sobota, 22 marca 2014

Rozdział 1

Postać anielska, dusza diabelska......

Właśnie przekroczyłam granice Francuskiej części Nowego Orleanu. Miasto było ładne ,ale ja nie miałam teraz głowy do tego by podziwiać widoki. Mimo iż naprawdę było co podziwiać. To co mnie tknęło to duża ilość wiedźm i wampirów. Co prawda wampiry siedziały w różnych restauracjach czy barach żeby nie spalić się na słońcu ,ale bynajmniej nie zachowywały się dyskretnie. Wszystkie wiedźmy jednak wydawały się w ich towarzystwie bardzo przestraszone. Dom wariatów, pomyślałam. W moim mieście tylko moja rodzina była wampirami. Ale i tak było nas sporo. Ale mimo to i tak staraliśmy się ukrywać to kim jesteśmy ,a tych którzy wiedzieli po prostu likwidować ,a tu? Jakaś totalna samowolka. Po słynnych Mikaelsonach spodziewałam się więcej ,a tu proszę. Albo pozwalają swoim wampirom na wszystko ,albo po Prostu nie umieją nad nimi zapanować. Patrząc na tę chodzącą w nocy hołotę ,aż zachciało mi się wyrwać kilku serca dla nauczki. Nasza rasa musi dbać o dyskrecję i być dumnymi tym czym się stali ,a nie bawić się swoimi nowymi mocami jak zabawkami. Żałosne. No to teraz trzeba popytać ludzi o Niklausa. Podeszłam do jakiejś przestraszonej wiedźmy sprzedającej zioła.
-Gdzie mogę znaleźć Klausa Mikaelsona?- Zapytałam ,a oczy przerażonej wiedźmy rozszerzyły się niemiłosiernie.
-Ja..ja nic nie wiem- Wyjąkała. Nie miałam jednak zamiaru odpuścić.
-Albo za chwilę nie powiesz mi gdzie mam go znaleźć ,albo twoje koleżanki będą musiały zdrapywać twój mózg ze ściany- Zagroziłam.
-Marcel. Idź do Marcela. On będzie wiedział-Powiedziała na jednym wdechu wiedźma i prawdopodobnie zaczęła się modlić bym nie wyrwała jej serca.
-Gdzie mogę go znaleźć?- Zapytałam. Wiedźma przełknęła głośno ślinę.
-W..w starej rezydencji Mikaelsonów. Idź prosto tą drogą ,a później skręć w Greven Street- Udzieliła mi instrukcji.
- Dziękuję, z mojej ręki nic ci się nie stanie- Powiedziałam i ruszyłam według jej instrukcji. Idąc ulicą cały czas dziwiłam się niekompetencji Mikaelsonów. Przez nich cała tajemnica może legnąć w gruzach. Po kilku minutach stałam przy rezydencji pierwotnych. Była dość duża i urządzona w starym stylu. Mój dom w Izraelu wyglądał podobnie tylko że był dużo większy. Musiał pomieścić w końcu trzydzieści trzy wampiry. Weszłam do domu. Na dole nie było żywej duszy. Weszłam po schodach na górę. Na korytarzu stał wysoki, dobrze zbudowany, ciemnoskóry wampir.
- Marcel?- Zapytałam. Skoro nie było tu nikogo oprócz niego to musi to być Marcel.
- Tak. Czego ode mnie chcesz?- Zapytał podejrzliwie.
- Słyszałam że wiesz gdzie mam szukać Klausa- Odpowiedziałam stając bliżej Marcela.
- A to zależy czego od niego chcesz- Powiedział wyjmując z kieszeni papierosa.
- A co jeśli powiem że tonie twoja sprawa- Powiedziałam przybierając groźną minę.
- Wtedy nie myśl że czegoś się ode mnie dowiesz- Powiedział ,a ja bez ostrzeżenia złapałam go za szyję podniosłam kilka centymetrów do góry i przyszpiliłam do ściany. Marcel próbował się wyrywać ,ale jego siła w porównaniu z siłą prapierwotnego była żałośnie słaba. Wyglądał na wyjątkowo zdziwionego tym że jestem od niego silniejsza.
- Wiesz, zawsze interesowało mnie jakie to jest uczucie gdy wyrywa się wampirowi serce- Przyłożyłam rękę do lewej strony klatki piersiowej- Chyba w końcu się dowiem- Powiedziałam mocniej napierając ręką na miejsce gdzie biło jego serce- Ty mi to powiesz- Uśmiechnęłam się i już wepchnęłam rękę pod jego skórę. Marcel jęknął z bólu- Oj, zapomniałam że ty już wtedy nic nie powiesz- Złapałam już za jego serce i już chciałam je wyciągnąć kiedy zatrzymał mnie czyjś głos.
- Puść go- Usłyszałam za sobą czyjś dziwny akcent. Wyjęłam rękę z klatki piersiowej Marcela i rzuciłam go na bok. Odwróciłam się. Przede mną stał wysoki przystojny wampir o wyjątkowo mrocznej aurze.
- Klaus- Powiedziałam i uśmiechnęłam się pod nosem.

- Czego chciałaś od Marcela- Zapytał stanowczo.
- Chciałam wiedzieć gdzie mogę cię znaleźć.
- A więc co znowu zrobił krwiożerczy i egoistyczny dupek Klaus?- Zapytał podchodząc bliżej mnie.
- Gary Leroy. Pamiętasz? Zabiłeś go dwa tygodnie temu-Powiedziałam ,a wampir uśmiechnął się pod nosem- A teraz ja zabiję ciebie- Wtedy to się stało. Usłyszałam za sobą dźwięk skoku. Odwróciłam się natychmiastowo i skręciłam Marcelowi kark żeby nam nie przeszkadzał.
- No, no, no. Masz styl- Powiedział Klaus okrążając mnie- Ale ty chyba nie wiesz z kim rozmawiasz-
-Chyba ty nie wiesz- Odpowiedziałam i rzuciłam się na Klausa. Blokowałam jego ataki z trudem ,ale odpierałam podzielnie. W końcu ja przeszłam do ofensywy. Starał się mnie blokować jednak nie udawało mu się to. Nagle jednak pierwotny z całej siły odepchnął mnie. Uderzyłam o ścianę i osunęłam się na podłogę. Wszystko bolało mnie po uderzeniu. Wtedy mnie olśniło. Wstałam i zobaczyłam Klausa biegnącego prosto na mnie z furią w oczach. Stanęłam jak wryta i wpełzłam w jego umysł. Wyciągnęłam w ułamku sekundy jedno z najboleśniejszych wspomnień. Jego pierwszą przemianę w wilkołaka. Zobrazowałam ją w jego głowie. Klaus stanął momentalnie. Widziałam ból w jego oczach gdy wspomnienie wbrew jego woli królowało w jego głowie. Wyciągnęłam jeszcze jedno wspomnienie. Śmierć jakiejś dziewczyny. Klaus padł na kolana z miną człowieka palonego na stosie.
- Dość!- Wrzasnął- Co się dzieje?!
- A jak sądzisz- Powiedziałam nie odrywając połączenia między naszymi umysłami.
- To niemożliwe!- Wrzasnął i zaczął wić się na podłodze w bólu. Nie był to ból fizyczny. To było coś dużo gorszego. Klaus cierpiał bólem psychicznym. Z rozkoszą przyglądałam się jego agonii. Niech i on zobaczy co to znaczy. Uczucie które przeżywał teraz pierwotny było bardzo zbliżone do uczucia które poczułam kiedy dowiedziałam się o śmierci Gary’ego. Niech cierpi. Tak jak ja wtedy.
- Przestań! Przestań!- Wrzeszczał ,ale ja nic nie robiłam sobie z jego próśb.
- Czy mogłabyś jednak zostawić mojego brata abyśmy powoli sobie to wszystko wyjaśnili?- Dobiegł mnie spokojny głos. Obróciłam głowę w tamtą stronę. Domyśliłam się że wampirem który to powiedział był Elijah Mikaeloson. Najbardziej opanowany i honorowy z rodzeństwa. Za jego prośbą zerwałam połączenie myślowe z Klausem. Wiedziałam że nic mi nie zrobi. Ból który przed chwilą przeżył za bardzo go dotknęło by miał teraz siłę do walki.
- To może powiesz nam kim jesteś?- Powiedział Elijah nie zwracając wagina brata uporczywie masującego obolałe skronie.
- Jestem pierwotną- Powiedziałam i ujrzałam zdziwienie w oczach Elijah.
- To my jesteśmy pierwotnymi- Wydyszał Klaus.
-Nie. Wy jesteście tylko marnymi samozwańczymi pierwotnymi- Powiedziałam patrząc wciąż prosto w oczy Elijah.
- Co rozumiesz przez samozwańczy?- Zapytał Elijah. Nie miałam wyjścia. Podwinęłam prawy rękaw bluzki tak by Elijah i Klaus mogli zobaczyć duży rodowy tatuaż rodu Darkness.
- Nazywam się Luna Darkness. Jedna z ocalałych prapierwotnych  wampirów z rodu Darkness.
- Niemożliwe..- Mruknął Elijah.
- Elijah no chyba nie chcesz mi powiedzieć że w to wierzysz? Dziewczyna plecie od rzeczy- Powiedział Klaus łamiącym się głosem. Widać ból nadal do końca nie minął.
- Obawiam się Niklausie że ona nie kłamie- Powiedział Cicho Elijah ,ale na uszy wampirów wystarczająco głośno.
- Ale jak to?..

2 komentarze:

Obserwatorzy