak naprawdę, to mnie to nie interesowało, po prostu chciałem się uwolnić od Hanail, która ostatnimi czasy stała się bardzo natrętna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pewno chcesz wiedzieć?- zapytała Bonnie grobowym tonem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gadaj- odpowiedział stanowczo, a Bonnie westchnęła głęboko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Usunęły ci kły- odpowiedziała szybko na jednym wdechu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co?!- wrzasnął Damon.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Usunęły twoje wampirze kły, dzięki zaklęciu którego zdjąć nie potrafię. Wygląda na to, że teraz będziesz musiał pić z torebek- powiedziała, a na twarzy Damona wykwitło prawdziwe przerażenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nieprawda- powiedział przerażony i spróbował wyciągnąć kły, jednak jedyne co mu się udało, to obrosnięcie cienkimi żyłkami wokół oczy. Po kłach, nie było jednak sladu. Teraz naprawdę się zdenerwowałem. Jak one mogły chcieć z nami współpracować, skoro robiły nam takie rzeczy?! Nie żebym przejął się Damonem, ale gdyby to spotkało na przykład Stefana, to Luna by mi tego nie wybaczyła. Z zacisniętymi ze złosci pięsciami poszłem do Hanail. Wpadłem jak rozpędzony byk do namiotu Hanail. Niestety blondynka akurat się przebierała i stała tylko w staniku i krótkich spodenkach. Postanowiłem wyjsć, ale ona złapała mnie za rękę i zaciągnęła z powrotem do namiotu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czego chciałes?- zapytała nic sobie nie robiąc z tego, że jest prawie rozebrana.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co zrobiłas Damonowi?!- krzyknąłem do niej,a ona podeszła bliżej mnie, wręcz obnosząc się ze swoim odkrytym ciałem. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy to ważne? To na co zasłużył- odpowiedziała i podeszła jeszcze bliżej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Złamałas mu życie- warknąłem przez zęby, czym Hanail w ogóle się nie przejęła i podeszła jeszcze bliżej. Ta bliskosć, była już niebezpieczna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba nie będziemy się teraz przejmować Damonem?- powiedziała i zaczeła mnie całować, lewą ręką rozpinając mi rozporek. Co za suka! Pomyslałem i z całej siły odepchnęłem od siebie wiedźmę. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to ma znaczyć?!- Wykrzyczała wyraźnie rozwscieczona moją reakcją na jej zaloty.- Nie podobam ci się?!- wrzasnęła, ale ja nie zwróciłem na nią uwagi i po prostu wyszłem z namiotu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeszcze mi za to zapłacisz!- usłyszałem tylko za sobą głos Hanail.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Udało mi się wyrwać z sali tronowej i skłamać Luke'owi i Katherine (którzy ku mojemu zdziwieniu dosć dobrze się dogadują), że mam jakies pilne kobiece sprawy i wymknęłam się na dach by tam spotkać się z Jessicą. Na dachu było jeszcze pusto, usiadłam się ,więc na jednym z krzeseł i czekałam na siostrę. Po chwili usłyszałem głosne pyknięcie, a przede mną zmaterializowała się Jessica. Jak ja nie znoszę tej jej mocy. Teleportacja, zasze mnie tym straszyła jak byłam młodsza, a gdy bawiłysmy się w berka, nie miałam z nią szans. Chciałabym mieć taką moc, a nie takie nie wiadomo co. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jessica była dzis ubrana w bardzo ładną, przewiewną, długą spódnicę i czarny, przylegający do ciała. Dzis w końcu mogłam w niej dojrzeć starą, kwitnącą Jessicę, którą znałam z dzieciństwa. Nadal jednak widziałam, że nie jest do końca szczęsliwa. Czyms się zamartwiała. Usiadła obok mnie, a ja z miejsca zasypałam ją pytaniami. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Stało się cos? Jestes chora? Chodzi o mnie?- spytałam patrząc na jej zasmuconą twarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, hej, miałysmy się spotkać, żeby pogadać, a nie przeprowadzić przesłuchanie- powiedziała, siląc się na szczery usmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No tak- to co chciałas mi powiedzieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie byłas, gdy cię nie było? Chciałam cię znaleźć i do ciebie dołączyć, ale nie wiedziałam gdzie cię znaleźć- żaliła się siostra.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To tu, to tam. Na początek siedziałam kilkaset lat w starożytnej Grecji i nawet przespałam się z Brutusem, później przeniosłam się do osad wikingów, brałam udział w wyprawie dookoła swiata Magellana i przy okazji podrywałam marynarzy, walczyłam w I i II wojnie swiatowej, walczyłam o zniesienie Muru Berlińskiego i na koniec wybrałam się do Nowego Orleanu, a teraz jestem tutaj- opowiedziałam jej najszybciej jak mogłam, co robiłam przez najbliższe trzy tysiące lat.- A tak z innej beczki, wiesz co się stało z Natalen? Od dawna jej nie widziałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To ty nic nie wiesz?- spytała mnie Jess i widząc moją minę, znała już odpowiedź.- Ona nie żyje. Po tym jak powiedziała ci prawdę o planach Rogena, to ojciec zakatował ją za to na smierć. Sądził, że przez to, że poznałas prawdę, nie będziesz chciała współpracować- odpowiedziała, a ja poczułam jakby spadł na mnie kilkutonowy kamień. Jessica chyba widziała moje załamanie.- Ale nie przejmuj się. Przecież i tak nigdy jej nie lubiłas, nie? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, ale...pomogła mi- odpowiedziałam, a po moim policzku spłynęła samotna łza. To nie mój ojciec zabił Natalen, to ja ją zabiłam swoją ciekawoscią.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Luno, nie poznaję cię. Ty się kims przejmujesz? A już szczególnie to wredną małpą?- zdziwiła się Jessica.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz rację. Muszę się wziąsć w garsć. To ten Stefan i Klaus tak mnie zmiękczyli- powiedziałam i przetarłam oczy rękawem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto?- dopytywała się Jessica, a ja westchnęłam i opowiedziałam jej historię ostatniego miesiąca. Gdy skończyłam Jessica wyglądała jakby przegrzały jej się trybiki w mózgu i musiała to przemysleć jeszcze raz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zaraz, zaraz, Klaus Mikaelson?- zapytała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, ale przecież nie wspominałam ci o jego nazwisku?- wydawała mi się to podejrzane.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Widzisz... kiedys miałam romans z jednym z nich. Z tym którego zabiłas- Elijahą- odpowiedziała, a mnie zrobiło się głupio. To przez to jest taka przygnębiona. Wtedy cos mnie olsniło! To stąd Elijah wiedział, że mówię prawdę o tym, że jestem prapierwotną. Bo już jedną spotkał. Bo już z jedną się przespał. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam...- bąknęłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cos ty! Nie przepraszaj, to nie było nic wielkiego- odpowiedziała tym razem ze szczerym usmiechem na ustach.- Własciwie, to była tylko znajomosć, ale i tak starałam się zorganizować jemu i Rebece ucieczkę, niestety, nie zdążyłam.Ale to nie twoja wina. Po prostu ojciec przejrzał moje plany i przspieszył Ceremonię Feniksa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No nieźle- przyznałam smutno.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale mam jeszcze jedną złą wiadomosć- powiedziała, a ja spojrzałam wyczekującą.- chodzi o ciebie...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
---------------------------------------------------------------------------------</div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Hue hue hue, jestem z siebie dumna, znów przerwałam wam w najlepszym momencie. Wczoraj wróciłam z obozu i jestem trochę przygnębiona otaczającą mnie samotnoscią. Wiadomo jak to jest, jeszcze wczoraj byłam otaczana przez ludzi, a teraz jestem sama. Nie ma nawet Moni (czyt. Mojej bliźniaczki), a moje koleżanki są na obozie w Zakopanem by stamtąd uprzykrzać mi życie, dzwoniąc do mnie o 2 w nocy i udając zakład pogrzebowy lub szpital psychiatryczny. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>To tyle, do następnego rozdziału,</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Ellcia :*</i></div>
Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-42347340218652803422014-07-08T08:52:00.000-07:002014-12-31T06:16:15.987-08:00Rozdział 21<div style="text-align: justify;">
<i>No moi kochani, wróciłam! Dla was zdołałam odkleić się na chwilę od chłopaków z Zakonu Seksownych Zbyszków i obsmarowywania się pastami do zębów</i> <i>i napisałam wam rozdział. Wiem, że znów dałam dupy z tym szablonem, bo co chwila zmieniam, ale musiałam. Jak to mówią czasem człowiek musi, bo się udusi.Pierwszy raz widziałam szablon z gifami i jeszcze do tego wolny, więc wybaczcie. Poza tym zaczęłam numerować rozdziały drugiej części od nowa, więc mamy dopiero siódmy rozdział drugiej części. Wiem, że miałam pisać częściej, ale brak siostry tak mocno nie doskwiera gdy za ścianą ma się zakonników z Seksownych Zbyszków, a z drugiej strony chłopaków z Tamponowa. Wiem, że może dziwnie ich przedstawiłam, ale jak ktoś z was był na wielu koloniach to wie, że pokoje się podpisuje. Mój pokój nazywa się Azkaban. Ale mniejsza z tym, przejdźmy do rozdziału. No i mam jeszcze jedno pytanie. Znacie jakieś wydawnictwa, które wydają książki fantasy?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>***</i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Stałem przyciskając wiedźmę do siebie coraz mocniej. Nie powinienem się bać, ale mina blondynki- Hanail, budziła we mnie strach. Ona w ogóle się nie bała. W oczach miała tylko wściekłość. Wyglądała jak rozwścieczony pitbull, który tylko marzy o tym by oderwać mi głowę. W innym wypadku by mi to zaimponowało, ale teraz raczej się bałem. Poznałem się już trochę na wiedźmach z Klanu Amorosio, ale one i tak cały czas mnie zadziwiają. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty chcesz negocjować ze mną?- zapytała wyniośle, a we mnie krew się zagotowała. Za kogo ona się uważa? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Lepiej mnie nie prowokuj- pouczyłem, a dziewczyna zaśmiała się i kiwnęła tylko głową, na co ja z całej siły uderzyłem w ścianę, a gdy chciałem wstać, okazało się, że ta wiedźma mi coś zrobiła. Nie mogłem się ruszyć. To jakaś klątwa! Złapałem się za pulsującą bólem głowę. Ten ból który ją teraz przeszywał, przypominał mi moc Luny. Bolało jak cholera, ale mimo to z honorem zniosłem upadającą na mnie jak worek kartofli Bonnie, również odepchniętą czarami Hanail. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Z Damonem źle- szepnęła mi do ucha, a ja spojrzałem w stronę wampira. Jego klatka piersiowa wykonywała nierównomierne, ciężkie ruchy. Ptóbowałem dopatrzeć się w jego klatce piersiowej śladu po kołku, czy jakichkolwiek śladów werbeny, ale nic nie znalazłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty robisz, ty wiedźmo?!- wrzasnąłem, a Hanail usiadła na pobliskim stoliku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przyszłam po naszą księgę, ale zanim siłą wyciągnę z ciebie gdzie jest, to o coś was zapytam. Po co wam była nasza księga?- zapytała, a ja wiedziałem, że żeby przeżyć muszę jej powiedzieć prawdę, bo zapewne wiedziałaby gdybym kłamał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Luna, Luna Darkness- jęknąłem próbując wyczołgać się spod Bonnie, która najwyraźniej też nie mogła się ruszać.- Chcemy ją ocalić i ta księga jest nam do tego potrzebna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ocalić? Przecież ona właśnie jest na swoim miejscu- odpowiedziała Aline wychodzą przed Hanail.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wy nie rozumiecie, oni chcą ją zabić...- zacząłem, ale ugryzłem się w język. Po co im to mówię? Cholera! Kolejne zaklęcie prawdomówności? Kątem oka zauważyłem Hanail, spoglądającą dziwnie na Aline.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oni nic nie wiedzą- powiedziała Aline do swojej towarzyszki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No więc wszystko jasne- odpowiedziała Hanail i zwróciła się do mnie.- Wyprowadzę cię z błędu Niklausie Mikaelsonie. Tak naprawdę to TY nic nie rozumiesz-</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co?...-</div>
<div style="text-align: justify;">
- W Izraelu Luny nikt nie chce zabić. Naprawdę myśleliście, że Rogen Darkness przejmowałby się czterema zbuntowanymi córkami i ganiałby je po świecie tylko po to, żeby je zabić? Nie wiem co chce zrobić z pozostałą czwórką, ale Luna jest mu potrzebna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Potrzebna?- jękął ledwo słyszalnym głosem Stefan, a Aline lekko rozluźniła magiczny uścisk.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc naprawdę nie wiecie? Luna Darkness jest następczynią tronu wampirów z rodu Darkness i nikt oprócz nie nie może zasiąść na tronie. Rogen nie szukał jej po to, żeby ją zabić, a po to, żeby zrobić z niej władczynię. Co prawda na własnych zasadach, ale jednak władczynię.- powiedziała, a w mojej głowie zaczęło kłębić się zbyt dużo myśli. Władczyni rodu? Co to dla niej znaczy? Czy to znaczy, że nie da się jej już uratować? I najważniejsze: Czy o tym wszystkim wiedziała? Czy nas oszukała?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy Luna o tym wiedziała?- zapytałem zdziwiony. Aline uśmiechnęła się na widok mojej dezorientacji.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem, ale podejrzewam, że od dziecka wpajano jej, że jest jedyną prawowitą władczynią i chyba tak- </div>
<div style="text-align: justify;">
Po usłyszeniu odpowiedzi zebrałem wszystkie możliwe siły i wyrwując się z pod zaklęcia wstałem i z całej siły uderzyłem stołem w przeciwległą ścianę. Hanail uśmiechnęła się pod nosem patrząc na mój szał. Aline za to, wyglądała na przerażoną.</div>
<div style="text-align: justify;">
-...ale to wcale nie znaczy, że się zgodziła i że jest tam z własnej woli!- wrzasnęła Aline, a ja uspokoiłem się momentalnie. Jeśli to prawda? Jeśli nie jest tam z własnej woli? Zdziwony spojrzałem na wiedźmy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Proponujemy wam układ- zaczęła Hanail- tak się składa, że my też musimy wybrać się do Herady w celach niezbyt przyjaznych. Umówmy się więc tak- my pomożemy wam, a wy nam...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Szłam szybkim krokiem do sali tronowej, a moje obcasy przedzierały się przez ciszę cichym klik-klik. Zastanawiałam się, kto był tak odważny, żeby coś ode mnie chcieć. Ciekawe... Ale mniejsza z tym. Otrzepałam się z ciekawskich myśli i dalej w akompaniamencie moich obcasów otworzyłam drzwi sali tronowej, tak szeroko, że aż obiły się o ściany. Usiadłam na tronie z którego prawicy czekał już Luke i wydałam rozkaz by wpuścili nieproszonego gościa. Jednak to co zobaczyłam było dalekie moim wyobrażeniom. Przede mną w całej swej okazałości stała jakby nigdy nic Katerina Petrova. Luke na jej widok przetarł ręce z wrażenia, co oczywiście Katerina jak to próżna księżniczka przyjęła z lubością. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty tu robisz?- zapytałam władczo. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Chciałaś mnie zabić- odpowiedziała, a ja uniosłam się lekko z krzesła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co?- spytałam ze zdziwieniem w głosie. Nie wiedziałam kompletnie o co jej chodzi, ale szybko ugryzłam się w język. Lepiej nie gadać tak otwarcie z Kateriną przy ludziach.- Zostawcie nas same- rozkazałam wszystkim w sali tronowej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale, Luno...- zaczął jeden z moich wujków.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wyjdźcie!- uniosłam głos, a sala momentalnie spustoszała. Zostałam tylko ja, Katerina i zaraz... Luke. Spojrzałam karcąco na wilkołaka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No co? Jestem twoim doradcą- bronił się przed wyjściem chłopak, a ja chrządknęłam głośniej, a gdy to nie pomogło warknęłam przez zęby:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiedziałam wyjdźcie-</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy Luke już wyszedł, zostałam sama z dawną znajomą. Przez chwilę mierzyłyśmy się spojrzeniami, a po chwili pełnej napięcia ciszy odezwałam się jako pierwsza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc mówi, po co przyszłaś?- zapytałam, sądząc, że jej wcześniejsza odpowiedź była żartem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty już dobrze wiesz po co. Zresztą już raz odpowiedziałam ci na to pytanie- powiedziała, a ja zrozumiałam, że to jednak nie był żart. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Katerino, wiem, że czasy kiedy byłyśmy przyjaciółkami dawno minęły, ale uwierz mi, że nie byłaś dla mnie aż tak ważna, żeby cię zabijać- odpowiedziałam spokojnie, na co Katerina spojrzała na mnie z ironią w oczach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daj spokój i lepiej powiedz mi dlaczego to zrobiłaś!- zarządała, a w moich oczach zapłonęła wściekłość. Ode mnie się nie rząda!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mówiłam ci już, że to nie ja i wiem, że można mnie posądzać o miliony morderstw, ale nigdy nie zabijam bez powodu, a nie miałam żadnego powodu, żeby cię zabijać, ale jeśli ta dyskusja dalej będzie szła tym torem to zaraz go znajdę!- uniosłam się, a na kamiennej twarzy Kateriny wykwitł ledwo widoczny strach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak to nie! Ten wilkołak powiedział, że przysłała go Pani Ciemności- broniła swych racji Petrova.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jaki wilkołak? My nie utrzymujemy kontaktów z wilkołakami- odpowiedziałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak? A ten siedzący obok ciebie?- zapytała wskazując na puste krzesło Luke'a.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To mój doradca i zapewniam, że to wyjątkowa sytuacja- odpowiedziałam coraz bardziej zmęczona tą ożywioną konwersacją.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skąd mam wiedzieć, że tamten wilkołak to też nie była wyjątkowa sytuacja?- drążyła temat Katerina.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo aktualnie prowadzimy wojnę z wilkołakami- odpowiedziałam na co Petrovej zżedła mina. </div>
<div style="text-align: justify;">
- To czemu ten wilkołak powiedział, że nasłała go Pani Ciemności?- zapytała już spokojniejszym głosem Katerina. Ona chyba też zrozumiała, że coś tu nie pasuje.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tylko, że ktoś widać miał stare informacje. Ja nie nazywam się Pani Ciemności i zresztą żadna królowa się tak nie nazywała. Ja nazywam się Władczyni Feniksa- powiedziałam, a mina Kateriny z każdą sekundą robiła się coraz bardziej zdezorientowana. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale... ale przecież wskazał Heradę, gdy spytałam się gdzie znajdę Panią Ciemności- powiedziała jakby do siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To rzeczywiście dziwne- odpowiedziałam, a po kilku minutach ciszy, każda z nas zrozumiała, że konwersacja dobiegła końca.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To co teraz ze mną zrobisz?- zapytała ze zrezygnowaniem Katerina.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W jakim sensie?- zapytałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wtargnęłam do twojego pałacu i oskarżyłam cię o próbę morderstwa. Chyba powinnaś mnie za to ukarać w jeden z tych twoich okrutnych sposobów- powiedziała, a mi do głowy wpadła genialna myśl.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ukarzę cię- powiedziałam, a Katerina otworzyła szerzej oczy.- Zostaniesz tu i razem z Lukiem pomożecie mi odkryć kto mnie wrabia. Zgoda?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zgoda- odpowiedziała Katerina i uścisnęła moją dłoń. </div>
Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-52804346690215592072014-06-28T06:11:00.000-07:002014-12-31T06:16:00.742-08:00Rozdział 20<i><u>OGŁOSZENIA PARAFIALNE!</u></i><br />
<i>Wiem, że rozdział dodałam dosć szybko, ale nie mogłam się opanować.Wiem, pięciu komentarzy nie było, ale widocznie, nie zasługuję na aż pięć komentarzy. Trudno. Mam teraz tyle pomysłów!</i><br />
<i>Skończył mi się szlaban, a poza tym, możecie być pewni, że rozdziały będą pojawiały się częsciej. </i><br />
<i>Czemu? Jadę na kolonię i dlatego. Wiem, że to trochę dziwne, żeby na koloniach pisać notki, ale sprawa jest dosć smutna. Przez trzy tygodnie nie zobaczę mojej bliźniaczki. Co prawda na co dzień skaczemy sobie do gardeł, ale chyba każdy kto ma bliźniaka by to zrozumiał. Tym bardziej, że ja mam kolonię w górach, a ona nad morzem. Nieciekawa sprawa, nie?</i><br />
<i>Mam dla was jeszcze dwie wiadomosci.</i><br />
<i>Pierwsza jest taka, że w najbliższym czasie zmieniam adres bloga na:</i><br />
<i>http://i-can-see-you-darker-side.blogspot.com/</i><br />
<i>Radzę wam zapamiętać, a jesli zapomnicie to po prostu wpiszcie sobie w google 'Opowiadanie o The Originals' i znajdziecie tam The Originals Story. </i><br />
<i>Druga wiadomosć jest taka, że wiem już mniej więcej ile rozdziałów ma mieć częsć II. Planuję ich około 10-14, a przypominam, że mamy już 5. Częsć II będzie ostatnią częscią na TYM blogu, co nie oznacza, że to koniec opowiadania. Mam zamiar zrobić jeszcze dwie częsci, jednak na innym blogu. Czemu na innym? Bo w nich zawrę zupełnie inny wątek i dodam zupełnie innych bohaterów. Link do drugiej częsci brzmi:</i><br />
<i>http://no-one-can-save-me-now.blogspot.com</i><br />
<i>Dodam, że blog już istnieje, ale posty do niego zacznę dodawać po zakończeniu tej czesci.</i><br />
<i>Mam do was pytanko. Wie ktoś z was jak zmienić nick na koncie google, bo ta Ella zaczęła mnie trochę nudzić? </i><br />
<i>4 KOMENTARZE= NASTĘPNY ROZDZIAŁ</i><br />
<i>To tyle, przejdźmy do rozdziału.</i><br />
<i><br /></i>
<i>---------------------------------------------------------------------------------</i><br />
<i> </i><br />
<div style="text-align: justify;">
<i> </i> Stałam, a napięta strzała tylko czekała żeby ją wypuscić. Nie chciałam jej wypuscić. Nie! Ale wiedziałam, że jesli ta strzała nie zostanie wypuszczona, to, życie wszystkich moich bliskich zostanie takie same, a Mocarstwo Cienia nie zostanie obalone. To było jak zwalczanie zła mniejszym złem. Ale za jaką cenę? Klaus mi tego nie wybaczy, nawet jesli wysunę konkretne argumenty. Kątem oka zauważyłam ponaglające spojrzenie ojca i przestraszoną i zaciekawioną jednoczesnie twarz Luke'a. Wiedział, że jesli się zawaham, to cały plan runie jak domek z kart. Ale ja się nie zawahałam. Wypusciłam strzałę, która jak w zwolnionym tempie przeleciała kilka metrów dystansu, by przeszyć serce Elijahy na wylot. Później zobaczyłam tylko wierzgająca się resztkami sił i krzyczącą Rebekę i zwisające z pala zwłoki Elijahy. Później nastała ciemnosć...<br />
<br />
Obudziłam się w kańciastym, mrocznym pomieszczeniu. W srodku nie było nikogo. To była ryzykowna decyzja z mojej strony, ale zaczęłam gorzko płakać w poduszkę. Wtedy drzwi się otworzyły, a ja ujrzałam w nich osobę której spodziewałam się najmniej. Do pokoju weszła drobna brunetka o wielkich oczach.<br />
- Jessica!- krzyknęłam i wstałam, by usciskać przyrodnią siostrę. Zawsze to z nią miałam najlepszy kontakt. Może to dlatego, że ona też była wyrzutkiem? Była starsza ode mnie, ale nie liczyła się jako potomstwo mojego ojca ponieważ była z innej matki. Własnie dlatego ja byłam uważana za najstarszą. Kiedys nawet chciała ze mną uciec, ale nie mogła- była w ciąży. Przytuliłysmy się na przywitanie jak dwie siostry po długiej rozłące.<br />
- Co się stało? Czemu zemdlałam?- zapytałam.<br />
- Też się cieszę, że cię widzę- zironizowała Jess i napotkała przy tym moje ciekawskie spojrzenie.- Nie wiem, chyba zemdlałaś z przemęczenia. Ale na wszelki wypadek pobrałam ci krew. Powiedz, ile czasu nie piłaś krwi?- zapytała, a ja zaczęłam przeliczać dni. Tyle się wydarzyło, że kompletnie zapomniałam o pragnieniu!<br />
- Dużo- odpowiedziałam, bo nie chciało mi się przeliczać, a Jessica podała mi worek z krwią. Szybko zabrałam się do jego opróżniania. Dopiero teraz zauważyłam, że moja siostra ma smutną minę. Widać, że jest nieszczęśliwa. Postanowiłam zmienić temat na przyjemniejszy.<br />
- A co z dzidziusiem?- zapytałam. Wiedziałam, że już się urodził, ale zastanawiałam się, gdzie jest?<br />
- Poroniłam w ósmym miesiącu- odpowiedziała i jeszcze bardziej zmarkotniała. Brawo, Luno! Ty to potrafisz pocieszać ludzi!<br />
- Przepraszam...- bąknęłam, a wtedy drzwi szeroko otworzyły się i wbiegł do nich jeden z moich kuzynów.<br />
-Luno, przybyła jakaś wampirzyca. Mówi, że musi się spotkać z panią ciemności- powiedział, a ja już wychodziłam, kiedy usłyszałam jak Jessica szepcze mi do ucha.<br />
- Dziś o 18.00 na dachu gmachu. Wszystko ci opowiem- powiedziała, a ja wyszłam.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bonnie stała nad wielką mapą Izraela na której rozsypała jakiś dziwny pył. Z rękoma rozłożonymi szeroko szeptała jakieś zaklęcia. Nigdy nie widziałem z bliska wiedźmy odprawiającej czary, więc mnie to zainteresowało. Bennettówna z wielkim skupieniem patrzyła na pył. Każdy nerw na jej twarzy był wyjątkowo napięty. Wyglądało to tak hipnotycznie, że mógłbym oglądać to wiekami. Nawet doznałem weny i naszła mnie ochota na namalowanie obrazu, ale wiedziałem, że to ani miejsce, ani czas na takie rzeczy. Nagle pył zaczął poruszać się, formując w prostą kreskę która wkrótce zaczęła rozrastać się i rozchodzić na wszystkie strony. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Co się dzieje?- zapytałem na co Damon pchnął mnie łokciem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ćsiii, ona musi się skupić- uciszył mnie starszy Salvatore. Nie mając zamiaru na dłuższe czkanie wybiegłem z leśniczówki w wampirzym tempie. Musiałem się przejść. I zapalić. Wcześniej nie paliłem, ale zmusiły mnie okoliczności. Będąc już bardzo daleko od leśniczówki zapaliłem papierosa i głęboko zaciągnąłem się dymem. Wiedziałem, że kiedy Bonnie zrobi swoje Salvatore'owie mnie znajdą. Wszedłem na drzewo i zapaliłem jeszcze jednego papierosa. Kiedyś, wraz z całym moim rodzeństwem złożyliśmy przysięgę- Zawsze i na zawsze. Ale los nie pozwolił nam jej dotrzymać i zostawił mi tylko Rebekę i Elijahę i obiecałem sobie, że wyciągnę ich i Lunę stamtąd całych i zdrowych i zrobię to, nawet jeśli będę musiał przeszukać cały świat wliczając w to piekło. Wiem, że oni zrobili by dla mnie to samo. Szczególnie Elijah. Nadal nie jestem przychylny co do jego rycerskich zasad, ale każdy żyje tak jak chce, a muszę przyznać, że tylko on był przy mnie nawet w tych najczarniejszych chwilach. Był z nami wszystkimi. Zawodziłem wielu ludzi i nie przeszkadzało mi to w ogóle. Właściwie do teraz nie przeszkadza, ale oni to co innego. Nie mam nikogo. Luna? Błagam! Jest taka sama jak ja, ucieknie od nas gdy tylko unormuje swoje sprawy i będzie układać swoje życie, urządzając krwawe orgie. Taka jest prawda. Właściwie, ja też nie wróże nam czegoś większego. Prawda, coś do niej czuję, ale nie mam zamiaru układać sobie z nią życia. Jest zbyt podobna do mnie. Innymi słowy, oboje nie nadajemy się do stałych związków. Nawet wiem już jak by wyglądało nasze życie gdy wszystko się skończy. a powrócę do Nowego Orleanu i dalej będę terroryzował wiedźmy, Luna znów będzie podróżować po świecie, zabijając wszystko co się rusza, Elijah wróci do Mystic Falls i będzie starał się o względy Eleny, a Rebekah znów będzie próbowała spotykać się za moimi plecami z Marcelem. Czyli znów typowa codzienność. Ani krzty zmiany. I dobrze. Mimo iż Luna znaczyła bardzo wiele, to patrząc na to co się stało na przestrzeni tych tygodni, to pluję sobie w brodę, że zabiłem tego cholernego Gary'ego. Gdyby nie to, nigdy bym jej nie poznał i żyłbym normalnie, merdając ogonem przed Caroline. Jak to się wszystko zmieniło...</div>
<div style="text-align: justify;">
Ni stąd, ni zowąd usłyszałem jakiś dźwięk. Dźwięk nie wróżący niczego dobrego. Męski krzyk i kobiecy śmiech. Coś było nie tak. Jeszcze bardziej utwierdził mnie w tym zapach krwi wyczuwalny w całym lesie. Pobiegłem szybko do leśniczówki. Światła były zapalone, ale z okien widać było więcej niż trzy sylwetki. Wspiąłem się na dach by z dachowego okna obejrzeć co się dzieje. Przed szlochającą nad sztywnym ciałem Damona Bonnie stały trzy dziewczyny. Jedna z nich w stalowym magicznym uścisku ściskała Stefana. Pierwsza, wyglądająca na przywódczynię była wysoka, chuda i miała strasznie jasne wręcz białe włosy. Za nią z lewej strony tą która trzymała Stefana okazała się moja znajoma Aline Diesierit. A obok niej jakaś mulatka z wielką blizną na ramieniu. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Boże, coś ty zrobiła!- krzyczała Bonnie spoglądając na Damona. Kątem oka zauważyłem, że jego klatka piersiowa powoli się porusza. Żył. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jestem bogiem, nazywam się Hanail Carter- odpowiedziała z wyższością spoglądając na Bennettównę. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Czego chcecie od Stefana!?- zapytała niemal płaczem. Była przerażona. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Od niego? Nic. Po co nam on? Po prostu musimy mieć na was jakiś haczyk- odpowiedziała, a Bonnie starła łzy rękawem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- po co haczyk?- dopytywała się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- przyszłyśmy po naszą księgę- odpowiedziała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jaką księgę?- zdziwiła się Bonnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powitaj wiedźmy z Klanu Diesierit- odpowiedziała blondynka. Wiedziałem, co muszę zrobić. W wampirzym tempie oberwałem jedna z gałęzi i łamiąc ją zrobiłem z niej kołek. Podbiegłem z szybkością światła do mulatki i łapiąc ją za szyję cofnąłem się do Bonnie i przyłożyłem nieznanej wiedźmie kołek do serca.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słyszałem, że chcesz negocjować- powiedziałem uśmiechając się tryumfalnie do Hanail, na co ona zrobiła zaciętą minę... </div>
</div>
<br />Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-51074459353547503182014-06-24T11:09:00.000-07:002014-12-31T06:15:38.603-08:00Rozdział 19<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"> </span>Stałam w wielkiej łazience mając przed sobą perspektywę ciepłej kąpieli. Nie miałam zamiaru zwlekać, nie myłam się od wieków, co mógłby poczuć nawet człowiek bez powonienia. Szybko zrzuciłam z siebie ubrania i wskoczyłam do wanny, rozkoszując się ciepłem rozchodzącym się po moim ciele.Długo jednak nie dane było mi się rozkoszować. Chwilę później do łazienki chichocząc z podekscytowania wpadły mama z dwoma moim siostrami- Potką i Astrid. Właściwie Potka nie szła, ale jak zawsze unosiła się o kilka centymetrów nad ziemią. Taka była jej moc- latanie, czym wyjątkowo się szczyciła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, moja kochana, w końcu podjęłaś właściwą decyzję- powiedziała mama i zatarła ręce, a mnie aż zemdliło od ilości fałszu w jej głosie.- No dziewczęta, zabieramy się za nią, dziś Powsanie Feniksa!- powiedziała mama i wraz z moimi siostrami, rzuciła się do robienia mnie na bóstwo. Powstanie Feniksa! Cóż za głupota. Wszystko polegało na ceremonii z okazji powstania nowego imperatora. Ale co miałam zrobić? To tradycja, a ja i tak nadwyrężyłam już zaufanie ojca, prosząc o wyciągnięcie Luke'a z więzienia i zrobienia z niego mojego doradcy. Luke'owi się to akurat spodobało, a właściwie chyba spodobała mu się Potka, ale jeśli nie chce skończyć wyssany w jakimś ciemnym korytarzu to muszę go odwieźć od pomysłu uwiedzenia Potki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na Feniksa! Co to ma być?- zdziwiła się Potka patrząc na moje nie przycinane od x lat paznokcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Efekty ucieczki z domu bywają różne- zironizowałam na co Potka się zaśmiała. Właściwie była jedyną osobą która była do mnie pozytywnie nastawiona po powrocie, bo na przykład Astrid i reszta mojego rodzeństwa starali się mnie po prostu tolerować. Nawet Faysy, Elenor i Amara, które traktują mnie jak najgorszego zdrajcę. Przecież zrobiłam to po części dla nich, a one nie chcą się do mnie nawet odezwać. Mam ich dość! Jestem Panią Ciemności od tygodnia i przez tyn tydzień powinny zauważyć, że nie robię tego z własnej woli! Egoistki. </div>
<div style="text-align: justify;">
Po około godzinie matka ustawiła mnie przed lustrem informując, że skończyła. Widok był oszałamiający. Przez chwilę zastanawiałam się czy to aby ja. Nawet nie wiedziałam, że mogę być taka ładna. Przed lustrem stała wysoka blondynka o włosach spiętych w luźny <a href="http://bi.kotek.pl/bloxlite/f640x640/74/75/5956ff68e6.jpg">kok</a> z kilkoma opadającymi pasmami. Twarz o idealnie muślinowej skórze wymodelowano kosmetykami na takim stopniu, że pięknością prawie dorównywałam Astrid. Ubrana byłam w starą, tradycyjną, ale przepiękną <a href="http://www.milionkobiet.pl/files/2012_08/glowne-71fa9c925fa9983b50d6b77672cd105d_0ae099.jpg">suknię</a>, przechodzącą z pokolenia na pokolenie do następnych <i>Królowych Feniksa.</i> Patrzą tak na siebie, a raczej na to co zrobił ze mnie makijaż, pomyślałam mimowolnie o Klausie i Stefanie którym na pewno bym się teraz podobała. </div>
<div style="text-align: justify;">
- I co, podoba się?- zapytała mama z nadzieją w głosie mama. Wiedziałam, że starała się być dla mnie znów jak matka, ale ani ja ani ona wiedziała, że to się nie uda. Wiedziałam jaka była dla mnie przedtem i ona też wie, że nigdy nie będzie dla mnie matką, chociaż podejrzewam, że ona też już dawno skreśliła mnie z listy swoich dzieci. </div>
<div style="text-align: justify;">
-Tak, wyglądam...- zaczęłam. Nie chciałam być dla matki zbyt miła, żeby nie myślała, że w kilka dni odkupi wszystkie swoje winy- jak nie ja- dokończyłam w końcu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To oczywiste, przecież ty nie jesteś ładna- zauważyła Astrid typowo siostrzanym tonem, a ja gdy mama nie patrzyła, bo poprawiała mi suknię, pogrzebałam trochę w jej umyśle.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wynocha z mojej głowy!- wrzasnęła tylko ukazując mi ostre kły i powoli wyrastające z dłoni na jej skinienie ostre paznokcie. To była jej moc- ostre paznokcie których używała jako pocisków, między innymi przeciwko mnie. Ja tylko uśmiechnęłam się do niej z wyższością. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Widzę, że diler odmówił sprzedania ci kolejnej działki?- zapytałam ze śmiechem w głosie, cały czas się grzebiąc w umyśle młodszej siostry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- nie twoje sprawa- warknęła, a mama spojrzała na nią mrożącym krew w żyłach spojrzeniem mówiącym 'Uspokój się!'.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idziemy- powiedziała zadowolona ze swojego efektu mama.- Już się zbierają.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Weszłyśmy na wielki pawilon na którym stała już wielka scena na której stał wieli tron, a obok niego mniejsze siedzenia. Dwa na trzy z nich zajmowali już Luke i tata, a ostatnie stało puste. Tron. Mój tron. Wokoło sceny siedziała już cała moja rodzina z głowami odwróconymi w moją stronę. Zanim zdążyłam dojść do tronu, mój ojciec wstał i przemówił.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Moi bracia! Moje siostry!- zaczął zwracając się w stronę zebranych, a ja tak jak przystało ustałam przed tronem. Nie wolno mi było na niego usiąść dopóki nie przejdę ceremonii.- Oto, stało się! Moja najstarsza latorośl- Luna zostanie <i>Królową Feniksa</i>!- krzyknął, a po widowni polały się dezaprobatyczne pomruki i kilka zawistnych słów skierowanych w moją stronę. ze strachem zauważyłam, że nigdzie nie ma Natalen.- Jednak zanim się to stanie, musi przejść rytuał!- powiedział, a zza przeciwnego końca sceny zaczął wysuwać się podest. Chwilę nie mogłam dostrzec co na nim jest, bo bardzo powoli się wysuwał, po chwili jednak zobaczyłam. Po jednej stronie podestu, przywiązana do pala stała Rebekah. Widać było, że ledwo trzyma się na nogach. Zazwyczaj promieniująca pięknem twarz teraz była cała we krwi i zmasakrowana. Ledwo unosiła powieki, ale w jej pustych oczach, gdy na mnie spojrzała zobaczyłam, rozczarowanie i ból, niezmierny ból. Nie mogłam odwrócić wzroku, lecz chciałam. Cała była tak zmasakrowana, że zwykłemu człowiekowi zrobiłoby się niedobrze na ten widok. Później jednak spojrzałam na drugą stronę podestu. Na drugim palu, nie tyle co stał, co wisiał przywiązany Elijah. Nie miał tyle siły co siostra, by stać, więc prawie siedział, a utrzymywał go tylko węzeł zawiązany u nadgarstków. Gdyby nie jego garnitur i tak już poplamiony krwią i czarne włosy, nigdy nie zorientowałabym się, że to on. Wyglądał jeszcze gorzej niż Rebekah. Widać poddali go wyjątkowo strasznym torturom, tylko zastanawiałam się, co musieli mu zrobić, żeby rany się nie zagoiły? Bo nie zagoiły się ani trochę. Były głębokie i obrzydliwe. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie wydłubali mu oka, ale później zorientowałam się, że gałka oczna jest na swoim miejscu, tylko, że jest na tyle zakrwawiona, że jej nie widać. Nie mogłam na to patrzeć, ale wiedziałam, że odwrócenie wzroku, lub zamknięcie oczu, będzie od razu zrozumiane jako słabość. Musiałam stać i patrzeć, nie mogąc nic zrobić. Ale najgorszy był ich wzrok, który mówił 'Zabij mnie. Byle szybko'. Chęć zemsty na ojcu wspięła się na wyżyny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A teraz, jako dopełnienie rytuału...- zaczął ojciec wręczając mi złoty łuk i jedną strzałę, należące do wielu pokoleń feniksów w tył. W tym momencie zrozumiałam co mam zrobić i z ledwością utrzymywałam łzy. To niemożliwe! Nie zrobię tego!- Musisz zabić jedno z nich, ale tylko jedno- rozkazał. Wiedziałam, że muszę to zrobić. Zwalczyć zło mniejszym złem. Wiedziałam, że jeśli nie zabiję jednego z nich on zabije dużo więcej niewinnych osób, a w tym Klausa i Stefana. Napięłam strzałę na cięciwie i spoglądając na zdziwone i przerażone wyrazy twarzy Rebeki i Elijahy, zadałam sobie pytanie: Które wybrać?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
--------------------------------------------------------------------------------</div>
<div style="text-align: center;">
Hahaha! Myśleliście, że skończyły mi się pomysły na zadziwianie was?! Jak chcecie monotonii to nie na tym blogu moi drodzy!</div>
<div style="text-align: center;">
A teraz tak na serio.</div>
<div style="text-align: center;">
Wiem, że pewnie się nie spodziewaliście i za beznadziejność tego rozdziału, macie chęć mnie zabić, ale miałam pomysł, ale jakoś źle mi wyszło ujęcie go w słowach. Co do częstotliwości dodawanych notek, to obejrzałam sobie trochę odcinków <i>Czasu Honoru</i> i doznałam nagłej weny, więc rozdział jest.</div>
<div style="text-align: center;">
UWAGA PODNOSZĘ POPRZECZKĘ:<br />
5 KOMENTARZY=NASTĘPNY ROZDZIAŁ!<br />
Liczę na wasze opinię,</div>
<div style="text-align: center;">
Ella </div>
Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-23362192184601250882014-06-19T05:37:00.001-07:002014-12-31T06:15:18.374-08:00Rozdział 18<div style="text-align: justify;">
<div>
Siedziałam smętnie na kanapie przypatrując się nerwowo bawiącej się nitką Bonnie. Nie wiedziałam po co mnie tu wezwano, ale wiedziałam, że to nic dobrego. Nikt z własnej woli nie chciałby ze mną współpracować. Oparłam się dłonią o zimną tapicerkę kanapy i czekałam aż ktoś zabierze głos. Chciałam by to szybko się skończyło. Po kilku minutach ciszy głos w końcu zabrała Elena.</div>
<div>
- No więc, Katherine, pewnie zastanawiasz się czemu tu jesteś?- zapytała, a ja z premedytacją, by zdenerwować mojego sobowtóra wpatrywałam się w paznokcie lewej ręki bez słowa.- Widzę, że nie za bardzo interesuje cię to co mam do powiedzenia? Ale może bardziej zainteresuje cię to, jeśli powiem, że chodzi o Stefana i Damona?- powiedziała i uśmiechnęła się, patrząc na moją reakcję. Momentalnie się ożywiłam.</div>
<div>
- Co?...- zapytałam, a Bonnie wraz z Eleną zaczęły opowiadać mi o najściu Klausa i tej...Luny. Z każdym słowem coraz trudniej było mi uwierzyć w historię opowiadaną przez Gilbert i Bennettównę. Po całej opowieści opadłam bez sił na fotel.</div>
<div>
- Stefan współpracuje z Klausem? Znowu?- dopytywałam się.</div>
<div>
- Na to wygląda. Poza tym, Bonnie mówi, że pomiędzy Luną, a Stefanem wyczuła dziwną więź.- wytłumaczyła Elena, jakby zostawiając sobie chwilę do namysłu.- Emocjonalną więź- dokończyła, po czym dała mi chwilę by to sobie wszystko porządnie przemyśleć. Co ja mam o tym myśleć? Przecież nie ma co walczyć z Klausem, a jeśli to co dziewczyny mówiły o Lunie jest prawdą, to znaczy, że mamy kolejnego wroga nie do pokonania. </div>
<div>
- Dalej nie rozumiem po co tu jestem?- zapytałam, a Elena z dziwnym wyrazem twarzy ściągnęła brwi.</div>
<div>
- Żeby pomóc nam ich znaleźć-odpowiedziały obie jednocześnie, a ja tylko zaśmiałam się krótko i wybiegłam w wampirzym tempie z domu Salvatore'ów. Jedyne co za sobą słyszałam to krótkie nawoływania Eleny, składające się w krótkie słowo 'suka'. Muszę powiedzieć szczerze, że nie mam zamiaru im pomóc. Już raz zdenerwowałam Klausa i nie mam zamiaru ryzykować jeszcze raz. Biegłam po lasach Mystic Falls, prawie nic nie robiąc sobie z tego, że prawie uderzałam w drzewa. Po moim policzku spływały łzy. Płakałam z powodu Stefana, mimo iż obiecałam sobie, że nie będę tego robić. Los nie dał mi jednak długo rozmyślać. W ułamku sekundy usłyszałam dziwny świst nad uchem i momentalnie odskoczyłam o dwa metry w bok. Przede mną stał barczysty brunet z kołkiem w ręku, wilkołak.</div>
<div>
- Co do...- zaczęłam, ale wilkołak nie pozwolił mi dokończyć. Rzucił się na mnie, kierując kołek w moją pierś. Szybko złapałam go i zaczęłam od siebie odciągać. Wilkołak był jednak silniejszy. Rzucił mnie na ściółkę i przycisnął swoim ciałem. Złapałam go za rękę, z całych sił próbując odciągnąć kołek od mojego serca. Wystarczyła jednak chwila nieuwagi bruneta bym wyrwała mu kołek z dłoni i rzuciła go na bok. Wilkołak rzucił się na mnie z pięściami, jednak nie dało to dużego efektu. Złapałam go za szyję i uniosłam kilka centymetrów nad ziemię.</div>
<div>
- Kto cię przysłał?- zapytałam ostro, a gdy wilkołak nie odpowiadał, mocniej zacisnęłam dłoń na jego szyi.- Gadaj- zażądałam. Wilk najpierw długo się krztusił, a później zaczął mówić.</div>
<div>
- Ja...ja...przysłała...mnie- zaczął, co chwila krztusząc się, albo własną krwią, albo śliną-...Pani Ciemności- powiedział, ze strachem w oczach.</div>
<div>
- Gdzie ją znajdę?- zapytałam tonem nie znoszącym sprzeciwu.</div>
<div>
- Ja nie mogę... powiedzieć- sprzeciwił się.</div>
<div>
- A ja mogę. Mogę wyrwać ci serce- odpowiedziałam z furią w oczach.</div>
<div>
-Ona...ona- zaczął, ale nie dokończył. W wolną dłoń wcisnął mi małą karteczkę. Spojrzałam na karteczkę i wypisany na niej adres. </div>
<div>
- Dzięki- powiedziałam i wyrwałam brunetowi serce, po czym odrzuciłam zwłoki na bok.</div>
<div>
- Pani Ciemności, idę do ciebie!- krzyknęłam sama do siebie.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
***</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Wszedłem do starego zatęchłego domu Bennettów. Wszystko pachniało tu wilgocią i zgnilizną. Dużo się zmieniło od czasu, kiedy byłem tam ostatni raz posiadłość Bennettów była w nienaruszonym stanie. Poza tym po oczach buchało zupełnie inne wnętrze. Było ciemno, okna zasłonięte były tiulowymi zasłonami od których dobrania kolorów, człowiekowi zbierało się na wymioty. Poza tym, wszędzie walały się dymiące i śmierdząc niczym zatęchłe drewno kadzidła. W korytarzu nie było nikogo, więc wraz ze Stefanem i Damonem pokierowaliśmy się do salonu z którego wydobywały się czyjeś stłumione śpiewy. Już miałem otworzyć stare drzwi, gdy nagle uchyliły się one wyszła przez nie Bonnie w przewiewnej, zielonej sukni nadającej się tylko dla taniej wróżki telewizyjnej.</div>
<div>
- Co wy tu robicie?!- zapytała spanikowana, przyciszonym głosem, zamykając za sobą drzwi.</div>
<div>
- Przecież powiedziałem, że wrócę- uciął jej pretensje Damon.</div>
<div>
- Ale nie wiedziałam, że tak szybko! Nie widzicie, że mam sabat czarownic?- skarciła nas Bonnie.</div>
<div>
- Nie zapominaj do kogo mówisz!- upomniałem ją donośnym tonem, ani trochę nie zwracając uwagi na sabat czarownic odbywający się niedaleko mnie. Bonnie spojrzała na mnie krytycznym wzrokiem. Wiem, że mnie nie lubiła. Nikt w Mystic Falls mnie nie lubił, ale co z tego? Jeśli mi nie pomoże to może się dla niej źle skończyć.</div>
<div>
- Dobrze, powiem siostrom, że muszę opuścić sabat. Idźcie już do lasu, spotkamy się przy starej kostnicy- powiedziała, a my oddaliliśmy się, zgodnie z jej instrukcjami.</div>
<div>
Nad lasem słońce już zaszło, a wiatr nie dął tak mocno jak na początku, ale to wcale nie oznaczało, że chociaż trochę się ociepliło. Na Bonnie czekaliśmy już z godzinę i nie kryję, że kończyła mi się cierpliwość. Czy jej się wydaje, że może ze mną pogrywać? Zaczynałem się już denerwować, co nie znaczy dla niej dobrze. kilka razy zabijałem wiedźmy, ale trzeba przyznać, że ich krew jest okropna. Ale jak będzie trzeba, to się przemęczę. Na szczęście Bennett po chwili zauważyliśmy czyjąś sylwetkę brnącą ku nam. Chwila, to dwie osoby! Dopiero gdy podeszły zauważyłem, że to Bonnie, tyle, że w towarzystwie Caroline. Jeszcze jej tu brakowało!</div>
<div>
- No, czego chcieliście?- zapytała Bonnie krzyżując ręce na klatce piersiowej.</div>
<div>
- Mamy do ciebie bardzo ważną sprawę- odezwał się Stefan.</div>
<div>
- To wiem, Damon mi powiedział i powiedział też, że mam nie mówić Elenie o tym, że wiem co się z wami dzieje, przez co musiałam kłamać jej prosto w oczy!- uniosła się Bonnie, ale mnie bardziej intrygowało to, że Caroline stała cały czas bez ruchu nic nie mówiąc.</div>
<div>
- Po co ją przyprowadziłaś?- zapytałem, wskazując na pannę Forbes.</div>
<div>
- Bo wiem, że w jej obecności nic mi nie zrobisz- odpowiedziała wiedźma, a ja zaśmiałem się pod nosem.</div>
<div>
- Ach, Bonnie, Bonnie... tamte czasy już dawno minęły, Caroline już mnie nie interesuje- odpowiedziałem, a Bennett uniosła wysoko brwi, a Caroline zrobiła obrażoną minę, mimo starania się jej ukrycia.</div>
<div>
- Może przeszlibyśmy do rzeczy?- zaproponował Stefan, a wszyscy równo kiwnęli głowami. Damon zaczął wyjawiać swój plan w którym Bonnie miałaby pomóc nam zlokalizować Siedzibę Darknessów, a my mielibyśmy pod pozorem audiencji u wodza uwolnić Lunę. Plan był kretyński, ale mógł się udać. Jednak to bardzo trudne, bo każdy musi idealnie znać swoje role.</div>
<div>
- Dlaczego miałabym pomóc tej suce?-zapytała Bonnie, po zakończeniu tłumaczeń Damona.</div>
<div>
- A może dlatego, że mamy coś co cię przekona?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie.</div>
<div>
- Niby co?- zapytała z wyższością Bonnie, a ja wyciągnąłem zza płaszcza małą starą książkę.</div>
<div>
- To jest księga czarów czarownic z najstarszego na świecie klanu Amorosio. Wątpię byś się na to nie zgodziła-</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
------------------------------------------------------------------------------------------------------------</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Mamy kolejny rozdzialik!</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>I nie ma Luny! Haha, nie ma, bo chcę was jeszcze trochę podenerwować :)</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Poza tym, ten rozdział wydaje mi się słaby, więc nie wiem, czy dobrze się wam go będzie czytać.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Mam nową zasadę!</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Za 4 komentarze dodaje nowy rozdział!</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Pozdrawiam,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Ella.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-16088488691299102722014-06-07T23:52:00.000-07:002014-12-31T06:15:00.317-08:00Rozdział 17<i><u><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Wiem nawaliłam.</span></u></i><br />
<i><u><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Ale to wszystko da się wytłumaczyć. </span></u></i><br />
<i><u><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Mam gminny internet i dopiero dziś włączyli mi internet, a laptop mamy z którego korzystałam jest w naprawie.</span></u></i><br />
<i><u><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Przy okazji chcę wam pokazać zwiastun części drugiej który zrobiła dla mnie kochana Hariet Styles ze Zwiastunowni:</span></u></i><br />
<i><u><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">https://www.youtube.com/watch?v=lQHZpqiCBz4</span></u></i><br />
<i><u><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Poza tym w czerwcu rozdziały będą pojawiać się rzadziej, bo mam szlaban na kompa, ale w lipcu obiecuję napisać więcej.</span></u></i><br />
<i><u><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> Zapraszam do czytania,</span></u></i><br />
<i><u><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Ella</span></u></i><br />
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i><u><br /></u></i>
</span><br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 115%;">-Dlaczego miałabym ci
wierzyć?- zapytałam podejrzliwie. </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">Jakoś</span><span style="line-height: 115%;"> wątpiłam by </span>Natalen<span style="line-height: 115%;">
powiedziała mi prawdę. Nawet taką prawdę. Miażdżącą prawdę.
Czułam się okropnie na </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">myśl</span><span style="line-height: 115%;">, że to mogłoby być prawdą. Nie
mogło. Nie pozwalam! Starałam doprowadzić się do równowagi. To
na pewno nie prawda. Niby dlaczego ojciec s</span>cigłaby<span style="line-height: 115%;"> mnie przez
tysiące lat i próbował zabić? A może to tylko tak wyglądało?
Może wcale nie chciał mnie zabijać? </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 115%;">- Wierz w co chcesz, ale
wiesz, że preferuje nawet najgorszą i </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">najboleśniejsza</span><span style="line-height: 115%;"> prawdę-
Powiedziała </span>Nat<span style="line-height: 115%;"> i wyszła z lochów. Ostatnie co zobaczyłam to jej
majaczącą w </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">ciemności</span><span style="line-height: 115%;"> sukienkę. Zostałam sama z milionem pytań.
Może jednak trzeba było chodzić na historię rodu kiedy była
okazja? Teraz przeżywam katuszę nie tylko fizyczne. Zaraz, przecież
ja nie odczuwam katuszy fizycznych. Ojciec wcale mnie się nade mną
nie znęcał ani mnie nie bił. To się robiło coraz dziwniejsze.
Pierwszy raz w życiu straciłam kontrolę nad tym co się wokół
mnie działo. No i zostawał jeszcze jeden problem, moje siostry. Nie
wiedziałam nawet czy jeszcze żyją. Ojciec nie </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">zawahałby</span><span style="line-height: 115%;"> się
przecież ich zabić tylko po to by wzbudzić we mnie strach. Taka
była straszna prawda. Nie </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">zawahałby</span><span style="line-height: 115%;"> się zabić własnych córek </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">jeśli</span><span style="line-height: 115%;"> byłoby to konieczne by ratować własną skórę. Przeszedł
przeze mnie dreszcz. </span>Własnie<span style="line-height: 115%; text-indent: 1.25cm;"> dlatego nie chcę mieć dzieci. Bo boję
się, że też nie będę miała skrupułów przed zabiciem ich, co
byłoby bardzo </span>prawdopodobne<span style="line-height: 115%; text-indent: 1.25cm;">. Nienawidzę się za to, ale to prawda.
Jestem taka jak on i nic tego nie zmieni. Nie da się tego zmienić.
Jestem potworem. Nawet Klaus przy mnie to </span>pikus<span style="line-height: 115%; text-indent: 1.25cm;">. Zawsze bałam się w
życiu dwóch rzeczy- </span>miłosci<span style="line-height: 115%; text-indent: 1.25cm;"> i tego, że stanę się taka jak ten
psychopata. Teraz boję się tylko jednej, bo już jestem taka jak
on. Ten parszywy </span>swiat<span style="line-height: 115%; text-indent: 1.25cm;"> mnie zmienił. Zgniłam od </span>srodka<span style="line-height: 115%; text-indent: 1.25cm;">. A najgorsze
w tym jest to, że nie chcę niczego zmieniać. To doprowadza mnie do
płaczu, ale jak głęboko bym nad tym nie </span>myslała<span style="line-height: 115%; text-indent: 1.25cm;"> to i tak dojdę
do wniosku, że pasuje mi to kim, a raczej czym teraz jestem. I on to
wie. Zna moją największą </span>słabosć<span style="line-height: 115%; text-indent: 1.25cm;">. Mój ojciec wie, że przez te
lata udało mu się zmienić mnie w potwora i dzięki temu zna moje
słabe punkty.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 115%;">- Czuję </span>kłopociki<span style="line-height: 115%;">-
usłyszałam </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">czyjś</span><span style="line-height: 115%;"> </span>donosny<span style="line-height: 115%;"> głos zza </span>sciany<span style="line-height: 115%;">.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Co? Ktos tu jest?-
zapytałam rozglądając się dookoła. Dałabym sobie głowę uciąć,
że głos dochodził zza sciany na której opierałam plecy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Nie, mówisz do cienia.
Oczywiscie, że jestem- zironizował głos.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 115%;">- Kim </span>jestes<span style="line-height: 115%;">?- dopytywałam
się. Rzadko się </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">zdarzało</span><span style="line-height: 115%;">, żeby w naszych lochach tkwił </span>ktos<span style="line-height: 115%;">
oprócz mnie. W końcu przestanę się nudzić!</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 115%;">- </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">Wątpię</span><span style="line-height: 115%;">, żeby to było
ważne- zbył mnie kompan zza </span>sciany<span style="line-height: 115%;">.- Ale widzę, że w końcu robi
się </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">ciekawie</span><span style="line-height: 115%;">.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 115%;">- Nie rozumiem o co ci
chodzi- przyznałam i z </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">powrotem</span><span style="line-height: 115%;"> oparłam głowę o </span>scianę<span style="line-height: 115%;"> zza
której dobiegały dźwięki. Nie </span>dosć<span style="line-height: 115%;">, że </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">dowiaduję</span><span style="line-height: 115%;"> się rzeczy o
których wolałabym nigdy nie wiedzieć to jeszcze jedyną osobą z
którą mogę porozmawiać jest ironiczny i irytujący głos zza
</span>sciany<span style="line-height: 115%;">. No to wpadłam.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 115%;">- O to, że chyba oboje
</span>jestesmy<span style="line-height: 115%;"> w trudnych sytuacjach- odparł, a ja zaczęłam zastanawiać
się nad tym czego ode mnie chce i skąd wie o mojej sytuacji. I
wtedy mnie </span>oswieciło<span style="line-height: 115%;">. Przecież skoro on siedzi za </span>scianą<span style="line-height: 115%;"> to
oznacza, że </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">słyszał</span><span style="line-height: 115%;"> moją rozmowę z </span>Natalen<span style="line-height: 115%;">!</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Skoro podsłuchałes moją
historyjkę i nie chcesz się przyznać jak się nazywasz to może
chociaż opowiesz mi o swojej 'trudnej sytuacji'?- Ostatnie dwa słowa
starałam się powiedzieć jak najbardziej irytująco.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 115%;">- Te </span>wscibskie<span style="line-height: 115%;"> baby-
uskarżał się, a ja czułam jak wysuwają mi się kły, co za
kretyn mówi takie rzeczy przy osobie która </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">jednym</span><span style="line-height: 115%;"> palcem rozszarpała
by go na strzępy. A, nie, </span>własciwie<span style="line-height: 115%;"> to teraz nie mam widoków, żeby
go zabić.- Dobrze skoro chcesz. Wydał mnie mój przywódca w darze.
To miała być </span>jakas<span style="line-height: 115%;"> ofiara czy </span>cos<span style="line-height: 115%;">. Szkoda tylko, że to musiałem
być ja. Cóż, zawsze wiedziałem, że nie jest godny zaufania.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Och, jak mnie to
wzruszyło- przejęłam pałeczkę ironii.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 115%;">- Możesz powstrzymać łzy.
Wydostanę się stąd szybciej niż się pojawiłem- powiedział, a
ja się </span>zasmiałam<span style="line-height: 115%;">. Niektórzy są naprawdę </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">żałośni</span><span style="line-height: 115%;">. Ale o dziwo,
podobało mi się </span>podejscie<span style="line-height: 115%;"> do życia tego </span>goscia<span style="line-height: 115%;">.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Jestes zabawny. Naprawdę
sądzisz, że wydostaniesz się z twierdzy rodu Darkness?- zapytałam.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Tak, sądzę- odpowiedział
szczerze. Nie powiem, był dosć specyficzny jesli tak można nazwać
bycie po prostu niepoprawnym optymistą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 115%;">- Mogę chociaż znać imię
szaleńca </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">który</span><span style="line-height: 115%;"> chce się wydostać z mojego domu?- zapytałam mimo
iż już raz pytałam go o imię.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Niech ci będzie. Jestem
Luke, Luke Aguirre.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /><br />
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">***</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /><br />
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 115%;">- Udało się, </span>zwialismy<span style="line-height: 115%;">-
powiedziałem upierając ręce na kolanach i dysząc </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">ciężko</span><span style="line-height: 115%;">.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 115%;">- Ni i co z tego?!- Wrzasnął
z zdenerwowany </span>Niklaus<span style="line-height: 115%;">.- Uciekamy od kilku dni, a </span>Rebekah<span style="line-height: 115%;"> i </span>Elijah<span style="line-height: 115%;">
dalej są w niewoli u tych psychopatów! Uciekanie nic nam nie daje
na </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">dłuższa</span><span style="line-height: 115%;"> metę!- </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18.399999618530273px;">Westchnąłem</span><span style="line-height: 115%;"> cicho. Klaus
miał rację, ale co z tego? Nic się nie dało zrobić. Przecież
nie napadniemy we dwójkę na twierdzę Darknessów. Ale obaj
czulismy ból. Uciekalismy jak tchórze zamiast pomóc. Klaus
cierpiał z powodu rodzeństwa, a ja z powodu Luny. Odkąd zniknęła,
czuję jakby blokada w moim mózgu pękła i co chwila wracają do
mnie coraz to nowe wspomnienia. Kocham ją jak siostrę. Podejrzewam,
że uczuć z przed stu dwudziestu lat nie udało się przywrócić,
ale powróciła chociaż ich mała cząstka. Po chwili usłyszałem
dźwięk łamanej gałęzi. To Klaus ze złosci wyłamał gałąź w
jakims starym dębie.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Rozumiesz, Stefanie? To
nic nie da- powiedział łamiącym się głosem, a ja przytaknąłem
skinięciem głowy.
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- A ja mam pomysł-
usłyszałem za sobą głos mojego brata. Nie mogłem uwierzyć w to,
że go słyszę. Przecież uciekł już przy natarciu ojca Luny gdy
napadlismy na Tylera. Od tej inwazji w ogóle go nie widziałem, a
teraz wraca?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Co to ma znaczyć?-
zapytałem prostując się dumnie.- Uciekłes od nas jak tchórz, a
teraz wracasz i myslisz, że wszystko jest w porządku? Nie jest-
powiedziałem ostro.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Jak chcesz wiedzieć
braciszku, to byłem tu i tam by jak najwięcej dowiedzieć się o
potencjalnym nieprzyjacielu.- Powiedział i ze smiechem w oczach
spojrzał na rozgorączkowanego Klausa. - Przy okazji byłem u naszej
'znajomej' wiedźmy, Bonnie od której dowiedziałem się wielu
ciekawych rzeczy...- Mówił dalej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Co ty planujesz?-
Zapytałem poważnym tonem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Poprawka, co MY planujemy
braciszku- poprawił mnie starszy brat i spojrzał na mnie wiercącym
spojrzeniem.- Jedziemy do Mystic Falls, do Bennettów-</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /><br />
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">***</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /><br />
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Więc twierdzisz, że to miałoby
cos dać?- Zapytałam Luke'a podejrzliwie. Jego plan był dobry, ale
nadal nie byłam pewna czy wypali. Muszę przyznać, że przekonał
mnie jego niecodzienny pomysł. Miał chłopak zmysł, trzeba
przyznać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- A co mogłoby pójsć nie tak?-
Zapytał z ironią w głosie. Wsród jego wad powinnam jeszcze
dopisać, że jest zbyt pewny siebie. Widać, że mój ojciec jeszcze
się nad nim nie znęcał. Gdyby tak było, straciłby ten swój hart
ducha.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Oprócz wszystkiego, to nic-
odparłam bez przekonania, ale i tak miałam zamiar wcielić jego
plan w życie. Rozmowa urwała się. Podejrzewam, że Aguirre
analizuje w głowie kolejne dziwne plany. Westchnęłam i
przemyslałam sobie wszystko od nowa. Plan był dobry, ale kruchy.
Jeden fałszywy ruch i koniec z nami oboma. Ale Luke zdawał się to
wiedzieć. Po piętnastominutowej rozmowie zdołałam wywnioskować,
że lubi ryzyko. Ja też wiele razy stawiałam wszystko na jedną
kartę, ale narażenie się na smoczą furię mojego ojca nie za
bardzo mi się usmiecha. Ale jeśli dobrze zrozumiałam plan i
wykonam go zgodni z wytycznymi, to już nigdy nie będę narażona na
jego furię. Na mysl dodawała mi odwagi. Co nie zmieniało faktu,
że zadanie nie było diablo trudne. Ale jak trzeba, to trzeba. Mojhe
rozmyslania przerwał głosny pisk drzwi. Po chwili zobaczyłam przed
sobą czyjes mosiężne buty. O wilku mowa. Mój tatus mnie
odwiedził! Przez chwilę oboje mierzylismy się wzrokiem po czym
mówi ojciec rzekł.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Słyszałem, że Natalen
powiedziała ci prawdę?- Zapytał, ale to nie brzmiało jak pytanie.
Brzmiało jak fakt.- Możesz być pewna, że zapłaciła za swój
błąd- powiedział jakby dla informacji pokazując mi swój bat z
elektrum. Nie potrzebowałam tej informacji. Domysliłam się co
zrobił Natalen zanim jeszcze mi to powiedział.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Myslałam, że jest twoją
ulubienicą?- zironizowałam. Nie chciałam okazywać słabosci.
Pierwszy raz w życiu zrobiło mi się żal Nate.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Była, ale popełniła błąd
którego jej nie wybaczę- zadeklarował ojciec.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Wybaczać to ty nigdy nie
potrafiłes- droczyłam się dalej z ojcem próbując go sprowokować.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Przestań, bo jestes naprawdę
żałosna z tymi próbami sprowokowania mnie. Przejdźmy po prostu do
rzeczy- Powiedział, a mnie w końcu zainteresowała rozmowa. A więc
gdy plany ojca na złamanie mnie się zawaliły to Rogen chce przejsć
do bezposredniej gry? Ciekawe. Chyba musi być na
skrajuwytrzymałosci, albo brakuje mu czasu. Raczej to drugie. Mój
stwórca jeszcze nigdy nie wpadł w histerie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- O tym, że zrobiłes ze mnie
potwora, żebym stała się następczynią tronu?- zapytałam z
wyższoscią.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Widzę, że nie masz pojęcia o
prawdzie- powiedział i zasmiał się krótko. Otworzyłam szerzej
oczy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Prawdzie?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Żyjesz w iluzji moja droga, ale
nie wiem czy chcesz by cię z niej wyciągnąć?- zapytał, a ja nie
wiedziałam co powiedzieć. Czego jeszcze o sobie mogę się
dowiedzieć?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 115%;">- Chcę wiedzieć- </span><span style="line-height: 18.399999618530273px;">zdecydowałam</span><span style="line-height: 115%;">, a
mój ojciec </span>usmiechnął<span style="line-height: 115%;"> się złowieszczo.</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Zacznijmy od początku. Więc, gdy
się urodziłas nie wiedziałem co robić. Twoja matka była
człowiekiem. Mój ojciec, a twój dziadek kazałby pewnie was obie
zabić, choć ty urodziłas się wampirem. Przemieniłem twoją matkę
w wampira i przez trzysta lat żylismy szczęsliwie. Miałas wtedy
około trzech lat ludzkich. Niestety ktos doniósł twojemu dziadkowi
o przeszłosci twojej matki, o tym, że urodziła cię jako człowiek.
Jak wiesz jest to zakazane, bo wtedy wampir jest słabszy. Dziadek
więc zamiast karać mnie zabijając naszą matkę chciał ukarać
nas oboje przez co zażądał twojej smierci. Twoja matka była
przerażona. Byłas jej pierwszym dzieckiem ,a wtedy jeszcze nie
wiedzielismy czy będziemy mieć ich więcej. Jednak mój ojciec miał
inny plan. Gdy już twoja matka była na skraju załamania wystawił
nam ultimatum. Albo cię zabijemy, albo zmienimy w jego prywatnego
potwora. To drugie tyczyło się tego, że oddamy cię do Klanu
Diesierit by zmienili cię w bezwolnego kukłę mojego ojca. Jednak
czary miały też cię wzmocnić. Sprawić bys była bezwzględna i
nie miała słabosci. Przez pierwsze dwa tysiące lat wszystko szło
po mysli twojego dziadka, jednak gdy skończyłas czternascie lat
ludzkich cos zaczęło się psuć. Nie słuchałas się nikogo i
robiłas co chciałas. Na początku myslelismy, że to chwilowe
osłabienie czaru, ale po kolejnych siedmiuset latach
zrozumienilismy, że to wcale ni osłabienie czaru. Czar po prostu
nie podziałał. Mój ojciec bez konsultacji z twoją matką podjął
wraz ze mną decyzję i zabiciu cię. Jednak sytuacja naprawdę
okazała się niebezpieczna gdy to ty zabiłas jego. To na początku
wydawało się niemożliwe, bo przecież prapierwotny może zabić
tylko młodszego od siebie prapierwotnego, a mój ojciec był od
ciebie dużo starszy. Wtedy odepchnęłem od siebie ojcowskie uczucia
i zrozumiałem, że żebys nas wszystkich nie pozabijała trzeba cię
złamać i sprawić bys czuła się zerem. Przyznam, że udało mi
się to. Gdy uciekłas ze swoimi siostrami poczułem ulgę. Mogłem
już nie bać się o swoje życie. Ale niestety niedługo
uswiadomiłem sobie, że bez ciebie nie przeżyje. Chciałem zasiać
w tobie strach do mnie, bys nie buntowała się na tronie. Teraz
rozumiesz?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Historia była długa i
wyczerpująca, ale ne tym się martwiłam. Jesli to wszystko prawda
to oznacza, że jestem po prostu nieudanym eksperymentem.
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Chwila, cos mi tu nie pasuje.
Jesli zabiłam dziadka gdy miałam około piętnastu lat ludzkich, to
czemu tego nie pamiętam?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Bo wspólnie z całą rodziną
zadecydowalismy, że dla bezpieczeństwa trzeba cię pozbawić tych
wspomnień- powiedział, a ja opadłam z sił. Zawsze mówili, że
dziadek umarł na skutek zjedzenia leku na wampiryzm, a teraz okazuje
się, że to ja sama go zabiłam?</span></div>
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br />
</span><br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Czy teraz, gdy wszystko już
wiesz, zgodzisz się razem ze mną, ramie w ramie rządzić naszym
rodem?- Zapytał, a ja zawachałam się nad odpowiedzią. Szybko
odpowiedziałam na pytanie...
</span></div>
<i><u><br /></u></i>Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-73839543636603765702014-05-26T08:09:00.000-07:002014-06-19T08:00:27.000-07:00Zwiastun + Koniec Częsci Pierwszej!<div align="center">
<span style="font-size: large;">Na początek wszystkim chciałam pokazać mój cudowny zwiastun bloga który otrzymałam od Luny z Bajkowych Szablonów za co jestem jej bardzo wdzięczna.</span></div>
<div align="center">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div align="center">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=WkCIJeWV0eY"><span style="font-size: large;">https://www.youtube.com/watch?v=WkCIJeWV0eY</span></a></div>
<div align="center">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div align="center">
<span style="font-size: large;">Po drugie wraz z tym zwiastunem pragnę również ogłosić uroczysty koniec części pierwszej. Mogę wam tylko powiedzieć, że po drugiej części możecie się spodziewać jeszcze więcej akcji, bo zwrotów akcji i niespodziewanych zdarzeń będzie wiele. Chciałam również gorąco podziękować moim czytelnikom czyli Alice McGoodnes, Evenstran, Elose, Laurce i Artistic Smile za wasze komentarze i poświęcenie względem tygo, że wytrzymałyście ze mną te miesiące. Rodział 17 czyli 1 Rozdział części drugiej pojawi się 06.06. I na koniec mam niespodziankę. Mogę wstawić na bloga swoje zdjęcie, ale muszę wiedzieć, że chcecie. Jeśli będą pod tą notką chociaż trzy komentarze, że chcecie mnie zobaczyć, to wstawie swoje zdjęcie!</span></div>
Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-82090181469922233962014-05-12T12:24:00.003-07:002014-12-31T06:14:31.377-08:00Rozdział 16<div style="text-align: justify;">
<i><u>No więc jak pewnie wiecie niedawno napisałam, że zawieszam bloga.</u></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><u>Tak jednak się nie stało, bo okazało się, że nie mogę żyć bez was i mojego bloga.</u></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><u>Tak więc wznawiam działalność.</u></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><u>Mogę tylko poinformować, że notki będą się teraz pojawiać rzadziej więc uzbrójcie się w cierpliwość.</u></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><u>Jest jeszcze jedna sprawa. </u></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><u>Teraz napiszę pięć rozdziałów próbnych, bo nie wiem czy dalej prowadzić bloga.</u></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><u>Bo widzicie, przeglądałam ostatnio wiele blogów i zauważyłam, że niektóre mają po trzy rozdziały i pięć tysięcy wejść, a ja z tak małą ilością wejść i komentarzy chyba po prostu nie nadaję się na blogerkę. Więc jeśli możecie mi jakoś pomóc w tym kryzysie to pomóżcie proszę.</u></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><u>Namawiam też do głosowania w ankiecie.</u></i></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Leżałam w celi. Moje życie wlekło się bez końca. Mijały minuty, godziny, dni, a może nawet tygodnie? Przeżyłam na tej zgniłej i przeżartej niegodziwością planecie już sześć tysięcy lat, więc może nawet minęły lata. Gdy nie zadręczało mnie pragnienie które wysuszyło już każdą cząsteczkę mojego ciała, myślałam o Klausie i Stefanie. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Te myśli sprawiały, że ból fizyczny przy bólu psychicznym stawał się przyjemnym łaskotaniem. Ja, narcystyczna księżniczka izraelskiego rodu Darkness kimś się przejmuję. I to jeszcze wtedy gdy wisi nade mną wyraźne widmo wysuszenia się na śmierć. Tylko, że ja nie mogę umrzeć przez wysuszenie. Wysuszenie się ze wszelkiej krwi oznacza u mnie nieskończone cierpienia. Leżałam bez ruchu na posadzce modląc się o śmierć. Ile ja bym dała by nadeszła... Z jednej strony jedyne czego teraz pragnęłam to to by ojciec wbił mi już w serce kołek, ale z drugiej strony pierwszy raz w życiu doznałam przeświadczenia, że mam dla kogo żyć. Zawsze myślałam, że miłość jest słabością. Że jest bolesna. Okazało się, że nie myliłam się ani trochę. Miłość to jedno wielkie pasmo nieszczęścia i bólu. Ileż bym się nad tym nie zastanawiała i tak nie będzie tej 'jaśniejszej' strony miłości. A może to ja źle na to patrzę? Przecież jest tyle wierszy, piosenek i filmów o tym jak miłość potrafi zdziałać z człowiekiem cuda. Może dla mnie oznacza to odkupienie? Trochę pocierpię, ale moje winy zostaną odkupione? Sama nie wiem. Ale wiem jedno. Nigdy nie chciałam odkupienia i dalej nie chcę. W mojej rodzinie nie jest tak jak u Mikaelsonów. Że 'zły' brat zawsze znajduje oparcie w tym 'dobrym' bracie który zawsze go wspiera i liczy na odkupienie dla niego. Nasza rodzina zawsze rządziła się prawem dżungli, 'Walcz lub zostań zabity'. Nigdy nie było u nas rodzinnych przytulanek czy wyżalanie się. Byliśmy jak hieny. Wykorzystywaliśmy każde błędny krok krewniaka by odegrać go na nim pięciokrotnie. Nie było ulubieńców dla wodza, czyli mojego ojca. Wszystkimi nami gardził tak samo. Dlatego własnie jesteśmy silni. Nigdy nie zaznaliśmy miłości i dlatego każde z nas wie, że miłość to słabość. Mogłabym wytłumaczyć oschłość mojego ojca wobec mnie i mojego rodzeństwa rodzicielskim obowiązkiem. Że niby chciał byśmy byli w życiu silni, tylko, że tak nie było. Byliśmy mu potrzebni do rozszerzania rodu, a mnie nie zabił kiedy jeszcze z nimi mieszkałam tylko dlatego, że byłam następczynią tronu. Tylko, że nigdy nie interesowała mnie rola wodza. Zawsze wolałam rolę nomada. Nie ciągnęło mnie do ustatkowania się. Gdy miałam chodzić na lekcje historii i hierarchii rodu zawsze to olewałam. Byłam typowym buntownikiem czym doprowadziłam ojca do szewskiej pasji, a moje ciało do masakrowania elektrycznym biczem, werbeną i kołkami. Tak, takie nasz ojciec stosował kary. Dopiero po odejściu z tej chorej rodzinki zrozumiałam, że mój ojciec był potworem. Oczywiście wszyscy byliśmy potworami, ale on był potworem w innym sensie. Rogen Darkness nie ma duszy. Przynajmniej tak podejrzewam. Wiele razy gdy jeszcze mieszkałam w Izraelu zadawałam sobie wiele pytań na temat ojca. Zanim się zorientowałam odpłynęłam we wspomnieniach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Hedera, Izrael 11 r.p.n.e</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Znów. Znów działo się to samo. Znów leżałam w kałuży krwi w naszej piwnicy ze słoikami z krwią. Pysznie, leże cała we krwi torturowana przez NIEGO w piwniczce z wekami.Mogłam przy okazji zostawić trochę swojej krwi w tych słoiczkach. Pozwolić by moja krew marnowała się na posadzce to wręcz przestępstwo. Pewnie się zastanawiacie czemu pozwalam sobie na żarty w czasie kiedy każda moja komórka nerwowa krzyczy z bólu z powodu jakiegoś palanta. Można powiedzieć, że się przyzwyczaiłam. To się dzieje już czwarty raz w tygodniu, a jest środa. Rany po poprzednim biczowaniu się jeszcze nie zagoiły, a ja już dostaje kolejne lanie. Nie żeby mnie to ruszało. To jest, boli cholernie, tak jakbym leżała na łóżku nabitym ostrymi gwoździami.To mnie jednak nie ruszało, ale bolało to, że moja rodzona matka wiele razy przechodził przez tę piwnicę gdy byłam bita i udawała, że nic nie widzi. Moja własna matka! Ale czego się spodziewać kiedy własny ojciec gdybym nie była wampirem już zatłukłby mnie na śmierć. Tyle ,że ja wiedziałam, że on nie ma ludzkich uczuć. Że nie ma duszy, ale nigdy się do tego nie przyznałam, bo mimo iż bicie i torturowanie nie robiło już na mnie wrażenia to wolałabym się na to nie narażać.Ale moja matka. Czasem czułam, jakby... jakbym jednak coś dla niej znaczyła. Bardzo rzadko, ale czułam. To było bardzo dziwne uczucie, bo właściwie cała moja rodzina dla ukojenia nerwów wyobraża sobie obraz mojej głowy nabitej na pal. Krew wsiąkała w materiał moich szat. była wszędzie, ale wiedziałam, że to jeszcze nie koniec. Rogen nie odpuszcza tak szybko. Póki jeszcze mam siłę wydobywać z siebie jęki, będzie mnie katował. Patrzyłam w jego oczy i widziałam dziwną mieszankę obrzydzenia, gniewu i samozadowolenia. No tak, On jest chyba jedynym ojciec który cieszy się zadając ból własnej córce. Pysznie, westchnęłam w duchu. Spojrzałam z powagą i wyzwaniem w oczach na mojego ojca.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty na prawdę sądzisz, że to coś da?- Wymamrotałam krztusząc się własną krwią. Ojciec zaśmiał się pod nosem- Jesteś...żałosny- Jęknęłam ,a mój ojciec przybrał niezrozumiany dla mnie wyraz twarzy. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty mała...!- Zaczął, ale nie zrozumiałam dalej, bo po moim ciele rozlała się kolejna fala bólu. Bicz z elektrum z głośnym trzaskiem odbił się o lewą stronę mojego ciała. Czasem żałowałam, że jesteśmy jedynymi istotami na ziemi póki co znającymi elektrykę. Wrzasnęłam choć wszelkimi siłami się przed tym broniłam. Dawałam ojcu satysfakcje krzycząc i wijąc się z bólu, więc starałam się przejść przez to z honorem.Spojrzałam w czarne oczy mojego ojca i z premedytacją powiedziałam:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś zerem- </div>
<div style="text-align: justify;">
Twarz mojego ojca drgnęła w niemym tiku nerwowym. Po chwili widziałam już tylko bat uniesiony nade mną i wiedziałam, że to uderzenie będzie najsilniejsze i najbardziej bolesne. Gdy już prawie czułam ten ból coś się zatrzymało. Do piwnicy wbiegła moja mama wraz z Natalen. Mama mówiła coś do ojca cała rozgorączkowana, a ja dałabym sobie głowę uciąć, że Natalen uśmiechnęła się tryumfalnie patrząc na mnie, a raczej na zakrwawiony kawałek mięsa który tymczasowo był mną. Ale czegóż mogłam się spodziewać? Przecież to własnie ona na mnie nakablowała i własnie przez nią tu jestem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak to?!- Wrzasnął mój ojciec rzucając bat na podłogę.- Już idę- Powiedział i wyszedł z pokoju rzucając mi jeszcze jedno zażenowane spojrzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No i tak to własnie bywało, pomyślałam ,ale z rozmyślań wyrwał mnie dobrze znany głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nasza biedna, mała luna, zasuszona na śmierć! Och jak mi przykro- Udawała skruchę Natalen- Muszę przyznać, że trudno jest wytropić tych twoich przyjaciół- Powiedziała, mi kamień spadł z serca. To oznacza, że jeszcze są bezpieczni.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego już tego nie zakończycie? Dlaczego mnie po prostu nie zabijecie?- Zapytałam łamiącym się słabym głosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zabić cię? Ty chyba nadal nic nie rozumiesz- Powiedziała Natalen ,a ja zaczęłam się zastanawiać o co jej chodzi. Czego nie rozumiem? Natalen zawsze była tajemnicza, ale to już robiło się dziwne.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O co ci chodzi?- Zapytałam ledwie słyszalnym głosem. Pierwszy raz w życiu cieszyłam się, że Natalen ma dobry słuch.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty naprawdę nie wiesz? Ojciec nie ma zamiaru cię zabić, jesteś mu potrzebna- Powiedziała z nieurywaną zawiścią. Zawsze była zazdrosna o moją pozycję w klanie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak to potrzebna?- Dopytywałam się cały czas wgapiając się w sufit bez ruchu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty naprawdę jesteś tempa. Myślisz, że ojciec tropił cię przez tyle lat tylko dlatego, że chciał cię zabić. Gdyby nie twoja rola w klanie od razu by o tobie zapomniał- Powiedziała ,a ja zrobiłam zdziwioną i tępą minę co zdała się zauważyć Natalen.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś jedyną prawowitą dziedziczką tronu Darknessów- Powiedział, a ja dalej nic nie rozumiałam. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież może mnie zabić i wtedy już Faysy byłaby dziedziczką- Powiedziałam, a Natalen uderzyła się z otwartej dłoni w czoło.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Widać, że nie chodziłaś na lekcję historii rodu- Stwierdziła fakt, a ja musiałam przyznać jej rację- Na każdym przywódcy dzierży klątwa która pozwala mu rządzić rodem tylko przez jedną kadencję pod groźbą śmierci- </div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie wyjaśnia dlaczego nie może mnie zabić- Powiedziałam i po chwili usłyszałam westchnienie Natalen.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jezu kochany, do ciebie to jak do ułomnego. Nikt oprócz ciebie nie może zasiąść na tronie chyba że zginiesz- Powiedziała ,a ja już otwierałam usta by znów coś powiedzieć kiedy Natalen mnie uprzedziła- Ale nie możesz zginąć z ręki nikogo by twój ojciec nie zginął razem z tobą. Teraz rozumiesz? Rogenowi kończy się czas, a ty jesteś jego jedyną nadzieją... </div>
Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-64950331218863031002014-04-29T11:58:00.000-07:002014-12-31T06:14:12.265-08:00Rozdział 15Krzyknęłam wybudzona ze snu nagłym bólem. Zaczęłam powoli rozchylać powieki ,ale to co zobaczyłam dalekie było od tego co chciałam zobaczyć. Leżałam w kanciastym granatowym pokoju. Złote zasłony idealnie nadawały charakteru pokojowi ,a z okien wlatywało światło. Byłam w swoim pokoju. W Izraelu. Tylko co ja tu robię? Dużo się nad tym nie zastanawiałam ,bo ból przy mostku szybko mi o tym przypomniał. O naszej napaści na Tylera i o pułapce zastawionej przez mojego ojca. Spojrzałam w miejsce bólu. Widniał na nim pokaźny ślad po oparzeniu. Spojrzałam przed siebie. Przed mną stała dobrze mi znana drobna ,blond wampirzyca. Natalen. Pierwsze co zauważyłam to rozgrzany do czerwoności pogrzebacz którym prawdopodobnie mnie poparzyła. Na jej twarzy malowała się zawiść i wściekłość. Cała Natalen. Cały czas wściekła i zazdrosna kuzynka. Jednym słowem zapamiętałam ją jako zwykłą, pospolitą sukę.<br />
- No, obudziłaś się w końcu. Myślałam że będę cię musiała przypalać przez wieczność- Uskarżała się blodynka. Ta to ma tupet. Pomyślałam. Najpierw mnie oparzyła ,a później jeszcze uskarża się że za późno się obudziłam?!<br />
- Nigdy nie mogłam się nadziwić twojej bezczelności- Odpyskowałam ,a wyraz twarzy Natalen momentalnie się zmienił. Nie mogłam jednak rozszyfrować jakie emocje się teraz pod nim kryją.<br />
- Jednak dalej jesteś taką samą egoistką. Nawet nie zapytałaś o tych swoich koleżków. Jak im tam? Klaus i......Stefan?- Powiedziała i zaśmiała się z wyrzszością.<br />
- Co im zrobiliście?!- Warknęłam resztkami sił.<br />
- Nie bój się, udało im się uciec- Powiedziała wampirzyca oglądając pogrzebacz po czym uśmiechnęła się tryumfalnie- Ale to nie potrwa długo. Ludzie wuja już ich szukają- Powiedziała i wyszła z trzaskiem zamykając drzwi za sobą. Zostałam sama w swoim dawnym pokoju. Było tu pełno lalek i innych zabawek ,bo był to pokój z okresu gdy miałam około 4 lat.Oczywiście lat wampirzych. Zostałam sama z natłokiem myśli. Nie wiedziałam co się dzieje. Nie pamiętałam nic sprzed ataku na Tylera. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nawet jeśli Klaus i Stefan uciekli to jeśli Natalen mówiła prawdę i ludzie mojego ojca ich szukają to niedługo ich znajdą. Nikt nie ucieknie przed moją rodziną. A jak ich już złapią to nic nie będę mogła zrobić z tym na to że będą ciepieć. Szczególnie Klaus, bo okciec wiedział już o naszej wspólnej nocy i mu nie podaruje. Podejrzewam ,że to będzie dla niego gorsze niż wszelkie tortury. Nie kontrolowałam swojego płaczu. Jak po tych wielu latach mogłam płakać? Nie pamiętam kiedy ostatnio płakałam. Jeśli w ogóle był taki czas. Ku swojemu przerażeniu musiałam przyznać że płacz był przyjemny. Był ulgą. Ulgą od tego co teraz mi ciążyło. A ciążyło bardzo dużo. Łzy pozwalały mi się uspokoić.<br />
<br />
Trzeci dzień w pokoju. Trzeci dzień bez krwi. Czułam jak moje żyły otwierają się domagając się krwi. Ale krwi nie było i prawdopodobnie nie będzie.Nie myślałam już o niczym. Nawet o Niku i Stefanie. W moim umyśle trwała jedna wizja. Szkarłatnego płynu.Wyglądałam na słońce myśląc o łowach. Nagle usłyszałam szczęk krwi i czyjeś kroki. Spojrzałam na gościa i zamurowało mnie. Widzę go pierwszy raz od czterech tysięcy lat z wyjątkiem kilku dni wcześniej gdy spojrzałam na ułamek sekundy w jego oczy. Przede mną stał w całej swej okazałości Rogen Darkness. Mój ojciec. W ręce trzymał kielich. Kielich pełen płynu o którym teraz marzyłam. Przybliyżł do mnie naczynie.<br />
- Masz- Powiedział podając mi płynu. Nie mogłam wyzbyć się<br />
wrażenia że coś jest nie tak- Chcę żebyś była przytomna gdy<br />
będziesz ze mną rozmawiać- Niestety nie mogłam dłużej opanować pragnienia. Jednych chaustem wypiłam całą zawartość kielicha. Siły od razu mi wróciły ,ale za to po kilku sekundach poczułam w gardle niemiłosierne pieczenie które po chwili przemieniło się w uporczywy ból.<br />
- Nie sądziłem że jesteś aż tak głupia- Zaśmiał się ojciec patrząc na mnie zwijającą się z bólu.<br />
- Werbena- Jęknęłam- Czemu?<br />
- Ty się jeszcze pytasz? Wiem co by było gdybyś nie miała we krwi werbeny- Odpowiedział.<br />
- Po co przyszłeś?- Zapytałam krztusząc się werbeną.<br />
- Może najpierw ,cieszę się że cię wiedzę'?- Zapytał- Nie? no to przejdźmy do rzeczy.<br />
- No to na co czekasz? Zabij mnie- Powiedziałam ,a moj ojciec zaśmiał się przeciągle<br />
- Zabić? Nie chcę cie zabić. Jeszcze. Najpierw chcę się nad tobą poznęcać- Powiedział, a ja sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Z jednej strony bałam się ,a z drugiej przecież wiedziałam że nic mi nie może zrobić.<br />
- Po tylu latach.....już...mnie.....nie skrzywdzisz- Powiedziałam cały czas się krztusząc.<br />
- A tu się zdziwisz. Widzisz, ciebie skrzywidzić nie mogę ,ale twoją psychikę owszem- Powiedział z nienacka wbijając w moje plecy nasączony werbeną nóż- Moi najlepsi ludzię i tropią- Wyszeptał jej do ucha- Nie spocznę póki nie będziesz patrzeć jak u,umierają z kołkiem w sercu wszyscy na których ci zależy- Syknął i opuścił pokój uśmiechając się szaleńczo. Nawet nie wiedziałam że w czasie rozmowy oblałam się potem......<br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-17306435679594492972014-04-26T02:45:00.001-07:002014-12-31T06:13:58.478-08:00Rozdział 14<div align="justify">
Wyszłam z pokoju kierując się ku braciom Salvatore. To było dość dziwne. Napalony Niklaus chciał ze mną ........ ,a ja mu odmówiłam. Nigdy mi się takie rzeczy nie zdażały. Głównie z tego powodu że traktowałam to jak zabawę. Co się ze mną w ogóle dzieje? Przed wejściem do drugiego pokoju obiecałam sobie coś. Żadnych chamulców. Masz być jak dawniej. Rozkazałam sobie. Kiedyś byłabym w stanie wrócić i skręcić Klausowi kark. Teraz nie mogłam. Cholera! Koniec z tym! Gdyby ojciec mnie taką widział pewnie by mnie wyśmiał. Stałam się nic nie znaczącym wampirem. To jakiś koszmar! Jestem przecież najbardziej krwiożerczą siostrą z rodziny Darkness! Nazywali mnie ,Panią ciemności' lub ,Żywym złem' ,a teraz nawet Damon Dalvatore nie bał się wejść ze mną w dyskusję. Koniec tego! Wzięłam głęboki oddech i weszłam do pokoju.</div>
<div align="justify">
- Wróciłaś już!- Ucieszył się Stefan. W jakimś stopniu przypominał mi tego dawnego roześmianego chłopaka z 1863 roku. Uśmiechnęłam się i potwierdziłam skinieniem głowy.</div>
<div align="justify">
- I Klaus kompletnie nic ci nie zrobił?- Dopytywał się dalej młodszy Salvatore. W tym monemcie w wampirzym tempie znalazł się przy mnie Damon i odgarnął włosy z mojej szyi. Tylko nie to!</div>
<div align="justify">
- Optócz malowniczej malinki to rzeczywiście nic jej nie zrobił- Zaśmiał się Damon wskazując na świerzą malinkę na mojej szyi. Złapałam go z całej siły za rękę i ścisnęłam ją ze wszystkich sił. Wampir jęknął z bólu. Wiedział że jeśli ścisnę go mocniej to poguchotam mu kości. No, pomyślałam, wracam do formy.</div>
<div align="justify">
- Mogłabyś puścić? Tochę to boli- Zapytał Damon zaciskając z bólu powieki.</div>
<div align="justify">
- Czemu miałabym to zrobić?- Zapytałam zaciskając jego rękę jeszcze mocniej. Stefan się nie odzywał więc ,albo był w szoku po malince ,albo wiedział że Damonowi się to należy.</div>
<div align="justify">
- Puść go Luna- Powiedział Klaus stając w drzwiach i opierając się o framugę. Widać że był wyjątkowo zły całą sytuacją która wyniknęła przed chwilą w pokoju obok ,ale starał się to maskować. Jako że wiedziałam ,a nawet byłam częścią tego co się pomiędzy nami przed chwilą stało wiedziałam że jest strasznie nabuzowany ,ale Salvatore'owie mogli tego nie wiedzieć.</div>
<div align="justify">
- Kolejny! Czy wy naprawdę myślicie że możecie mi rozkazywać? Mogłaby was wszystkich zabić w przeciągu jednej minuty!- Wrzasnęłam nie puszczając ręki Damona. Mam już tego powoli dość. Mam sześć tysięcy lat i przez całe swoje życie zabiłam więcej osób niż wszystkie wampiry razem wzięte ,a oni myślą że mogą mi rozkazywać?</div>
<div align="justify">
- Chcesz znaleźć Tylera czy nie?- Zapytał Klaus ,a ja z impetem i złością puściłam rękę Damona.</div>
<div align="justify">
- Więc gdzie on jest?- Zapytałam patrząc to na Stefana to na Damona. Wiedziałam że wiedzieli oboje ,ale również żetylko jeden mi to powie. I nawet podejrzewałam który. Uśmiechnęłam się przymilnie w stronę Damona ,a on odwzajemnił uśmiech po chwili podnosząc zrnioną rękę do góry cały czas ją rozcierając i pokręcił przecząco głową. Zdenerwowałam się ,al próbując tego nie okazywać odwróciłam się do Stefana z tym samym uśmiechem na ustach.On się nie uśmiechnął ,ale wiedziałam że powie.</div>
<div align="justify">
- Zaprowadzę was- Powiedział.</div>
<div align="justify">
<br /></div>
<div align="justify">
***</div>
<div align="justify">
<br /></div>
<div align="justify">
-Bagna Mystic Falls nie są zbyt miłym miejscem- Skwitował Klaus wychodząc z samochodu za Stefanem.</div>
<div align="justify">
- Bo to nie do końca ich kwatera- Odpowiedział Stefan ,a Klaus zrobił zdziwioną minę- Tyler zatrzymał się tu ze swoim wewnętrznym kręgiem. Cała reszta watahy jest gdzieś dobrze ukryta.</div>
<div align="justify">
Szliśmy przez okropnie błotnisty teren wypatrując likantropów.Poza tym co jakis czas spoglądałam na damona żeby sprawdzić czy nie nawiał. Starałam się nie narzekać gdy te okropne błoto pobrudziło moje nowe buty. Szkoda że nie ma tu Terese mojej młodszej siotry która ma moc osuszania. Od razy wysuszyłaby całe błoto.Mało tego. Oprócz błota gdy weszliśmy bardziej w głąb bagien napatoczyła się jeszcze okropna mgła i smród. Odechciało mi się ratować siostry. Właściwie musiałam przyznać że moja podłość przekroczyła wszelkie granice gdy sama przed sobą przyznałam się że obudziłam swoje siostry tylko ze względu na ratowanie własnej skóry. Gdyby nie to jeszcze leżałyby w Salem. Ale widać granice mojej podłości sięgają dużo dalej jeśli jestem w stanie szczeże powiedzieć że teraz nie zostawiam moich sióstr na śmierć tylko ze względu na SWOJE życie. Po prostu ich potrzebuję żeby przeżyć ,a ich życie mnie nie interesuje. Poza tym jestem w stu procentach pewna że one doskonale wiedzą że ich życie się dla mnie nie liczy i pawają do mnie nieniawiścią tak samo jak prawie każdy kogo znam. Chociaż właściwie one pewnie nienawidzą mnie jeszcze bardziej. Nie dziwie im się. Tak się w końcu mogło skończyć znęcanie się nad nimi przez sześć tysięcy lat, liczne zdrady, zniewolenie ,a później uśpienie na tysiąc lat. Nienawidzą mnie tak jak jak swojego ojca. Kiedyś obiecałam sobie że nie stane się takim potowrem jak on. Jednak gdy kilkaset lat temu uświadomiłam sobie że stałam się dużo gorsza od niego nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia co upewniło mnie w fakcie że ja już nawet nie jestem potworem tylko czymś jeszcze goszym. Ale mi niestety to pasuje. Z jednej strony wstyd mi że jest mi dobrze z moim zgniłym i zdegenrowanym charakterem ,a z drugiej nie widzę nic dziwnego w tym że akceptuję samą siebie. Po prostu utknęłam w martwym punkcie. No i jeszcze mam na głowie Stefana i Klausa. Sama nie wiem co się ze mną dzieje. Przy Stefanie czuję jak odrzywają we mnie nie używane przez tysiące lat ludzkie uczucia ,a przy Klausie czuję jak namiętność rozpala mnie od środka. Najgorsze jest to że nie jestem w stanie żadnemu z nich odebrać wspomnień. Wiem że powinnam ,bo zawsze robiłam to osobom przy których zaczynałam coś czuć ,ale nie mogę. I nie chcę. Taka jest prawda. Mogłabym to zrobić ,ale ja tego nie chcę. Aż wstyd się do tego przyznać. Nie wiem co do nich czuję. Właściwie to wiem ,ale nigdy przednigdy się do tego nie przyznam jak nie przyznawałam się do tego uczucia przez sześć tysięcy lat. To co do nich czuję to słabość ,a ja nie mogę pozwolić sobie na słabość. </div>
<div align="justify">
Zorientowałam się że Klaus stanął dopiero gdy zderzyłam się z jego plecami. Spojrzałam w stronę w którą patrzył pierwotny. Na jednym z suchrzych gruntów, Tyler i około piętnaście innych wilkołaków rozbiło sobie obóz. Nawet nie zauważyłam jak Klaus podążył ku Tyerowi. </div>
<div align="justify">
- Witaj Tyler!- Przywitał się jadowicie z Lockwoodem. Wszystkie wilkołaki ustawiły się w kole wokół Tylera by pronić swojego przywódcy. Klaus odwrócił sie w naszą stronę. To jest w krzaki w których stałam wraz ze Stefanem i Damonem. Machnął ręką byśmy do niego dołączyli.</div>
<div align="justify">
-Wiecie co musimy zrobić- Powiedział ,a my skinęliśmy głowami. Wiedzieliśmy. Wyskoczyliśmy w wampirzym tempie z krzaków kierując się ki likantropom. Rozpoczęła się rzeź. Biegnąc zauważyłam wilkołaka skaczącego na mnie. Chyba chciał urwać mi głowę. Zrobiłam szybki unik w bok i gdy wilkołak opadał na ziemię urwałam mu głowę i chcąc podroczyć się z resztą wilków uniosłam głowę ich kolegi do gór i zaczęłam się nią szczycić. Polowania na wilkołaki to dla mnie chleb powszedni więc wiedziałam co zrobią. Naraz rzuciły sie na mnie trzy wilki. Schyliłam się i szybkim ruchem skręciłam jednemu kark rzucając jego bezwładnym ciałem w kolegę. Ciało kolegi przygniotło wilkołaki ,a ja miałam czas by wyrwać serce kolejnemu wilkołakowi. Po chwili w mojej zarwawionej wilczą krwią ręce widniało serce likantropa. Minęło kilka sekund ,a wszystkie wilkołaki oprócz Tylera leżały martwe. Klaus podbiegł szybko do Lockwooda i przygniótł go ręką do drzewa.</div>
<div align="justify">
- Gdzie Rebekah i Elijah!?- Zapytał patrząc z odrazą na wilkołaka. Tyler uśmiechnął się dziwnie.</div>
<div align="justify">
- Udało się!- Ucieszył się. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Wisiało nad nim widmo śmierci z rąk Pierwotnego wmpira ,a on się jeszcze cieszy?</div>
<div align="justify">
- Co się udało?- Zapytał Klaus jadowitym tonem.</div>
<div align="justify">
- Jesteście niczym. Wszyscy- Zaczął Tyler cały czas demonicznie się śmiejąc- Nie masz nikogo Klaus. Jesteś nikim. Tak samo wy Salvtore'owie. Wiecznie skłóceni brata bijący się o jedną dziewczynę która tak naprawdę bawi się wami oboma. Też jesteście niczym. I wreszcie ty Luno. Myślisz że jesteś lepsza i silniejsza ,a tak naprawdę jesteś największym zerem z nich wszystkich. Wszyscy jesteście tak głupi że z łatwością wpadliście w tą pułapkę-</div>
<div align="justify">
-Jaką....?- Zaczął Klaus ,ale nie dokończył. Z lasu zaczęły wyskakiwać wampiry. Dobrze mi znane wampiry.</div>
<div align="justify">
- Uciekajcie!- Krzyknęłam wpatrując w wampiry.</div>
<div align="justify">
- Co się dzieje!?- Zapytał przestrszony Damon.</div>
<div align="justify">
- Uciekajcie! To moja rodzina!- Krzyknęłam cały czas patrząc prosto w oczy iegnącego prosto na mnie mojego ojca.....</div>
Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-84949905121777670242014-04-22T03:34:00.000-07:002014-12-31T06:13:40.945-08:00Rozdział 13- Nie ma takiej opcji- Zaprzeczyłam szybko prośbie Stefana.<br />
- Ale ja tego chcę, do cholery!- Krzyczał brunet.<br />
- Ale ja tego dla ciebie nie chcę. Tu trzeba być bezwzględnym. To jest wojna. Nie hadajesz się- Używałam wszelkich możliwych argumentów by odwieść Stefana od tego jakże bezsensownego pomysłu. Siedzieliśmy w mieszkaniu ,wynajętym' kilka kilometrów od Mystic Falls. Klaus nadal się nie obudził ,a ja szczególnie czekałam na ten moment by poważnie z nim porozmawiać ,a później skręcić mu kark jeszcze raz. Jak on mógł mi nie powiedzieć o moim sobowtórze?! Ale teraz musiałam zając się Stefanem. Tylko jak miałam logicznie myśleć skoro wszystkie emocję naraz we mmie buzowały? Z jednej strony chciałam się do noego przytulić, pocałować i powiedzieć że tęskiniłam mimo że obiecałam sobie wystrzegać się miłości jak ognia ,a z drugiej strony chciała dać mu w pysk za to że chce sobie zniszczyć życie. Co tu zrobić? Jak mam go od tego odwieść?<br />
- A...a twoi przyjaciele? Chcesz ich zostawiać?- Zapytałam delilatnie.<br />
- Przyjaciele? Elena odeszła do mojego brata, Damon od dawna chciał mi ją odbić, Care się mną nie interesuje, Bonnie nigdy mnie nie lubiła ,a Jeremy z racji tego że jest Łowcą z trudem powstrzymuje się od wbicia mi w serce kołka- Odpowiedział ,a ja zrobiłam smutną minę. Rzeczywiście nie ma nikogo. Westchnęłam przeciągle. Pierwszy raz w życiu wygrało moje człowieczeństwo. Co się ze mną dzieje do cholery!? Niedługo stracę kły z tej dobroci!<br />
- Dobrze, niech ci będzie- Westchnęłam.<br />
Nastała cisza. Zobaczyłam wtedy ulgę na twarzy Stefana. Wtedy to się stało. Drzwi mieszkania zostały z impetem wyrwane z futryny ,a ww progu mieszkania nie mogąc wejść dalej stał Damon Salvatore. Na jego twarzy widniał pewny siebie nonszalancki uśmiech ,a w jego prawej ręce spoczywał kołek. Zaśmiałam się. Czy on mylśi że zabije mnie zwykłym kołkiem?<br />
- Co on tu robi?- Zapytał Stefan stając przy futrynie.<br />
- Też się cieszę ze cię widzę braciszku- Zironizował starszy Salvatore. Sama nie wierzyłam że aż tak się zmienił przez te kilkadzisiąt lat.<br />
- Czego chcesz Damon?- Dopytywał się dalej młodszy z braci. Widać że Stefan ani trochę nie był zadowolony z sytuacji.<br />
- Na początku miałem zamiar rarować ci tyłek ,ale w drodze zalałam mnie dziwna fala wspomnień. Tak jakbym przypomniał sobie coś ważnego. Przypomniałem sobie ciebie gdy przyniosłeś Lunę do naszego pokoju całą zakrwawioną i postanowiłem dołączyć do grona przyjaciół- Powiedział Damon rozkładając szeroko ramiona.<br />
- Co on mówi? Nie może pamiętać- Dziwił się Stefan ,a ja z rozmachem uderzyłam się z otwartej dłoni w czoło.<br />
- Cholera! Zupełnie zapomniałam o połączeniu!- Zaklęłam.<br />
- O czym?- Zapytał młodszy Salvatore ,a pomiędzy kego brwiami pojawiła się mała zmarszczka.<br />
- Jesteście rodzeństwem ,a ja wam obojgu odebrałam wspomnienia i teraz zwracając je jednemu z was automatycznie zwróciłam je również drugiemu- Odpowiedziałam plując sobie w brodę z powodu mojej bezmyślności.<br />
- Nie obchodzi mnie jak to się stało. Chcę dołączyć- Zarządał Damon ,a ja wzniosłam oczy do nieba.<br />
- A co to jest kółko poetyckie żesobie każdy może dołączać?- Zapytałam.<br />
- Nie zostawię brata samego- Zadeklarował Damon.<br />
- Klaus mnie zabije- Szepnęłam pod nosem- Wchodź- Zaprosiłam Damona. A po chwili usłyszałam ciche jęczenie z pokoju obok. Klaus się obudził.<br />
- Teraz macie się nie odzywać, rozumiecie?- Posłałam rozkaz braciom Salvatore ,a oni pokiwali głowami. Trochę mnie to rozeźliło. Klaus miał u wampirów taki respekt że wszyscy się go bali ,a przecież jak byłam jakieś tysiąc razy od niego silniejsza ,a mimo to Stefan i Damon wchodzili ze mną w luźną dyskusję. Wyjątkowo denerwujący fakt. Po chwili dookoju wbiegł Klaus. Spojrzał na Salvatore'ów z przeciągłym zdziwieniem by później przenieść wściekły wzrok na mnie cały czas rozmasowując sobie szyje. Przez dłuższą chwilę sztyletowaliśmy się spojrzeniami. Klaus patrzył mi w oczy z niskrywaną pogardą ,a ja na niego z zażenowaniem. Żadne z nas się nie odzywało. Nie daltego że się baliśmy po prostu obaj chcieliśmy okazać trym pogardę do drugiego. Do zdrajcy. Klaus był zdrajcą ,bo nie powiedział mi o Caroline. Ja byłam zdrajcą ,bo skręciłam mu kark. Każda osoba w pomieszczeniu była zdrajcą w inny sposób. Jednak nie każda osoba żałowała swojej zdrady ,a w tym ja i Klaus na pewno nie.<br />
- Najpierw skręcasz mi kark ,a teraz w czasie gdy w bólach się odradzałem przyjęłaś do siebie dwóch Salvatore'ów?- Zapytał kpiąco.<br />
- Z nas dwócj to ty jesteś zdrajcą Niklaus- Przpomniałam.<br />
- To porozmawiajmy o tym w cztery oczy- Zaproponował Klaus ,a ja kiwnęłam głową na chłopców by wyszli. Gdy wyszli. zostaliśmy z Klausem sami. Pierwotny szybkim ruchem rozsiadł się na kanapie obok mnie.<br />
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tej...Caroline?- Zapytałam.<br />
- Widzisz , Ta wiedźma którą zastraszałaś w Nowym Orleanie, Sabine, ma czar wkdzenia przeszłości człowieka za pomocą dotyku. Powiedziała mi że widziała jak zabijasz swoje sobowtóry więc gdybym ci powiedział skazałbym Caroline na śmierć.<br />
- Chociaż miałeś jakiś powód- Jęknęłam- A czemu nie chcesz bym ją zabiła?<br />
- Mam z nią związane pewne wspomnienia- Odpowiedział wymijająco Mikaelson ,a wyraz jego twarzy zmienił się. Wiedziałam co to znaczy.<br />
- Kochasz ją- Powiedziałam. Z doświadczenia wiem jak zachowuje się zakochany człowiek.<br />
- Czemu skręciłaś mi kark gdy zagroziłem Salvatore'owi?- Zmienił temat Niklaus. Teraz byłam pewna tego że ją kocha. Inaczej nie zmieniłby tak szybko tematu.<br />
- Mam z nim związane pewne wspomnienia- Przedżeźniłam Klausa na co ten się zaśmiał.<br />
- Czyli Salvatore'owie są nie do tknięcia?- Zapytał spoglądając na mnie z nonszalanckim uśmiechem.<br />
- Z Damonem możesz zrobić co chcesz ,ale Stefan jest nie do tknięcia- Odpowiedziałam.<br />
- To może teraz przejdziemy do przyjemniejszych spraw?- Zapytał Klaus ,a ja już chciałam zapytać o co mu chodzi kiedy nasze usta złączyły się, Usiad?am mu okrakiem na kolanach nie przestając go całować. Nasz namiętny pocałunek trwał. Klaus zaczął powoli rozpinać moją bluzkę. O dziwo tym razem chciałam tego naprawdę. Szybko odegnałam od siebie te uczucie. Właśnie zaczęłam rozpinać koszulę Klausa kiedy przed oczami mognęła mi czyjaś twarz. Natychmiastowo odkleiłam się od Klausa i pobiegłam na drugi koniec pokoju.<br />
<br />
***<br />
<br />
Mystic Falls 1863 roku<br />
<br />
Powoli z niekrywanym bólem zaczęłam rozchylać powieki. Spojrzałam na siebie. Cała byłam zakrwawiona a na lewej nodze widniało pokaźne ugryzienie. Na początku zastanawiałam się co się stało ,ale wtedy wszystko sobie przypomniałam. Wilkołaki, gniew, ból i wreszcie zdradę. Zdradę ze strony moich sióstr. Napuściły na mnie całą watahę wilkołaków. Pamiętam też jak ostatkiem sił zaprzysięgłam im zemstę. I miałam zamiar obietnicy dotrzymać. Niestety teraz było to niemożliwe. Ugryzienie wilkołaka co prawda nie zabija prapierwotnych ,ale wywołuje dużo bólu i powikłań zdrowotnych typu halucynacje i gorączka. Wtedy dopiero zauważyłam że nie leżę w lesie na ściółce lecz na miękkim łóżku. Rozejrzałam się. Znajdowałam się w obszernym pokoju o bardzo bogatym wnętrzu. Wtem drzwi uchyliły się ,a do środka z misą zimmej wody i ściereczką wszedł wysoki młodzieniec o wyjątkowo równych rysach twarzy. Miał piękne niebieskie oczy, wąskie usta i delikatnie zdarty nos. Włosy koloru ciemnego blondu były idealnie uczesane. Na sobie miał drogą koszulę i garnkturowe spodnie na szelkach. Musiał być z rodziny szlacheckiej.<br />
- Panienka się już obudziła- Powiedział ,a ja mimo woli skrzywiłam się. Te grzecznościowe zwroty brzmiały okropnie ,ale teraz każdy ich używał. Chłopak podszedł do mnie i przyłżył mi dłoń do czoła.<br />
- Nadal ma panienka gorączkę- Powiedział po czym umoczył ściereczkę w wodzie i położył mi ją na czoło.<br />
- Luna- Powiedziałam ochrypłym głosem.<br />
-Słucham?- Zapytał. Chyba nie dosłyszał. Muszę się bardziej wysilić.<br />
- Nazywam się Luna, Luna Darkness- Powiedziałam ,a chłopak uśmiechnąłsię do mnie ukazując rząd białych, prostych zębów.<br />
- Sefan, Stefan Salvatore- Przedstwaił się i tak zaczęła się moja historia z rodem Slavatore'ów. Reszte wieczoru spędziłam rozmawiając z moim wybawcą.<br />
<br />
***<br />
<br />
- Nie mogę- Jęknęłam w stronę Klausa i zaczęłam zapinać guziki mojej bluzki po czym z szybkością pantery wyszłam z pokoju zostawiając napalonego i zdziwionego Klausa samego w pokoju.Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-78696772907659015592014-04-19T06:42:00.000-07:002014-12-31T06:13:27.807-08:00Rozdział 12Westchnęłam przeciągle wkładając bezwładne ciało Klausa na tylne siedzenia i odwróciłam się do Stefana.<br />
- Nie tutaj- Warknęłam i w wampirzym tempie wepchnęłam Stefana do samochodu i ruszyłam z piskiem opon. Nie jechaliśmy długo ,ale i tak zdziwiło mnie to że Stefan nie zadawał zbędnych pytań typu ,Dokąd jedziemy?'. Dużo się nie zmienił. W czasach naszego romansu też nie zadawał zbyt wielu pytań. Właśnie dlatego się w nim zakochałam. Bo zawsze był rezolutny i odpowiedzialny. Nigdy nie stawiał wszystkiego na jedną kartę w przeciwieństwie do mnie. Ja zawsze najpierw robiłam ,a później myślałam. W końcu doejachaliśmy na mokradła które poznałam przy moim krótkim pobycie w Mystic Falls.<br />
- Co chcesz wiedzieć?- Zapytałam opadając na siedzenue. Dzisiejszy dzień naprawdę mnie zmęczył.<br />
- Po pierwsze, dlaczego wyglądasz jak Caroline?- Zapytał ,a ja dopiero po kilku minutach zrozumiałam sens pytania. Dopiero teraz uświadomiłam sobie że blond wampirzyca wygląda dokładnie tak jak ja! Plułam sobie w brodę za to że tego nie zauważyłam. Przy Klausie traciłam zdolność logicznego myślenia.<br />
- Nie wiem... Pewnie jest moim sobowtórem- Odpowiedziałam po chwili wachania i nastała<br />
głęboka cisza- Coś jeszcze?<br />
- Czy to co mówił Klaus było prawdą? No wiesz, to o tym że jesteś od niego starsza i w ogóle?- Dopytywał się Stefan ,a ja nie do końca wiedziałam co mu powiedzieć. Z jednej strony chciałam żeby wiedział ,ale z drugiej wiedziałam też że ta wiedza może być dla niego niebezpieczna.<br />
- Mogę ci powiedzieć prawdę tylko nie wiem czy wiesz że prawda wiąże się z naprawdę poważnymi i niebezpiecznymi konsekwencjami- Stefan kiwnął głową na znak że chce wiedzieć. Westchnęłam. Chciałam go przed tym uchronić ,ale widzę że się nie da- Tak, to prawda. Wszystko to prawda- Powiedziałam i opowiedziałam mu skróconą historię mojego rodu i moich powiązań z Klausem. Stefan uważnie wsłuchwiał się w każde moje słowo. Zawsze był dobrym słuchaczem. W końcu skończyłam ,i spojrzałam na Stefana. Z niezbyt inteligentnym wzrokiem spoglądał to na mnie ,to na Klausa leżącego na tylnych siedzeniach.<br />
- Dobra, to już wiemy- Pkwiedział siląc się na normalny ton głosu. Nie wyszło.<br />
- Co jeszcze chciadzieć?- Spytałam poraz kolejny.<br />
- Tak,Jest jeszcze coś- Odpowiedział jakby wachając się czy dokończyć- Dlaczego mnie znasz i co nasz łączy?- Tego pytania obawiałam się najbardziej.<br />
- Zrobimy tak- Zaczęłam niezbyt szczęśliwa z sytuacji- Nie chcę mi się ci tłumaczyč ,więc po prostu przywrócę ci wspomnienia.<br />
- Zaraz, co?- Zapytał wampir ,ale nie odpowiedziałam. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam Stefanowi w oczy.<br />
- Będziesz pamiętał jedną cząstkę wspomnień które ci zabrałam- Powiedziałam ,a chłopaksiedział bez ruchu. Przypomina ssobie, pomyślałam.<br />
<br />
***<br />
Mystic Falls 1863 roku<br />
<br />
Siedziałem samotnie na altanie popalając fajkę. Ojciec nie pochwaliłby takiego zachowania ,aleja póki co nie miałem zamiaru się tym przejmować. Był na spotkaniu Rady Założycieli. Ostatnio bardzo często ma te spotkania. Nigdy nie chciał mi powiedzieć nad czym tam tak obradują ,ale mwóił że gdy skończę osiemnaście lat ,to wtedy mi powie. Niestety tracił na tym też Damon ,bo ojciec zarządził że obaj dowiemy się tego w jednym czasie. No właśnie, Damon.Tylko ze względu na niego nue siedziałem na głównej altanie tylko na mniejszej z tyłu domu. On na pewno wydałby mnie ojcu mówiąc że palenie zabija i że robi to tylko i wyłącznie dla mojego zdrowia. Taki już był z niego opiekuńczy brat. Czasem miałem juz tago dośc ,tak jak zresztą teraz. Była ciemna noc ,a na niebie spoczywała niezliczona ilość gwiazd oświetlanych idealnie okrągłym księżycem. Zastanawiałem się nad Damonem ,a bardziej nad tym czy czuje dym fajki z okna na górze. Moje rozmyślania przerwały jednak czyjeś kroki w zaroślach. Wyostrzyłem wzrok by móc spostrzec co to takiego. Wtedy kroki ucichły. Postanowiłem Powoli wkroczyć w zarośla z których usłyszałem tajemniczy dźwięk. Nic jednakk niz zobaczyłem póki nie spojrzałem pod nogi. Na ziemi, w kałuży krwi leżała drobna blondynka. Zakrzepła krew osłaniała jej włosy ,a z ust toczyła się krew. Nie wiem co mnie podkusiło ,ale wziąłem ją na ręce i czym prędzej zaniosłem do wspólnego pokoju mojgo i Damona. Damon siedząy na fotelu i czytający książkę po zobaczeniu mnie spadł z fotela. Gdyby nie to że niosłem na rękach tę nieprzytomną dziewczynę ,to pewnie walałbym się po podłodze ze strachu.<br />
- Stefanie, coś ty znów narobił?!- Zapytał mój zdezorientowany sytuacją brat.<br />
- To nie ja- Broniłem się- Znalazłem ją w lasku. Damonie, trzeba jej pomóc- Powiedziałem.<br />
- Dobrze, kładź ją- Powiedział wskazując na łóżko dla gości- Ale co powiemy ojcu?- Dopytywał się.<br />
- Ojciec nie może się dowiedzieć. Nie zgodziłby się- Tłumaczyłem bratu.<br />
- To nie w porządku- Sprzeciwiał się Damon.<br />
- Damonie, ten raz pozwól sobie i mi na bycie nie w porządku- Poprosiłen ,a damon ze<br />
smutkiem pokiwał głową...<br />
<br />
***<br />
<br />
Stefan dopiero po kilku minutach zdawał się wrocić do świata żywych. Kamień spadł mi z serca. Myślałam że doznał długotrwałego szoku. Reakcja Stefana nie była jednak taka jaką sobie wyobrażałam. Był on dalej spokojny.<br />
- Pokaż mi więcej- Zarządał tak obojętnym tonem jakiego jeszcze nigdy u niego nie słyszałam i nie spodziewałam się usłyszeć.<br />
- Wszystko w swoim czasie. Nadmiar wspomnień może zaskoczyć- odpowiedziałam ,a Salvatore zrobił kwaśną minę po czym wyprostował się z zaciętym wyrazem twarzy.<br />
- Pomogę ci w sprawie Tylera, ale chcę do was dołączyć- Swym rządaniem kompletnie zbił mnie z pantałyku. Przełknęłam głośno ślinę.<br />
<br />Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-71797330832247494002014-04-14T06:36:00.000-07:002014-12-31T06:13:13.957-08:00Rozdział 11W drodze do Mystic Falls panowała grobowa cisza. Żadne z nas nie miało zamiaru odezwać się do drugiego. Klaus jechał jak wariat 200 km/h by tylko zdążyć dojechać do miasteczka jak najszybciej ,a ja zastanawiałam się nad miejscem w które jedziemy. Słyszałam o Mystic Falls. Było to jedno z nielicznych miejsc tak zwanej ,ciemnej aury'. Inaczej mówiąc Mystic Falls było miastem do którego schodziły się wszystkie nadprzyrodzone istoty od wampirów po hybrydy. Ja osobiście byłam tam tylko raz i to przelotem. Zabiłam tam kogoś i poszłam dalej. Podobno mieszkał tam sobowtór naszej wspólnej z Klausem ,koleżanki' Katheriny. Po kilku godzinach Klaus z piskiem opon stanął przed jakimś wielkim, starym budynkiem.<br />
- Co to?- Zapytałam wysiadając i podchodząc do Klausa.<br />
- To dom braci Salvatore, kojarzysz ich?- Zapytał. Pokręciłam głową. Kiedyś z jednym z nich się przespałam kiedy byli jeszcze ludźmi ,ale odebrałam im wspomnienia więc raczej mnie nie pamiętają- Mieszka tam też Elena sobowtór Katheriny- Opowiedział- Masz się zachowywać tak jak ja czyli okropnie, rozumiesz?- Spytał ,a ja rzuciłam mu się do gardła.<br />
- Nie rozkazuj mi- Przypomniałam Pierwotnemu.<br />
- Własnie o takie zachowanie mi chodziło- Ucieszył się i wstał. Podążyliśmy do domu Salvatore'ów. W wampirzym tempie znaleźliśmy się w obszernym, bogatym salonie. W salonie w równym szoku siedziało pięć osób. a jednej kanapie Stefan którego znałam z relacji łóżkowych ,a z drugiej strony jego brat który walczył na froncie wtedy gdy ja oprowadzałam się z młodszym Salvatore i przyjeżdżał tylko co weekendy więc kojarzyłam go tylko z widzenia. Obok na obszernym siedzeniu siedziała Elena. Gdyby nie to że Klaus uprzedził mnie że to sobowtór byłabym pewna że to Katherine. Nigdy nie widziałam aż takiego podobieństwa. Na przeciwko braci Salvatore na skórzanej kanapie siedziały dwie nieznane mi dziewczyny. Jedna drobna dziewczyna o ciemnej karnacji i ciemno brązowych włosach. Wiedźma, wyczułabym ją na kilometr. Musiała pochodzić z rodu Bennett. Czułam to tak samo jak jej wiedźmią esencję. Obok niej z gracją siedziała blond wampirzyca która chyba jako jedyna nie spoglądała na Klausa ze strachem lecz ze złością.<br />
- Klaus,co ty tu robisz?! Miałeś nigdy nie wrócić!- Wrzasnęła blondynka.<br />
- Też się cieszę że cię widzę Caroline- Zironizował Pierwotny.<br />
- Czego od nas chcesz?- Zapytała słabym głosem Elena.<br />
- Nie bójcie się. Nie przyszłem tu by na długo zakłócać wasze życie. Przyszedłem po Tylera- Odpowiedział i uśmiechnął się tajemniczo. Znałam ten uśmiech. Tak samo uśmiechał się gdy przed naszą wspólnie przeżytą nocą mówił mi o zemście.<br />
- Nic ci nie powiemy. Tyler to nasz przyjaciel ,a ty z pewnością nie masz co do niego dobrych zamiarów- Sprzeciwiła się Caroline.<br />
- Mogłabyś?- Zapytał mnie Klaus wskazując na jego znajomych z Mystic Falls. Wiedziałam o co mu chodzi. Zeszłam po schodkach na salonową część pokoju i połączyłam się z piątką umysłów. Z usmiechem na twarzy zaczęłam znęcać się nad wszystkimi. Tego mi brakowało. Słyszałam powolne jęki i napajałam się ich agonią.<br />
- Co to?!- Wrzasnął Damon.<br />
- Widzicie to jest moja przyjaciółka Luna- Odpowiedział podchodząc do mnie.<br />
- Kolejna sługuska?- Dopytywała się Caroline. Sługuska?! Pomyślałam i natarłam na jej umysł z jeszcze większą siłą.<br />
- Nie sądzę. Luna ma swój interes w pomocy mi ,a poza tym gdybym spróbował jej coś zrobić zabiła by mnie zanim zdążyłbym się ruszyć- Powiedział Klaus. Muszę przyznać że zdziwiło mnie to że tak szybko wyjawił im moją tajemnicę, ale nie protestowałam ,bo po co? Lubię gdy inni się mnie boją.<br />
- Nie można cię zabić- Przypomniał Klausowi Stefan- Jesteś Pierwotnym.<br />
- A co jeśli Luna jest ode mnie starsza?- Zapytał Klaus podnosząc brwi- Luno, mogłabyś trochę spasować? Trudno się gada wśród tych jęków- Poprosił ,a ja spełniłam prośbę i poluzowałam trochę połączenia.<br />
- To niemożliwe- Jęknęła wiedźma.<br />
- Też tak sądziłem ,ale wyobraźcie sobie że stoicie własnie przed jednym z najstarszych wampirów na świecie i to dużo starszym ode mnie- Powiedział Klaus obchodząc wszystkie moje ofiary dookoła- Otóż Luna Darkness pochodzi z najstarszego rodu wampirów wywodzącego się z Izraela ma sześć tysięcy lat i jeśli by chciała zamordowałaby nas wszystkich zanim zorientowalibyśmy się co się dzieje- Wytłumaczył swoim przyjaciołom.<br />
- I tak ci nic nie powiemy- Powiedziała Caroline.<br />
- Cóż, nie chciałem tego robić ,ale mnie do tego zmuszasz Caroline- Powiedział Klaus i podbiegł do Stefana. Przycisnął do jego piersi leżący na szafce kołek.<br />
- Jeśli nic nie powiecie wasz przyjaciel wyląduje na ziemi z kołkiem w sercu- Zaszantażował ich Klaus.<br />
- Nie!- Ten głos nie należał do żadnego z wampirów leżących na ziemi ,ani do wiedźmy Bennett. Należał do mnie.<br />
- Co?!- Wrzasnął Klaus. Natychmiastowo puściłam więzi łączące mnie z umysłami innych i rzuciłam się do Klausa. Trochę minęło ,ale coś czułam do Stefana. Naprawdę kiedyś go kochałam. Niestety gdy odkryłam że on też mnie kocha by nie wplątywać się w żadne miłości usunęłam jego wspomnienia. Zawsze tak robiłam w takich sytuacjach.<br />
- Zostaw go ,albo twój łeb wyląduje na drugim końcu salonu- Zagroziłam- Najlepiej już chodźmy- Powiedziałam i skręciłam Klausowi kark. Za góra trzy godziny się obudzi więc nie ma się co bać.<br />
- Do zobaczenia- Powiedziałam i wywlokłam z domu Salvatore'ów Klausa. Własnie wpychałam go na tylne siedzenia samochodu kiedy usłyszałam za sobą czyjś głos.<br />
- Pomogę ci odnaleźć Tylera jeśli wszystko mi wyjaśnisz- Zażądał Stefan<br />
------------------------------------------------------------------------------------------------------------<br />
<div style="text-align: center;">
Nie bójcie się. Nie będzie w tym opowiadaniu dużo wątków Stefano+Luna.</div>
<div style="text-align: center;">
Postaram się bardziej rozwinąć relacje Klausa i Luny dzięki Stefanowi i Caroline.</div>
<div style="text-align: center;">
Całuski Ellcia :*</div>
Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-91672014298506128792014-04-11T07:23:00.001-07:002014-12-31T06:12:57.227-08:00Rozdział 10Obudziłam się rano obok Klausa. Noc była owocna musiałam przyznać. Ale to nic nie zmieniło. Nic sobie z tej nocy nie robię. Wstałam i poszłam po fajki do szuflady i wtedy zobaczyłam że łóżko jest pęknięte w pół ,a tapeta miejscami pozdzierana. Czego mogłam się spodziewać po dwóch najsilniejszych istotach na swiecie? Elijah będzie zdziwiony, pomyslałam i zasmiałam się w duchu. Wyciągnęłam fajkę i zapaliłam. Rzadko palę papierosy ,ale jak widać mi się zdarza. Klaus spał na połamanym łóżku kamiennym snem. Wciągnęłam na siebie jakies ciuchy i wyszłam do kuchni. Przez ten seks nie dowiedziałam się o co mu chodziło z tą zemstą. Raczej nie o to co zdarzyło się w nocy. Zeszłam na dół i o dziwo zauważyłam że w kuchni nikogo nie ma. Poszłam do salonu ,ale on też swiecił pustkami. Wtedy własnie zauważyłam leżący na stoliku do kawy liscik. W wampirzym tempie znalazłam się przy stoliku i odpakowałam kopertę.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
Droga ,córeczko'!</div>
<div style="text-align: center;">
Sądzę że czytając ten list zastanawiasz się co się stało z twoimi przyjaciółmi?</div>
<div style="text-align: center;">
Teraz lepsze byłoby pytanie co z nimi zrobiłem.</div>
<div style="text-align: center;">
Wczoraj w nocy ty i ten pożal się boże Pierwotny tak szaleliscie na łóżku że nie usłyszeliscie nawet jak twoi przyjaciele zostali siłą wyprowadzeni z domu. Żałosne. Najpierw chcesz go zabić ,a teraz lądujesz z nim w łóżku.</div>
<div style="text-align: center;">
Wiem że już pewnie krew burzy ci się w uszach i miętolisz kartkę ,bo nadal ie napisałem co zrobiłem z Pierwotnymi. Dla twojej wiadomosci, żyją. Nie obiecują że czują się dobrze ,ale żyją.</div>
<div style="text-align: center;">
Więcej się ode mnie nie dowiesz chya że będziesz chciała pofatygować się do Izraela ,ale to się może źle dla ciebie skończyć.</div>
<div style="text-align: center;">
PS: Twoje siostry też są już moje.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Gdyby wzrok prapierwotnej mógł podpalać kartka spłonęłaby jej w rękach. Szlag by trafił Klausa. To wszystko przez niego! W wampirzym tempie pobiegłam do sypialni. </div>
<div style="text-align: left;">
- Wstawaj!- Wrzasnęłam Klausowi do ucha. Pierwotny odruchowo podskoczył.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co jest?!- Wrzasnął wstając z łóżka tym samym odsłanając częsci jego ciała których wolałabym nie widzieć. Z zamkniętymi oczami podałam mu bokserki. Po kilku sekundach otworzyłam oczy. Ku mojemu szczęsciu Klaus stał już przede mną w bokserkach.</div>
<div style="text-align: left;">
- Sam zobacz!- Rzuciłam wampirowi kartkę w ręce. Klaus złapał ją i szybko odczytał.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co?!- Wrzasnął- Kto to?!- Wrzasnął wskazując na list.</div>
<div style="text-align: left;">
- Najprawdopodobniej mój ojciec- Odpowiedziałam obojętnym tonem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Musimy ich odbić- Powiedział szybko i zaczął krążyć po pokoju.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co ty nie powiesz- Zironizowałam.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ja to zrobimy? Wiesz w ogóle gdzie oni są?- Uspokoił się Klaus.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie wiem ,ale nawet jak się dowiem to ci nie powiem ,bo nie pomyslisz tylko od razu rzucisz się w pogoń- Odpowiedziałam przyglądając się swoim paznokciom.</div>
<div style="text-align: left;">
- Niby czemu miałbym tego nie robić- Po tym zdaniu od razu rozpoznałam że wrócił stary Klaus. Zimny, oschły i obojętny. W końcu!</div>
<div style="text-align: left;">
- Bo własnie okazało się że stracilismy jedyną przewagę jaką mielismy nad moim ojcem- Odpowiedziałam tak samo oschłym i obojętnym tonem co zawsze. W tym wypadku bylismy do siebie z Klausem podobni.</div>
<div style="text-align: left;">
- Punkt zaskoczenia- Dokończył za mnie Klaus i usiadł na połamanym łóżku- Wydaje mi się że mogą być u Tylera- Powiedział po krótkiej chwili myslenia.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie wydaje mi się- Zaprzeczyłam- Jakim cudem zwykłe wilkołaki miałyby pokonać dwóch prierwotnych i trzech prapierwotnych? To musiał być mój ojciec z jego bandą. </div>
<div style="text-align: left;">
- Ale Tyler może cos wiedzieć- Powiedział Klaus.</div>
<div style="text-align: left;">
- Owszem ,ale nie wiemy gdzie jest- Przypomniałam wampirowi.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ja wiem- Odpowiedział szybko- Jedziemy do Mystic Falls.</div>
<div style="text-align: left;">
------------------------------------------------------------------------------------------------------------</div>
<div style="text-align: center;">
Sorry że krótko ,ale nie miałam za dużo czasu. </div>
<div style="text-align: center;">
Całuski Ellcia :*</div>
Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-72301378560636534272014-04-06T12:40:00.000-07:002014-12-31T06:12:44.470-08:00Rozdział 9Obudziłam się w salonie domu na plantacji. Ledwie pamiętałam to co stało się kilka dni temu. Tylko dwie myśli plątały się po moim umyśle. Zdrada i zemsta. Dopiero co poczułam ból w klatce piersiowej. W mojej klatce piersiowej wrednie sterczała rączka złotego sztyletu. Dobrze przynajmniej że nie podcięli mi gardła. Już bym nie wstała. Poszłam do kuchni zdziwiona tym że nikt nie pomyślał chociażby o tym żeby mnie związać. Zaczynam tracić złą sławę. Pewnie ludzie którzy mnie znają nie boją się już nawet mojego imienia. Takie są skutki trzymania z Pierwotnymi. Weszłam do kuchni i zastałam tam Rebekah ,Elijahę i Klausa w dobrych humorach popijających krew z woreczków oraz z boku bezpiecznie skuloną na fotelu Aline.<br />
- Obudziłaś się już- Powitał mnie Elijah. Co się z nimi do cholery dzieje?! W wampirzym tempie znalazłam się obok najstarszego wampira.<br />
- Co to ma znaczyć?!- Warknęłam ukazując kły- Najpierw wbijasz mi to cholerstwo w serce ,a teraz jakby nigdy nic się ze mną witasz?!-<br />
- Sądzę że twoja agresja nie jest tu potrzebna- Powiedział Pierwotny nie odrywając twarzy od gazety.<br />
- Że niby co?!- Wrzasnęłam. Nawet w najgorszych koszmarach się tego nie spodziewałam. Nikt się mnie nie boi! Najszybciej jak się dało wyczułam więź pomiędzy mną ,a Elijahą. Zaczęłam działać- Co do...?- Zdziwiłam się. Moja moc jakby w ogólnie docierała do Elijahy.<br />
- Nie traciłbym na twoim miejscu energii- Prychnęła Rebekah- To skutek działania sztyletu. Przejdzie za kilka godzin- Nastała cisza. Dopiero teraz przypomniałam sobie że obecność Aline nie jest tu wskazana.<br />
- Co ona tu robi?- Kiwnęłam głową w stronę wiedźmy.<br />
- Powinnaś jej podziękować- Powiedział Klaus- Pomogła nam obudzić twoje siostry-Moje oczy rozszerzyły się po usłyszeniu ostatniego zdania.<br />
- Co?- Wydukałam zdziwiona.<br />
- Klaus mieliśmy jej nie mówić dopóki wszystkie nie będą na siłach- Powiedział Elijah.<br />
- Chcecie mi bronić spotkania z siostrami?! Chcę je zobaczyć- Zarządzałam.<br />
- Póki co nie ma takiej opcji- Odpowiedział obojętnie najstarszy Pierwotny.<br />
- Nie pytam o zdanie-Odpyskowałam.<br />
- Elijah nie kłóćmy się z nią. Niech pogada z tą co się dziś rano obudziła- Zaproponowała Rebekah.<br />
- Niech będzie-<br />
<br />
Stałam naprzeciwko pokoju w którym leżała Amara. Nie wiedziałam do końca czy chcę tam wejść. Nie dziwiłoby mnie gdyby nie chciała ze mną gadać. Postawiłam jednak wszystko na jedną kartę. Otworzyłam drzwi. Na wielkim posłanym muślinową pościelą łożu leżała Amara. Nie była już to ta sama Amara. Wyglądała jakby wyssano z niej życie. Poniekąd tak było. Jej czarne krótkie włosy leżały w nieładzie na poduszce. Jej oczy tempo wpatrywały się w przestrzeń ,a w chudych palcach trzymała torebkę krwi.<br />
- Witaj Amaro- Przywitałam ją.<br />
- Luna- Odpowiedziała z przerażeniem w oczach.<br />
- Przyszłam pogadać- Odpowiedziałam.<br />
- Który mamy rok?- Spytała nie zwracając uwagi na to że usiadłam z brzegu łóżka. Mimo iż była przerażona starała się udawać obojętną.<br />
- 2014- Odpowiedziałam ,a na twarzy Amary zaczął rysować się wręcz nieopisany gniew.<br />
- Przez ciebie przespałam 1000 lat ,a ty tak tu sobie przychodzisz i chcesz pogadać!- Wrzasnęła.<br />
- Uspokój się- Próbowałam uspokoić moją zdenerwowaną siostrę.<br />
- Uspokoić?! Rozumiem dlaczego uśpiłaś Faysy i Elenor ,ale czemu mnie też?! Zawsze byłam za Tobą!- Krzyczała Amra rzucając si przy tym po łóżku.<br />
- To nie takie proste...- Odpowiedziałam patrząc na swoje dłonie.<br />
- Nie takie proste?! Do cholery! traktowałaś mnie jak szmatę ,a ja i tak była zawsze za tobą!- Wtedy zrozumiałam że rozmowa z Amarą nie ma sensu. Musi ochłonąć. Bez słowa wyszłam z pokoju słysząc za sobą płacz Amary. Nie miałam wyrzutów sumienia. Po prostu byłam trochę zaniepokojona sytuacją. Mimo rozmowy myślałam tylko o jednym. O zemście. Musiałam coś wymyślić. Pokierowałam się z powrotem do salonu. Usiadłam się na kanapie i nalałam do szklanki mocnej starej whisky. Wtedy dosiadł się do mnie Klaus.<br />
- Wiem co ci chodzi po głowie- Szepnął mi do ucha. Jednym łykiem opróżniłam szklankę z bursztynowego płynu.<br />
- Nieprawda, nie wiesz- Syknęłam mu tak blisko ucha że prawie muskałam je ustami.<br />
- Chodzi nam o to samo- Jego usta zbliżyły się do moich- O zemstę- Musnął moje usta. Włożyłam rękę w jego włosy i wpiłam się w jego usta. W wampirzym tempie w jego objęciach znalazłam się w jego pokoju. Nie odrywaliśmy od siebie ust. Klaus złapał za moją bluzkę i rozdarł moją bluzkę przy okazji zdejmując ten biustonosz. Ja pociągnęłam za jego koszule tak mocno że guziki rozleciały się po całym pokoju. Całą noc uprawialiśmy dziki seks. Żadne z nas nie traktowało tej przygody powarznie. Chodziło po prostu o seks bez zobowiązań.Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-6695627663007655722014-04-01T12:56:00.000-07:002014-12-31T06:12:27.588-08:00Rozdział 8Czekałam wpatrzona w zamknięte powieki Faysy. Przez to ciągłe gapienie się zdołałam wychwycić nawet takie detale jak to że przez ten tysiąc lat jej włosy zbladły o odcień. Czekałam trzymając się nadziei że się obudzi da mi porządnie w pysk za to co jej zrobiłam. Ale nic takiego się nie działo.<br />
- Co jest do cholery!- Wrzasnęłam odwracając głowę w kierunku Aline. Już szłam w kierunku wiedźmy kiedy nagle wokół niej zaczęły wyrastać ogromne zielone płomienie. Ona chyba naprawdę myśli że się tym przejmę! Prychnęłam i poszłam dalej. Już miałam iść dalej kiedy nagle przy ścianie ognia uderzyło mnie coś. Jakby piorun. Kurwa! Zaklęłam. Zapomniałam że w czasie zawiązywania paktu ich przywódczyni Rawen połączyłam moją krew z jakiś ziołem by dzięki temu uzyskać coś co będzie chronić przede mną każdego kto ma to przy sobie. Coś jak werbena tylko że na mnie werbena nie działa tak jak na inne wampiry. To znaczy, owszem rani mnie ,ale nie chroni przede mną ludzi którzy mają ją przy sobie.<br />
- Myślisz że mnie ty zabijesz!?- Zaśmiałam się.<br />
- Nie chcę cię zabijać- Odpowiedziała spokojnie- Nie jestem taka jak ty. Chcę się tylko chronić. Uwierz mi, gdybym chciała cię zabić zrobiłabym to podstępem-Odpowiedziała Aline.<br />
- Myślisz że możesz ze mną pogrywać!?- Wrzasnęłam po czym uśmiechnęłam się tryumfalnie. W wampirzym tempie znalazłam się przy schodach- Klaus! Rebekah! Elijah!- Zawołałam Pierwotnych. Całe rodzeństwo natychmiastowo znalazło się obok mnie.Kiwnęłam głową w stronę młodej Diesierit.<br />
- Zajmijcie się nią- Powiedziałam.<br />
- Nie jesteśmy twoimi sługusami- Zaprotestowała Rebekah. Zanim zdąrzyła zdać sobie z tego sprawę połączyłam się z jej umysłem. Dziwne, sądziłam że ona go w ogóle nie ma. Zaczęłam zadawać jej ból. Gdy po chwili Klaus zorientował się co się dzieje rzucił się na mnie. Życie nauczyło mnie jednak wielu sztuczek. Nie przestając dręczyć Rebeki zaczęłam zadawać ból Klausowi. Zdziwiło mnie to że Elijah od razu mie ruszył rodzeństwu na ratunek. Postanowiłam się nie rozpraszać i zrobić coś co ostatnio wychodzi mi coraz lepiej<br />
mimo iż zżerał to dużo mojej energii. Przekazywanie wiadomości myślowych. ,Proszę...Was...O....Jedną.....Prostą.....Rzecz.....A.....Wy.....Nawet....W.....Tym....Macie...Jakiś....Problem!!!! Przypominam.....Że.....To....Ja.....Odpieprzyłam....Brudną....Robotę!!!! '<br />
Dużo mnie kosztowało przesłanie tej wiadomości ,ale opłacało się. W oczach Pierwotnej zauważyłam wyraźny strach. Jednak teraz zaprzątałam sobie głowę czymś innym. A mianowicie, co się dzieje z Elijahą. Niemożliwe żeby dał tak długo cierpieć swojemu rodzeństwu. Odwróciłam głowę w stronę w której przed chwilą stał najstarszy Pierwotny. Ku mojemu zdziwieniu nie było go tam. Wtedy przypomniałam sobie o Aline. Odwróciłam wzrok w jej stronę i nie wierzyła w to co widzę. Wśród płomieni stała Aline z Zakrwawionym Elijahą trzymanym przez nią za kołnierz. W ręku trzymała coś co ja dobrze znałam. Jaka ja byłam głupia! Nawet nie zwróciłam uwagi jak głupia wiedźma podpieprzyła złoty sztylet.<br />
- A teraz Luna posłuchasz uważnie moich warunków- Zaczęła i przybliżyła sztylet do serca Elijahy.<br />
- Co tu się dzieje?- Zapytał się Klaus. Dopiero co otrząsnął się z bólu. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam jak przerwałam połączenie myślowe. Jako że czułam że czeka mnie długa i powarzna rozmowa z rudowłosą wiedźmą w wampirzym tempie podbiegłam do Rebekah i Klausa i jednym sprawnym ruchem skręciłam im karki by mi nie przeszkadzali w interesach.<br />
- Dlaczego miałaby przystawać na twoje warunki?- Zapytałam bezpiecznie okrążając krąg ognia.<br />
- Bo nic nie zyskasz jeśli tego nie zrobisz- Odpowiedziała Aline jak prawdziwy rekin biznesowy.<br />
- Niby dlaczego? Mogłabym cię na przykład zabić- Przedstwiłam jej moje plany. Mimo ogólnej sympatii do niej miałam chęć ją teraz zabić.<br />
- Nie oszukujmy się. Klaus i Rebekah nie pomogą ci mnie wyciągnąć ,a Elijah jest u mnie. Sama nie przedostaniesz się przez płomienie- Powiedziała pewnie wiedźma.<br />
- Zawsze mogę poczekać aż zabraknie ci mocy. Nawet ty nie możesz trwać tu wiecznie- Przelicytowałam ją.<br />
- To będziesz musiała długo poczekać- Powiedziała po czym westchnęła- A co powiesz jeśli przedstwieci jeszcze jeden argument. Na przykład taki że jak wiesz to co mam w ręce to złoty sztylet który może uśpić prapierwotnego.<br />
- Co z tego?- Dopytywałam się. Trzeba przyznać że ruda ma zmysł do interesów.<br />
- a to że, owszem ciebie to uśpi ,ale Pierwotnego zabije. Tak jak kołek z białego dębu- Odpowiedziała i uśmiechnęła się tryumfalnie. Jeśli zabije Elijahe Pierwotni się ode mnie odłączą i zostanę kompletnie sama.<br />
- Jakie są twoje warunki?- Zapytałam od niechcenia. Nigdy nie lubiłam okazywać ludziom że ich wyższości.<br />
- Grzeczny wampirek- Pochwaliła mnie Aline. Niech się nie zapomina! Krew wezbrała mi się w uszach z nerwów. Aline stała przez chwilę w ciszy jakby się nad czymś decydowała. Wtedy to się stało- Teraz!- Krzyknęła. Nie widziałam nawet co się dzieje. To działo się za szybko. Ujrzałam snop zielonych iskier i mignięcie brązowych tęczówek po czym poczułam rozrywający ból w piersi i zaczęły uchodzić ze mnie siły. Spojrzałam się na swoją klatkę piersiową. Głęboko w niej wbity wył złoty sztylet ,a wokół niego biała koszulka zaczęła zmieniać kolor na czerwony. Spojrzałam na wprost siebie i ujrzałam dobrze znane mi brązowe tęczówki. Z zakrwawioną dłonią na rączce sztyletu stał przy mnie Elijah.<br />
- Wybacz, musiałem- Szepnął i z impetem wbił sztylet jeszcze głębiej pozbawiając mnie resztek sił. Zemdlałam.Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-27388111400624235682014-03-29T12:46:00.001-07:002014-12-31T06:11:54.357-08:00Rozdział 7W jeszcze szybszym tempie dotarliśmy do domu na plantacji niż gdy z niego wyjechaliśmy. Pewnie dlatego że Klaus nadal odczuwał w sobie tojad i werbenę więc ja musiałam prowadzić. Jeśli kto chce wiedzieć jeżdżę jak wariat 180km/h. Zaparkowałam pod domem i w wampirzym tempie pobiegłam na drugą stronę samochodu i w towarzystwie głośnych sprzeciwów wyniosłam z samochodu Klausa. Otworzyłam drzwi i weszłam. Od pogu napadli mnie Pierwotni.<br />
- Jesteście już!- Wrzasnęłam Rebekah wznosząc ręce ku niebu- Martwiliśmy się-<br />
-Nie było was kilka dni- Powiedział spokojniejszym tonem Elijah.<br />
- Później- Powiedziałam- A teraz dajcie nam krwi- Powiedziałam i oddałam słaniającego się na nogach Klausa Rebekah ,a sama opadłam na kanapę. Po chwili Elijah przyniósł mi worek z krwią. Rebekah położyła Klausa obok mnie na kanapie ,a ja zaczęłam opowiadać im co zaszło.<br />
- Ale masz sztylet?- Zapytała bezczelnie Rebekah.<br />
- Rebekah!- Upomniał ją Elijah- Nie słyszałaś co zaszło.<br />
- Daj spokój Elijah- Uspokoiłam najstarszego Pierwotnego i uśmichnęłam się wrednie. Po chwili wyciągnęłam z tylnej kieszeni spodni złoty sztylet.<br />
- Nie wierze- Szepnęła najmłodsza Pierwotna.<br />
- A jednak- Poczułam tryumf- A wy co wyniuchaliście?- Zapytałam?<br />
- Otóż kiedyś już uśpiono Prapierwotnego chyba z twojej rodziny. Przynajmniej tak głoszą podania. By później go wybudzić potrzeba było przedmiotu którym się go uśpiło oraz antidotum przygotowane przez wiedźmę- Powiedział Elijah.<br />
- I pomyśleliśmy sobie że pojedziemy w miejsce w którym ,pochowane' są twoje siostry i tam znajdziemy jakąś wiedźmę.<br />
- To nie będzie trudne- Zapewniłam.<br />
- A właściwie gdzie są pochowane?- Dopytywała się<br />
- W Salem- Odpowiedziałam.<br />
- No to co my tu jeszcze robimy?- Zapytał Elijah.<br />
<br />
Jechaliśmy długo. Dość długo.Z Nowego Orleanu do Salem był spory kawałek. Ostatnimi czasy sporo razy jestem sporo w trasie. Jechaliśmy samochodem Rebekah, bo był największy ,a nie miałam zamiaru gnieździć się w samochodzie jak w klatce. Niestety Rebekah nie miała ani troszeczkę przybliżonego gustu muzycznego do brata i przez całą drogę słuchała Justina Biebera i J.Lo. Zastanawiałam się czy może nie robi tego specjalnie. Znęcanie się nade mną na pewno sprawiało jej przyjemność. Przez tę muzhkę droga dłużyła się w nieskończoność. Gdy jednak przekroczyliśmy granice Salem to ja usiadłam za kółkiem. Głównie z tego powodu że grobowiec mojej rodziny był mocno ukryty i trudno byłoby mi naprowadzić na niego Rebekah. oczywiście jak tylko usiadłam za kółkiem to przyśpieszyłam i to sporo. Rebekah wlekła się niemiłosiernie. Kto to widział żeby wlec się 100km/h w zabudowanym! Droga do grobowca jakże drogich memu sercu siostrzyczek prowadziła przez polne drogi i nawet kilkaset metrów przez ciemne bagniska Salem. W końcu zachamowałam kilka metrów od okropnie wyglądającego bagna.<br />
- Wysiadać zarządziłam. Klaus który zdąrzył poczuć się już lepiej by za wszelką cenę pokazać że jest mu lepiej w wampirzym tempie znalazł się z przodu wozu.<br />
Bez jakichkolwiek pytań Pierwotni czekali na kolejne rozkazy. Podeszłam do spruchniałego zaplutego Dębu i zaczęłam doszukiwać się najbardziej odstającej gałęzi. Gdy już to zrobiłam szybko ją przekręciłam ,a u moich stup pojawiły się strome schody.<br />
- Chodźcie- Wskazałam ręką na Pierwotnych.<br />
Gdyby nie powiedzenie ,Cel uświęca środki' w życiu bym tam nie weszła. Było tam ciemno immokro ,ale tego się nie bałam. Dziwne byłoby gdyby wampir bał się ciemności. Ale ja się ich nie bałam. Bałam się pająków ,a wyglądało na to że wszystkie rodzaje pjąków Ameryki Północnej znalazły sobie tu lokum. W końcu weszlimśy do grobowca. W okrągłym pomieszczeniu znajdowało się chyba z dziesięć lochów. Wśród nich wypatrzyłam ten z trzema brzozowymi trumnami. Loch moich sióstr. Właśnie chciałam złamać nogą kraty kiedy okazało się że nie mogę tego zrobić. Ewidentnie nie była to siła tego że jestem za słaba. Byłam jednym z najsilniejszych stworzeń na świecie. Krata była chroniona przez jakieś zaklęcie. Mogłam się spodziewać! Przecież całe te lochy należały do klanu wiedźm Amorosio. Zaklęłam pod nosem. Dodam że nie miałam co główkować Mikaelsonami ,bo w połowie drogi do grobowca zdecydowałam się by wrócili z powrotem do samochodu i na mnie poczekali. Nagle z sąsiedniej ściany zaczęła się wydobywać jakaś osoba. Po chwili zobaczyłanprzed sobą wysoką, chudą dziewczynę o ogniście ruych włosach.<br />
- Aline?-Zdziwiłam się. Aline Diesierit. Ostatnim razem widziałam ją tysiąc lat temu. Mogłam się spodziewać że wiedźmy z klanu Amorosio żyją wiecznie. Jako jedyne w końcu potrafią uważyć nieśmiertelność ,ale z tego co wiem do wewnętrzego kręgu nieśmiertelnych zapraszane są tylko wyjątkowo uzdolnione czarownice. Czyżby Aline awansowała na ten szczebel?<br />
- Luna- Odparła spokojnie.<br />
- Mogłabyś otworzyć lochy? Chciałabym się dostać się do moich sióstr- Poprosiłam.<br />
- Nie mogę- Odpała spokojnie.Trudno, pomyślałam, ni będę się z nią patyczkować.Szybko wyczułam jej umysł i połączyłam się z nim niewidzialną nicią. Zaczęłam seans.Wyciągałam z jej umysłu najgorsze wspomnienia. Napawałam się widokiem jej łez.<br />
- Nie mogę!- Wrzasnęła.<br />
- A ja ci pokażę że możesz- powiedziałam i jeszcze mocniej zaczęłam na nią napierać.<br />
- Zaklęcie zdejmie tylko hasło!- Wrzasnęła po raz kolejny.<br />
- Jakie hasło?- Zapytałam.<br />
- Te które podałam ci na ucho przy ustanawianiu wakrunków pobytu twoich sióstr w grobowcu.<br />
- Dziewczyno to było tysiąc lat temu! Myślisz że to pamiętam?- Zaśmiałam się- Zdradź mi je!- Nakazałam.<br />
- Nie mogę. Hasło musi odgadnąć wykonawca klątwy inaczej zamknie się na zawsze!- Krzyknęła. Po tych słowach zerwałam więź umysłową. Zatopiłam się we wspomnieniach.<br />
***<br />
Salem 12 Maja 1009 roku.<br />
<br />
- Jest Pani pewna że można jej ufać- Zapytała Aline przewodniczącą klanu Amorosio. Chyba zapomniała że mam wampirzy słuch.<br />
- Zapewniam cię Aline że nie mam dziś ochoty na krew wiedźm- Zapewniłam ją podchodząc do Rewen, przewodniczącej i Aline-Ale co słuszka może o tym wiedzieć?- Aline oblała się rumieńcem wstydu.<br />
- Aline odejdź- Powiedziała z powagą Rewen. Aline grzecznie wykonała jej polecenie. Zostałyśmy z Rewen same patrząc na trumny moich sióstr wnoszone do lochów.<br />
- Niesądzisz że to niechumanitarne robić coś takiego własnym siostrom?- Zadała pytanie Rewen. Zaśmiałam.<br />
- Wymień mi choć jednego chumanitarnego wampira- Powiedziałam nie odrywając wzroku od brzozowej trumny Amary- Poza tym, ja nigdy nie byłam chumanitarna-<br />
- Jednak to twoje siostry- Drążyła.<br />
- Zasłużyły w stu procentach na to co dostały- Zapewniłam ją- Ale jeśli dalej masz zamiar prawić mi kazania to sobie daruj. Chyba że jednak nie zależy ci na przymierzu z wampirami-<br />
- Niech ci będzie- Odpowiedziała niechętnie- Wiedźmy, zamykamy loch- Po chwili usłyszeliśmy tylko dźwięk kraty uderzającej o kamienną posadzkę lochów. W tym momęcoe zaczęłam arię. Połączyłam się ze wszystkimi umysłami w lochu i zadaałm im ból za wyjątkiem jednego. Szybkim ruchem skręciłam kark Rawen i całej reszcie. Zostałam tylko ja i Aline.<br />
- Masz czego chciałaś- Powiedziałam wskazując na trupy- Ale masz zadbać by moim siostrom nic się nie stało.<br />
- Dziękuję- Powiedziała Aline ,a po chwili szepnęła mi do ucha- Biały dąb-<br />
***<br />
- Biały dąb- Szepnęłam cicho ,a krata lochu uniosła się do góry. Wiele zachodu kosztowałomnie przomninie sobie tak zamierzchłych czasów. Powoli weszłam do środka lochu. Zsunęłam wieko z najbliżej stojącej trumny. W trunie leżała cała sina Faysy z wielką raną po zarżniętym gardle. Rozciełam ranę jeszcze raz złotym sztyletem by zobaczyć czy to coś da. Teraz trzeba tylko czekać.....Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-59892804914333107782014-03-26T03:51:00.001-07:002014-12-31T06:11:35.072-08:00Rozdział 6Przede mną z dumną miną stał nie kto inny jak Garys.<br />
- Dlaczego?- Szepnęłam. Gdyby nie zawrotna ilość werbeny w miom organiźmie nie pytałabym się tylko od razu wyrwałabym mu głowę przy samej dupie.<br />
- Nie udawaj że nie wiesz- Powiedział i wyciągnął z prawej kieszeni sztylet- Twoja kara będzie długa i uciążliwa- Powiedział i nachlił się nad klatką. Następnie zrobił mi głębkie nacięcie na policzku. Krzyknęłam z bólu. Skubaniec nasączył sztylet werbeną! Spojrzałam na narzędzie którym zazadał mi bół. Gdyby nie to że byłam zbyt wycieńczona krzyczałabym. Krzyczałabym ze wszystkich sił. To był ten sam sztylet którym uśpiłam moje siostry. Była nawet na nim ich spierzchła krew. Cofnęłam się jak najdalej w tył klatki. Przecież on w każdym momencie może mnie uśpić. A wtedy nie będzie już raunku. Prapierwotnego otóż może obudzić tylko inny Prapierwotni więc jak Mikaelsonowie by się nie starali to i tak by nic nie pomogło. Jestem w pułapce. Prawdopodobni Garys jest przygotowany na to że werbena zejdzie z mojego organizmu a wtedy bez problemu urwę mu łeb.<br />
- Jako że nie można cię zabić- Zaczął Garys bawiąc się sztyletem- To będzisz cierpieć długo. Tak długo aż sama będziesz prosić o wezwanie do ciebie Łowców-<br />
- Za kilka dni werbena wyparuje z mojego organizmu ,a wtedy to ty będziesz cierpieć- Warknęłam.<br />
- Raczej nie. Straciłaś przytomność na cztery dni ,a ja cię wtedy regularnie faszerowałem werbeną i tak będzie dalej ,bo przecież musisz kiedyś spać- Odpowiedział jadowicie. W takim razie jestem w pułapce. Garys w wampirzym tempie znalazł się obok mnoe w klatce.<br />
- Wiem że pewnie nie zrobi to na tobie wrażenia ,ale ta....chybryda- Ostatnie słowo Garys powiedział wręcz ze wstrętem- Oberwała tylko i wyłącznie ze względu na twoje towarzystwo. Tylko że on oberwał nie tylko werbeną ,ale i tojadem- Dokończył ,a ja prychnęłam.<br />
- Naprawdę wydaje ci się że zrobiło to na mnie wrażenie?- Zapytałam- Chyba naprawdę słabo mnie znasz. Gdyby nie przysięga krwi sama z chęcią nafaszerowałabym tą gnidę tojadem-<br />
- No to chyba zaczniemy zabawę co?- Zapytał i wyciągnął z kieszeni kurtki butelkę z jakimś żółtawym płynem. Od razu go rozpoznałam. Rozwodniona werbena. Zanim zdąrzyłam się cofnąć odkręcił wieczko i z pomięczy krat ylał na mnie całą zawartość. Niewyobrażalny ból prebiegł przez moj ciało.<br />
- AAAAAA!- Wrzasnęłam.<br />
<br />
Minęły dwa dni. Dwa dni bezustannych tortur. Gdy moje ciało nie reagowało już na ból zadawany przez werbenę tudzież przyznyczaiłam się do tego bólu Garus wymyślił nowe tortury. Tym razem wyrywał mi gołymi rękami narządy wewnętrzne. Co prawda wszystko co mi wyrwał regenerowało się w dwie godziny ,ale ból w tym czasie był niewyobrażalny. Poza tym martwiłam się o Klausa minęło sześć dni ,a on dalej nie odzyskał przytomności.<br />
Garys spał. Też powinnam ,ale nie miałam na to siły. Wtedy to się stało. Do piwnicy wpadł jakiś wampir. Skąd wiedziałam że to wampir? Dlatego że bezszelestnie i z wampirzą szybkością pojawił się obok mojej klatki. Jednym sprawnym ruchem otworzył klatkę. Byłam w szoku. Nie widziałam kto jest tym wampirem. Był ciemno ,ale oddałabym teraz wszystko żeby zobaczyć twarz wybawcy.<br />
- Jest twój- Powiedział tajemniczy wampir wskazując na śpiącego Garysa. Już otwierałam usta ,ale nie zdązyłam nic powiedzieć. Wampir zniknął. Uznałam że nie ma sensu gonienie wampira. Z mściwym uśmieszkiem podeszłam do Garysa. Zanim zdążył się obudzić przywiązałam go jakimiś przekrwionymi linami. Wtedy Garys się obudził. Pierwsze co zobaczył to moje wygięte w uśmiechu wampirze kły.<br />
- Witaj Garys- Przywitałam się z chłopakiem. Garys krzyknął.<br />
- Luna proszę nie. To były tylko takie żarty- Zaczął się tłumaczyć.<br />
- Widzisz Garys, przez te dwa dni miałam wystarczająco dużo czasu by przemyśleć sobie co z Tobą zrobić- Powiedziałam okrążając krzesło dookoła- Doszłam do wniosku że cię nie zabiję. To by było zbyt proste. Szukałam takiego sposobu byś mógł cierpieć wieczność ,ale żebym mogła cię tu zostawić. I wiesz co? Znalazłam sposób- Usiadłam Garysowi okrakiem na kolanach. Słyszałam jak głośnio przełyka ślinę i widziałam w jego oczach nieopisany strach.<br />
- Jak pewnie wiesz wampiry nie potrzebują do życia snu- Zaczęłm- Ale jego brak powoduje wieczny ból i zmęczenie. To właśnie czeka ciebie- Powiedziałam.<br />
- Co?....- Nie dałam mu dokończyć. Jednym zgrabnym ruchem odgryzłam mu prawą powiekę. Z jego oka zaczęła lać się strumieniami krew ,a sam Garys zacząl nerwowo wierzgać się na krześle i krzyczeć. Chwilę potem odgryzłam mu kolejną powiekę. Wtedy też odwiązałam go od krzesła i zeszłam z jego kolan. Wampir upadł na podłogę i cały czas krzycząc piłożył dłoń w miejscu gdzie kiedyś miał powieki.<br />
- Mówiłam ci już raz, tysiąc lat temu żeby ze mną nie zadzierać- Powiedziałam i otworzyłam klatkę Klausa. Spojrzałam na jego wymizerowaną osobę i pokręciłam głową. Przegryzłam swój prawy nadgarstek i przyłożyłam do jego ust. Tak samo jak krew Pierwotnych leczyła rny zwykłych wampirów tak samo moja leczyła rany Pierwotnych. Po kilku sporych łykach Klaus obudził się. Rozejrzał się po całej piwnicy ,a jego wzrok zatrzymał się przy obolałym i ociekającym krwią Garysie. Dopiero przypomniałam sobie o celu naszej wizyty. W wampirzym tempie podbiegłqm do Garysa i wyrwałam mu złoty sztylet z kieszeni.<br />
- Co do...?- Zaczął Klaus rozciągajac obolałe ramiona.<br />
- Późbiej ci wyjaśnię ,a póki co spadamy- Powiedziałam i razem z Klausem ruszyłam dom samochodu zaparkowanego przed domem. Oboje byliśmy na tyle nieludzccy eż nie zwróciśmy nawet uwagi na jęki agonii Garysa oraz jego prośby o śmierć. Z piskiem opon odjechaliśmy do domu Mikaelsonów.Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-36826596946088920972014-03-24T08:57:00.001-07:002014-12-31T06:11:23.979-08:00Rozdział 5Dom Mikaelsonów na planatcji z punktu widzenia gościa wyglądał dużo przyjemniej niż z punktu widzenia zakładnika. Przez trzy dni miałam czas dokładnie go sobie obejrzeć. Piękne renesansowe kolumny i schody. Piękne machoniowe półki. Zbudowanie tego wszystkiego musiało kosztować majątek. Nie mówię że mój rodowy dom to jakaś chata ,ale jak byłam tam te sto lat temu by obejrzeć gruzy to aż tak bogato urządzony nie był.<br />
Przez te trzy dni Klaus i Elijah wychodzili z siebie by znaleźć sposób na wybudzenie moich sióstr ,a Rebekah chodziła napuszona po domu twierdząc że mi nie ufa i że nie ma zamiarumi pomagać. Ja za to miałam inne zajęcie. Elijah już pierwszego dnia doszedł do wniosku że powinnam zdobyć sztylet którym poderżnęłam gardła siostrom.Przez trzy dni więc próbowałam znaleźć nieśmiertelnego, Garysa. Garys z podziemnego królestwa wampirów o którym nikt prócz prapierowotnych nie miał pojęcia. Nie wiedziałam o nic nic prócz tego że ma na imię Garys. Tak samo on jak inni z Podziemnego Królestwa praktykował zasadę że interesy z prapierwotnymi prowadzi się incognito. Wtedy mi to nie przeszkadzało. To właśnie Garys wykuł dla mnie złoty nóż.<br />
Dziś z mego rana chciałam wybrać się do Kalifornii. Od kilku osób kóre prawie zamordowałam dowiedziałam się że właśnie tam go znajdę. Gdy tylko pogroziłam też zabiciem ich rodzin poznałam dokładny adres. Wszystkie potrzebne rzeczy od rana leżały już w mojej torbie. To jest, kilka torebek krwi ( Nie znoszę pić z torebek ,ale skoro mus to mus), komórka, kilka kołków na wampiry i pistolet ze srebrnymi kulami na wilkołaki. Wzięłam też trochę gotówki. Rano gdy byłam już w korytarzu postanowiłam powiadomić o moim wyjeździe Elijahe.<br />
- Elijah, jadę do Kaleiforni, wrócę jutro rano!- Wrzasnęłam w korytarzu. Po chwili obok mnie pojawił się najstarszy Mikaelson.<br />
- Po co?- Opytywał się.Upełnie zapomniałam że czuje się za mnie odpowiedzialny. O ironio! Przecież on jest pięć tysięcy lat ode mnie młodszy.<br />
- W Kalifornii jest facet który tysiąc lat temu wykuł mi złoty sztylet. Podejrzewam że jeśli użyję persfazjii to zrobi to jeszcze raz- Odpowiedziałam zakładjąc lewego kozaka.<br />
- Ta twoja perswazja!- Prychnął Klaus. Dobra ,a teraz tak na serio. Wolałbym byś nie jechała tam sama- Zaczął.<br />
- Daj spokój! Nawet jak to i tak nie ma się kto ze mną zabrać. Ty jesteś zajęty ,a Rebekah na pewno się nie zgodzi- Powiedziałam.<br />
- Pojedziesz z Klausem- Powiedział jakby nigdy nikt Elijah.<br />
- Co?! Nie ma takiej opcji- Odpowiedziałam szybko.<br />
- Właśnie że jest- Nawet nie zauważyłam jak w wampirzym tempie w korytarzu pojawił się Klaus. Stał nonszalancko opierając się o futrynę drzwi wyjściowych.<br />
- No widzisz, nie masz wyjścia- Powiedział Elijah i zniknął w środku domu.<br />
Westchnęłam patrzą na mojego kompana.<br />
<br />
W samochodzie Klaus cały czas puszczał stare przeboje Nirvany i Metalliki. Trochę byłam mu za to wdzięczna ,bo męczenie się przez tak długą drogę z chujową muzyką nie byłoby miłym doświadczeniem.Gdybym cały czas nie miała ochoty urwać mu łba to pewnie pochwaliłbym jego gust muzyczny.<br />
- To tu- Odezwałam się wskazując palcem na stary podniszczony budynek z czerwonej cegły.<br />
- Jesteś pewna?- Upewniał się Klaus.<br />
- Tak- Powiedziałam i wyszłam z samochodu. Nie chciałam już ani chwili spędzić w tak bliskim towarzystwie Klausa. Podeszłam powoli do budynku. Wyglądał jakby w każdej chwili mógł się zawalić. Szarpnęłam delikatnie za drzwiczki. Zacięły się. Zdecydowałam się na mniej delikatny ruch. Zamachnęłam się i z całej siły pchnęłam drzwi obcasem. Trzask! I drzwi leżały już na podłodze. Po chwili usłyszałam za sobą głos Klausa.<br />
- To nie było zbyt mądre. Dom mógł się zawalić- Wymądrzał się.<br />
- Zamknij się!- Odpowiedziałam. Towarzystwo Klausa doprowadzało mnie do białej gorączki.<br />
Budynek w środku wyglądał na opustoszały. Bez żadnych pochopnych ruchów zaczęłam szukać właściciela. Wtedy usłyszałam chuk. Odwróciłam się w tył i zobaczyłam leżącego nieruchomo Klausa.<br />
- Klaus!- Krzyknęłam i podbiegłam do leżącego nieruchomo Klausa. W momencie w którym chciałam przegryźć swój nadgrstek by dać krwi Klausowi poczułam dziwne uczucie w plecach.<br />
- Dobranoc skarbie- Usłyszałam pod uchem i wtedy go poczułam. Pszeszywający ból. Płomienie rozpalające się w moim ciele. Poczułam w sobie zawrotną ilość werbeny. W ogromnych bólach zemdlałam.<br />
<br />
Obudziłam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Moje ciało nadal przeszywał ból przez tą durną werbenę. Dokładnie przyjżałam się pomieszczeniu przez ziele wstrzyknięte do mojego organizmu mój wzrok zostawiał dużo do życzenia. Po kilku próbach udało mi się dojść do tego gdzie jestem. Byłam w piwnicy. W ciemnej piwnicy. Ale nie to było najgorsze. Byłam w ogrommej zardzewiałej klatce. Kurwa! Przeklnęłam w duchu. Ile jeszczd razy dam się pojmać? Chyba jestem dużo gorszym wampirem niż mi się zdawało. W przeciwległym rogu pokoju zobaczyłam jeszcze jedną klatkę ,a w niej wciąż nieprzytomnego Klausa. Nagle drzwi piwnicy otworzyło się i do piwnicy wszedł wysoki mężczyzna. Jako że panowały prawie egipskie ciemności nie dostrzegłam jego twarz. Meżczyzna zapalił światło i wtedy dostrzegłam swojego porywacza. Na usta nasuwało mi się tylko jedno słowo.<br />
- Dlaczego?- Zapytałam cichym głosem.Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2210381552882032472.post-57217075835209523952014-03-23T05:18:00.001-07:002014-12-31T06:11:07.765-08:00Rozdział 4Biegłam lasem nie wiedząc nawet gdzie biegnę. Łowcy mogli już deptać mi po piętach. Nie chodzi o to że boję się śmierci. Po prostu nie chciałam by nasz ród zniknął na zawsze. Oprócz mnie żywe zostały tylko moje siostry ,a one zostały przeze mnie uśpione i schowane w tajnym miejscu gdzie nikt by ich nie znalazł. Naprawdę nie bałam się śmierci. Po sześciu tysiącach lat chodzenia po tej ziemi śmierć byłaby przyjemną odmianą. Biegłam przez las nie myśląc gdzie biegnę. W ogóle nie myślałam. W takich chwilach ogarniał mnie instynkt samozachowawczy. Kazał uciekać odłączając wszelkie nerwy od mózgu. Plułam sobie w brodę z powodu Klausa. Kolejny raz byłam tak bliska celu. I nic. Znów. Klaus miał stanowczo zbyt wielkie szczęście. Ale i tak go dopadnę. Nie miałam jednak czasu długo rozmyślać nad okolicznościami w których zabiję Mikaelsona ,bo ujrzałam z prawej strony drzew dziwne światła. Zaczęłam powoli przemykać się w stronę świateł. Przechodziłam obok drzew stąpając po zeschłych liściach najciszej jak się da. Ustałam za drzewem i nie wierzyłam w to co widzę. Prawie zaczęłam panicznie krzyczeć. To niemożliwe! Nie ,to nie może być prawda. Po środku oświetlonego terenu stał nie kto inny jak mój ojciec wraz ze swoją świtą prapierwotnych czyli moją rodziną! Przecież oni nie żyją od dwóch tysięcy lat! Na przeciwko niego stał średniego wzrostu brunet z krzywym nosem którego jeszcze nie znałam. Hybryda. Wyczułam to. Każdy prapierwotny wyczułby hybrydę na kilometr.<br />
- To ty jesteś tą hybrydą która chciała zawrzeć z nami sojusz?- Zapytał dumnym głosem ojciec.<br />
- Tak, to ja- Odpowiedział chłopak.<br />
- Jak się nazywasz?- Zapytała moja matka. Dopiero teraz dostrzegłam jej drobną osobę.<br />
- Tyler Smallwood- Odpowiedział.<br />
- Dlaczego mielibyśmy założyć z tobą sojusz?- Dopytywał się ojciec.<br />
- Bo mamy wspólny cel- Powiedział Tyler i po zauważeniu zainteresowania na twarzy wodzą mojego rodu kontynuował- Chcecie zabić Pierwotnych prawda?- Moja rodzina skrzywiła się na określenie Mikaelsonów Pierwotnymi- Mogę wam w tym pomóc-<br />
- Mikaelsonowie!- Prychnął tata- Samozwańczy Pierwotni! Ile lat nasza rodzina przygotowuje się do starcia! Ile lat planujemy ten mord!- Wrzasnął ojciec- Co masz nam do zaoferowania?-<br />
- Słyszałem że w sprawie Mikaelsonów zawarliście sojusz z Łowcami Wampirów. Ja mam do zaoferowania armię wilkołaków. Razem na pewno pokonalibyśmy ich i ich sojuszników- Zaproponował Tyler.<br />
- Łowcy nie mają czasu zajmować się takim truchłem jak Mikaelsonowie. Z Łowcami sojusz jest nam potrzebny do czego innego- Poprawił chłopaka mój stwórca. Tyler zrobił dziwną minę- Bo widzisz chłopcze. Mimo iż unicestwienie Mikaelsonów jest naszym celem jest też cos innego co od setek lat planujemy. Może tego nie wiesz ,ale cztery moje córki błąkają się teraz po świecie. Naszym celem jest ich śmierć- Powiedział ojciec ,a ja przeżyłam szok. Ojciec zawarł sojusz z Łowcami żeby mnie zabić! Przyłożyłam rękę do ust by nie krzyknąć. Moje serce zaczęło bić tak szybko że gdyby nie to że jestem wampirem spodziewałabym się zawału.<br />
- Przez tysiące lat uganiacie się za czterema małolatami?- Zdziwił się Tyler.<br />
- To nie są byle małolaty, hybrydo- Wytłumaczył mu król rodu- Musimy doprowadzić do ich smierci póki one nie doprowadzą do naszej.<br />
- Nie rozumiem- Odparł Tyler.<br />
- Nie wszystko musisz rozumieć chłopcze- Odpowiedziała moja matka- Wiedz tylko że pomożemy ci ,ale ty musisz pomóc nam-<br />
- Zgoda- Odpowiedział Tyler ,a ja najciszej jak się dało starałam się uciec. Gdy oddaliłam się około dwustu metrów od miejsca w którym debatowała moja rodzina włączyłam wampirze tempo. Nie mam pojęcia co robić i gdzie biec! Powoli postarałam ułożyć sobie plan działania. Po pierwsze: Muszę obudzić moje siostry. Po drugie: Muszę zdobyć sojuszników. Po trzecie: Nie mam wyjścia ,muszę biec do Mikalesonów. Biegłam ,a zimny wiatr rozwiewał mi włosy. Zastanawiałam się czy mam wystarczająco dużo czasu przed atakiem mojego ojca by wybudzić siostry. Zawsze wiedziałam że mój ojciec jest nieobliczalny. Kiedyś wyrwał głowę niewolnikowi bo krew nie była na tyle ciepła i chyba z tą nieobliczalnością to trochę w niego poszłam ,ale żeby aż tak by próbować zabić cztery pierworodne córki? I żeby myśleć że ja i dziewczyny możemy doprowadzić do ich śmierci?! Przecież ich jest ponad trzydziestu ,a my jesteśmy tylko cztery i miałybyśmy sprowadzić na nich śmierć? To niedorzeczne! Dotarłam do domu Mikaelsonów i już miałam wejść do środka kiedy jakąś niewidzialna moc wytworzyła jakąś ścianę blokując mi wejście. Na tak! Zupełnie zapomniałam. Stary dom Mikaelsonów był pustostanem ,ale dom na plantacji zamieszkują więc by wejść potrzebuję zaproszenia! Cholera! Nie wpuszczą mnie. Zadzwoniłam dzwonkiem od drzwi ,a po kilku sekundach drzwi otworzył Elijah. Widząc mnie od razu stanął w pozycji bojowej wystawiając kły.<br />
- Spokojnie, spokojnie- Uspokajałam honorowego brata- Musimy poważnie pogadać- Po wyrazie twarzy Elijaha doszłam do wniosku że chyba mi nie wierzy- Dobrze, jak chcesz to mnie nie wpuszczaj ,ale zawołaj rodzeństwo i wytłumaczę wam wszystko w progu- Zaproponowałam. Elijah przez chwilę zastanawiał się nad moją propozycją ,a później zniknął w głębi domu. Po chwili wrócił wraz z dość poturbowanym Klausem ( Widać Łowcy dali mu popalić) i Rebekah z niezbyt zadowoloną miną.<br />
- Czego chcesz?- Zapytał bezczelnie Klaus.<br />
- Wiem że mi nie ufacie. Macie prawo. Ale to co chcę wam powiedzieć tyczy się waszego życia- Powiedziałam po czym przedstawiłam sytuacją w lesie której byłam świadkiem. Gdy skończyłam opowiadać ich miny nie wyglądały na zbyt mądre.<br />
- Poczekaj, twoja zmarła- Powiedział Klaus ironizując ostatnie słowo- Pomoże Tylerowi nas zabić w zamian za pomoc Tylera w zabiciu ciebie i twoich sióstr?<br />
- No...Tak- Odpowiedziałam.<br />
- To bynajmniej dziwne- Odpowiedział Nik.<br />
- Skąd wiemy że to nie blef i że możemy ci ufać- Zapytała Rebekah. Westchnęłam.<br />
- Jest sposób byście mogli mi zaufać- Odpowiedziałam- Elijah, mógłbyś przynieść nóż i jakąś szklankę?- Zapytałam.<br />
- Po co ci?- Dopytywał się najstarszy Pierwotny.<br />
- Zaraz zobaczysz- Odpowiedziałam ,a Elijah w wampirzym tempie pobiegł do kuchni po nóż. Po chwili wrócił z dużym ostrym nożem kuchennym i przezroczystą szklanką w ręce.<br />
- Daj mi go- Poprosiłam.<br />
- Nie- Odpowiedział Elijah- Zbyt duże prawdopodobieństwo że nas pozabijasz- Znów westchnęłam.<br />
- Dobrze, więc zrób mi nacięcie na policzku- Powiedziałam i wychyliłam prawy policzek w stronę Elijahy.<br />
- Po co?- Drążył brunet.<br />
- Przestań pytać i po prostu to zrób- Po chwili poczułam zimne ostrze noża przecinające mój policzek. Poczułam ciepłą krew ściekającą mi po policzku.<br />
- Teraz przelej trochę mojej krwi do szklanki- Nakazałam. Tym razem bez pytań najstarszy Mikaelson wykonał polecenie.<br />
- Teraz każde z was musi zrobić to samo i przelać swoją krew do szklanki- Wytłumaczyłam. Z niemrawymi minami Mikaelsonowie wzięli się do roboty. Najpierw Elijah potem Rebekah i na końcu Klaus. Pod koniec szklanka była do połowy napełniona naszą krwią.<br />
- Każe z was musi wziąć łyk krwi ze szklanki. Jeśli wypijecie moją krew to nie będę was w stanie później zabić- Wytłumaczyłam im.<br />
- To po co tu nasza krew?- Zdziwił się Klaus.<br />
- Bo żebym nie mogła cię zabić musisz wypić mieszaninę mojej i twojej krwi ,a chyba nie ma sensu przelewać mojej krwi do trzech szklanek ,co?- Odpowiedziałam ,a Pierwotni przystąpili do picia.<br />
- Już?- Spytała Rebekah oblizując wargi z krwi- Skąd mamy wiedzieć że zadziała?<br />
- Nie ma dowodów. Trzeba jej zaufać- Powiedział Elijah- Wejdź- Zaprosił mnie ,a ja przekroczyłam próg domu.<br />
- Więc co musimy zrobić na początek żeby przeżyć spotkanie z twoją rodziną- Spytał się Nikalus.<br />
- Na początek trzeba obudzić moje siostry.Anaya Tyrellhttp://www.blogger.com/profile/07245541852367323998noreply@blogger.com6