środa, 26 marca 2014

Rozdział 6

Przede mną z dumną miną stał nie kto inny jak Garys.
- Dlaczego?- Szepnęłam. Gdyby nie zawrotna ilość werbeny w miom organiźmie nie pytałabym się tylko od razu wyrwałabym mu głowę przy samej dupie.
- Nie udawaj że nie wiesz- Powiedział i wyciągnął z prawej kieszeni sztylet- Twoja kara będzie długa i uciążliwa- Powiedział i nachlił się nad klatką. Następnie zrobił mi głębkie nacięcie na policzku. Krzyknęłam z bólu. Skubaniec nasączył sztylet werbeną! Spojrzałam na narzędzie którym zazadał mi bół. Gdyby nie to że byłam zbyt wycieńczona krzyczałabym. Krzyczałabym ze wszystkich sił. To był ten sam sztylet którym uśpiłam moje siostry. Była nawet na nim ich spierzchła krew. Cofnęłam się jak najdalej w tył klatki. Przecież on w każdym momencie może mnie uśpić. A wtedy nie będzie już raunku. Prapierwotnego otóż może obudzić tylko inny Prapierwotni więc jak Mikaelsonowie by się nie starali to i tak by nic nie pomogło. Jestem w pułapce. Prawdopodobni Garys jest przygotowany na to że werbena zejdzie z mojego organizmu a wtedy bez problemu urwę mu łeb.
- Jako że nie można cię zabić- Zaczął Garys bawiąc się sztyletem- To będzisz cierpieć długo. Tak długo aż sama będziesz prosić o wezwanie do ciebie Łowców-
- Za kilka dni werbena wyparuje z mojego organizmu ,a wtedy to ty będziesz cierpieć- Warknęłam.
- Raczej nie. Straciłaś przytomność na cztery dni ,a ja cię wtedy regularnie faszerowałem werbeną i tak będzie dalej ,bo przecież musisz kiedyś spać- Odpowiedział jadowicie. W takim razie jestem w pułapce. Garys w wampirzym tempie znalazł się obok mnoe w klatce.
- Wiem że pewnie nie zrobi to na tobie wrażenia ,ale ta....chybryda- Ostatnie słowo Garys powiedział wręcz ze wstrętem- Oberwała tylko i wyłącznie ze względu na twoje towarzystwo. Tylko że on oberwał nie tylko werbeną ,ale i tojadem- Dokończył ,a ja prychnęłam.
- Naprawdę wydaje ci się że zrobiło to na mnie wrażenie?- Zapytałam- Chyba naprawdę słabo mnie znasz. Gdyby nie przysięga krwi sama z chęcią nafaszerowałabym tą gnidę tojadem-
- No to chyba zaczniemy zabawę co?- Zapytał i wyciągnął z kieszeni kurtki butelkę z jakimś żółtawym płynem. Od razu go rozpoznałam. Rozwodniona werbena. Zanim zdąrzyłam się cofnąć odkręcił wieczko i z pomięczy krat ylał na mnie całą zawartość. Niewyobrażalny ból prebiegł przez moj ciało.
- AAAAAA!- Wrzasnęłam.

Minęły dwa dni. Dwa dni bezustannych tortur. Gdy moje ciało nie reagowało już na ból zadawany przez werbenę tudzież przyznyczaiłam się do tego bólu Garus wymyślił nowe tortury. Tym razem wyrywał mi gołymi rękami narządy wewnętrzne. Co prawda wszystko co mi wyrwał regenerowało się w dwie godziny ,ale ból w tym czasie był niewyobrażalny. Poza tym martwiłam się o Klausa minęło sześć dni ,a on dalej nie odzyskał przytomności.
Garys spał. Też powinnam ,ale nie miałam na to siły. Wtedy to się stało. Do piwnicy wpadł jakiś wampir. Skąd wiedziałam że to wampir? Dlatego że bezszelestnie i z wampirzą szybkością pojawił się obok mojej klatki. Jednym sprawnym ruchem otworzył klatkę. Byłam w szoku. Nie widziałam kto jest tym wampirem. Był ciemno ,ale oddałabym teraz wszystko żeby zobaczyć twarz wybawcy.
- Jest twój- Powiedział tajemniczy wampir wskazując na śpiącego Garysa. Już otwierałam usta ,ale nie zdązyłam nic powiedzieć. Wampir zniknął. Uznałam że nie ma sensu gonienie wampira. Z mściwym uśmieszkiem podeszłam do Garysa. Zanim zdążył się obudzić przywiązałam go jakimiś przekrwionymi linami. Wtedy Garys się obudził. Pierwsze co zobaczył to moje wygięte w uśmiechu wampirze kły.
- Witaj Garys- Przywitałam się z chłopakiem. Garys krzyknął.
- Luna proszę nie. To były tylko takie żarty- Zaczął się tłumaczyć.
- Widzisz Garys, przez te dwa dni miałam wystarczająco dużo czasu by przemyśleć sobie co z Tobą zrobić- Powiedziałam okrążając krzesło dookoła- Doszłam do wniosku że cię nie zabiję. To by było zbyt proste. Szukałam takiego sposobu byś mógł cierpieć wieczność ,ale żebym mogła cię tu zostawić. I wiesz co? Znalazłam sposób- Usiadłam Garysowi okrakiem na kolanach. Słyszałam jak głośnio przełyka ślinę i widziałam w jego oczach nieopisany strach.
- Jak pewnie wiesz wampiry nie potrzebują do życia snu- Zaczęłm- Ale jego brak powoduje wieczny ból i zmęczenie. To właśnie czeka ciebie- Powiedziałam.
- Co?....- Nie dałam mu dokończyć. Jednym zgrabnym ruchem odgryzłam mu prawą powiekę. Z jego oka zaczęła lać się strumieniami krew ,a sam Garys zacząl nerwowo wierzgać się na krześle i krzyczeć. Chwilę potem odgryzłam mu kolejną powiekę. Wtedy też odwiązałam go od krzesła i zeszłam z jego kolan. Wampir upadł na podłogę i cały czas krzycząc piłożył dłoń w miejscu gdzie kiedyś miał powieki.
- Mówiłam ci już raz, tysiąc lat temu żeby ze mną nie zadzierać- Powiedziałam i otworzyłam klatkę Klausa. Spojrzałam na jego wymizerowaną osobę i pokręciłam głową. Przegryzłam swój prawy nadgarstek i przyłożyłam do jego ust. Tak samo jak krew Pierwotnych leczyła rny zwykłych wampirów tak samo moja leczyła rany Pierwotnych. Po kilku sporych łykach Klaus obudził się. Rozejrzał się po całej piwnicy ,a jego wzrok zatrzymał się przy obolałym i ociekającym krwią Garysie. Dopiero przypomniałam sobie o celu naszej wizyty. W wampirzym tempie podbiegłqm do Garysa i wyrwałam mu złoty sztylet z kieszeni.
- Co do...?- Zaczął Klaus rozciągajac obolałe ramiona.
- Późbiej ci wyjaśnię ,a póki co spadamy- Powiedziałam i razem z Klausem ruszyłam dom samochodu zaparkowanego przed domem. Oboje byliśmy na tyle nieludzccy eż nie zwróciśmy nawet uwagi na jęki agonii Garysa oraz jego prośby o śmierć. Z piskiem opon odjechaliśmy do domu Mikaelsonów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy