Wyszłam z pokoju kierując się ku braciom Salvatore. To było dość dziwne. Napalony Niklaus chciał ze mną ........ ,a ja mu odmówiłam. Nigdy mi się takie rzeczy nie zdażały. Głównie z tego powodu że traktowałam to jak zabawę. Co się ze mną w ogóle dzieje? Przed wejściem do drugiego pokoju obiecałam sobie coś. Żadnych chamulców. Masz być jak dawniej. Rozkazałam sobie. Kiedyś byłabym w stanie wrócić i skręcić Klausowi kark. Teraz nie mogłam. Cholera! Koniec z tym! Gdyby ojciec mnie taką widział pewnie by mnie wyśmiał. Stałam się nic nie znaczącym wampirem. To jakiś koszmar! Jestem przecież najbardziej krwiożerczą siostrą z rodziny Darkness! Nazywali mnie ,Panią ciemności' lub ,Żywym złem' ,a teraz nawet Damon Dalvatore nie bał się wejść ze mną w dyskusję. Koniec tego! Wzięłam głęboki oddech i weszłam do pokoju.
- Wróciłaś już!- Ucieszył się Stefan. W jakimś stopniu przypominał mi tego dawnego roześmianego chłopaka z 1863 roku. Uśmiechnęłam się i potwierdziłam skinieniem głowy.
- I Klaus kompletnie nic ci nie zrobił?- Dopytywał się dalej młodszy Salvatore. W tym monemcie w wampirzym tempie znalazł się przy mnie Damon i odgarnął włosy z mojej szyi. Tylko nie to!
- Optócz malowniczej malinki to rzeczywiście nic jej nie zrobił- Zaśmiał się Damon wskazując na świerzą malinkę na mojej szyi. Złapałam go z całej siły za rękę i ścisnęłam ją ze wszystkich sił. Wampir jęknął z bólu. Wiedział że jeśli ścisnę go mocniej to poguchotam mu kości. No, pomyślałam, wracam do formy.
- Mogłabyś puścić? Tochę to boli- Zapytał Damon zaciskając z bólu powieki.
- Czemu miałabym to zrobić?- Zapytałam zaciskając jego rękę jeszcze mocniej. Stefan się nie odzywał więc ,albo był w szoku po malince ,albo wiedział że Damonowi się to należy.
- Puść go Luna- Powiedział Klaus stając w drzwiach i opierając się o framugę. Widać że był wyjątkowo zły całą sytuacją która wyniknęła przed chwilą w pokoju obok ,ale starał się to maskować. Jako że wiedziałam ,a nawet byłam częścią tego co się pomiędzy nami przed chwilą stało wiedziałam że jest strasznie nabuzowany ,ale Salvatore'owie mogli tego nie wiedzieć.
- Kolejny! Czy wy naprawdę myślicie że możecie mi rozkazywać? Mogłaby was wszystkich zabić w przeciągu jednej minuty!- Wrzasnęłam nie puszczając ręki Damona. Mam już tego powoli dość. Mam sześć tysięcy lat i przez całe swoje życie zabiłam więcej osób niż wszystkie wampiry razem wzięte ,a oni myślą że mogą mi rozkazywać?
- Chcesz znaleźć Tylera czy nie?- Zapytał Klaus ,a ja z impetem i złością puściłam rękę Damona.
- Więc gdzie on jest?- Zapytałam patrząc to na Stefana to na Damona. Wiedziałam że wiedzieli oboje ,ale również żetylko jeden mi to powie. I nawet podejrzewałam który. Uśmiechnęłam się przymilnie w stronę Damona ,a on odwzajemnił uśmiech po chwili podnosząc zrnioną rękę do góry cały czas ją rozcierając i pokręcił przecząco głową. Zdenerwowałam się ,al próbując tego nie okazywać odwróciłam się do Stefana z tym samym uśmiechem na ustach.On się nie uśmiechnął ,ale wiedziałam że powie.
- Zaprowadzę was- Powiedział.
***
-Bagna Mystic Falls nie są zbyt miłym miejscem- Skwitował Klaus wychodząc z samochodu za Stefanem.
- Bo to nie do końca ich kwatera- Odpowiedział Stefan ,a Klaus zrobił zdziwioną minę- Tyler zatrzymał się tu ze swoim wewnętrznym kręgiem. Cała reszta watahy jest gdzieś dobrze ukryta.
Szliśmy przez okropnie błotnisty teren wypatrując likantropów.Poza tym co jakis czas spoglądałam na damona żeby sprawdzić czy nie nawiał. Starałam się nie narzekać gdy te okropne błoto pobrudziło moje nowe buty. Szkoda że nie ma tu Terese mojej młodszej siotry która ma moc osuszania. Od razy wysuszyłaby całe błoto.Mało tego. Oprócz błota gdy weszliśmy bardziej w głąb bagien napatoczyła się jeszcze okropna mgła i smród. Odechciało mi się ratować siostry. Właściwie musiałam przyznać że moja podłość przekroczyła wszelkie granice gdy sama przed sobą przyznałam się że obudziłam swoje siostry tylko ze względu na ratowanie własnej skóry. Gdyby nie to jeszcze leżałyby w Salem. Ale widać granice mojej podłości sięgają dużo dalej jeśli jestem w stanie szczeże powiedzieć że teraz nie zostawiam moich sióstr na śmierć tylko ze względu na SWOJE życie. Po prostu ich potrzebuję żeby przeżyć ,a ich życie mnie nie interesuje. Poza tym jestem w stu procentach pewna że one doskonale wiedzą że ich życie się dla mnie nie liczy i pawają do mnie nieniawiścią tak samo jak prawie każdy kogo znam. Chociaż właściwie one pewnie nienawidzą mnie jeszcze bardziej. Nie dziwie im się. Tak się w końcu mogło skończyć znęcanie się nad nimi przez sześć tysięcy lat, liczne zdrady, zniewolenie ,a później uśpienie na tysiąc lat. Nienawidzą mnie tak jak jak swojego ojca. Kiedyś obiecałam sobie że nie stane się takim potowrem jak on. Jednak gdy kilkaset lat temu uświadomiłam sobie że stałam się dużo gorsza od niego nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia co upewniło mnie w fakcie że ja już nawet nie jestem potworem tylko czymś jeszcze goszym. Ale mi niestety to pasuje. Z jednej strony wstyd mi że jest mi dobrze z moim zgniłym i zdegenrowanym charakterem ,a z drugiej nie widzę nic dziwnego w tym że akceptuję samą siebie. Po prostu utknęłam w martwym punkcie. No i jeszcze mam na głowie Stefana i Klausa. Sama nie wiem co się ze mną dzieje. Przy Stefanie czuję jak odrzywają we mnie nie używane przez tysiące lat ludzkie uczucia ,a przy Klausie czuję jak namiętność rozpala mnie od środka. Najgorsze jest to że nie jestem w stanie żadnemu z nich odebrać wspomnień. Wiem że powinnam ,bo zawsze robiłam to osobom przy których zaczynałam coś czuć ,ale nie mogę. I nie chcę. Taka jest prawda. Mogłabym to zrobić ,ale ja tego nie chcę. Aż wstyd się do tego przyznać. Nie wiem co do nich czuję. Właściwie to wiem ,ale nigdy przednigdy się do tego nie przyznam jak nie przyznawałam się do tego uczucia przez sześć tysięcy lat. To co do nich czuję to słabość ,a ja nie mogę pozwolić sobie na słabość.
Zorientowałam się że Klaus stanął dopiero gdy zderzyłam się z jego plecami. Spojrzałam w stronę w którą patrzył pierwotny. Na jednym z suchrzych gruntów, Tyler i około piętnaście innych wilkołaków rozbiło sobie obóz. Nawet nie zauważyłam jak Klaus podążył ku Tyerowi.
- Witaj Tyler!- Przywitał się jadowicie z Lockwoodem. Wszystkie wilkołaki ustawiły się w kole wokół Tylera by pronić swojego przywódcy. Klaus odwrócił sie w naszą stronę. To jest w krzaki w których stałam wraz ze Stefanem i Damonem. Machnął ręką byśmy do niego dołączyli.
-Wiecie co musimy zrobić- Powiedział ,a my skinęliśmy głowami. Wiedzieliśmy. Wyskoczyliśmy w wampirzym tempie z krzaków kierując się ki likantropom. Rozpoczęła się rzeź. Biegnąc zauważyłam wilkołaka skaczącego na mnie. Chyba chciał urwać mi głowę. Zrobiłam szybki unik w bok i gdy wilkołak opadał na ziemię urwałam mu głowę i chcąc podroczyć się z resztą wilków uniosłam głowę ich kolegi do gór i zaczęłam się nią szczycić. Polowania na wilkołaki to dla mnie chleb powszedni więc wiedziałam co zrobią. Naraz rzuciły sie na mnie trzy wilki. Schyliłam się i szybkim ruchem skręciłam jednemu kark rzucając jego bezwładnym ciałem w kolegę. Ciało kolegi przygniotło wilkołaki ,a ja miałam czas by wyrwać serce kolejnemu wilkołakowi. Po chwili w mojej zarwawionej wilczą krwią ręce widniało serce likantropa. Minęło kilka sekund ,a wszystkie wilkołaki oprócz Tylera leżały martwe. Klaus podbiegł szybko do Lockwooda i przygniótł go ręką do drzewa.
- Gdzie Rebekah i Elijah!?- Zapytał patrząc z odrazą na wilkołaka. Tyler uśmiechnął się dziwnie.
- Udało się!- Ucieszył się. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Wisiało nad nim widmo śmierci z rąk Pierwotnego wmpira ,a on się jeszcze cieszy?
- Co się udało?- Zapytał Klaus jadowitym tonem.
- Jesteście niczym. Wszyscy- Zaczął Tyler cały czas demonicznie się śmiejąc- Nie masz nikogo Klaus. Jesteś nikim. Tak samo wy Salvtore'owie. Wiecznie skłóceni brata bijący się o jedną dziewczynę która tak naprawdę bawi się wami oboma. Też jesteście niczym. I wreszcie ty Luno. Myślisz że jesteś lepsza i silniejsza ,a tak naprawdę jesteś największym zerem z nich wszystkich. Wszyscy jesteście tak głupi że z łatwością wpadliście w tą pułapkę-
-Jaką....?- Zaczął Klaus ,ale nie dokończył. Z lasu zaczęły wyskakiwać wampiry. Dobrze mi znane wampiry.
- Uciekajcie!- Krzyknęłam wpatrując w wampiry.
- Co się dzieje!?- Zapytał przestrszony Damon.
- Uciekajcie! To moja rodzina!- Krzyknęłam cały czas patrząc prosto w oczy iegnącego prosto na mnie mojego ojca.....
Takiego zakończenia z całą pewnością się nie spodziewałam. Już prędzej postawiłabym na ostry sex z Klausem, niż pojawienie się ojca Luny. Cóż, potrafisz zaskoczyć czytelnika. Przede wszystkim jestem zobowiązana przyznać, że ten rozdział wyszedł Ci o niebo lepiej od poprzedniego. *Bije brawa* Z niecierpliwością oczekiwałam takiej Luny. Podłej, bezwzględnej, okrutnej piękności, no kto by jej nie kochał?! Pierwsze co zauważyłam po wejściu tutaj była ankieta, bardzo celna ankieta. Miło jest mieć tę świadomość, że bierzesz pd uwagę zdanie czytelnika. Ponownie dopatrzyłam się paru literówek, ale to normalne niedopatrzenie. Na ponowne oklaski zasługuje zachowanie
OdpowiedzUsuń"Pani ciemności" wobec Damona. Chyba ten fragment najbardziej przypadł mi do gustu (Nie licząc zakończenia). Rozdział 10/10 :)
Ojciec też z pewnością trochę namiesza, nie bój się :)
UsuńU Ciebie nie ma miejsca na nudę, zawsze coś się dzieje. Jestem pod wielkim wrażeniem! :D W końcu zła Luna, lubię takie postacie, które wnoszą coś do opowiadania i po prostu są tymi złymi. Nie są bezbarwni, tylko mają silny charakter. Świetnie. :D
OdpowiedzUsuńO ja, już myślałam, że pozbędą się Tylera, a tu... rodzina Luny! o.o Chcę ich poznać. Jeśli Luna jest "panią Ciemności" to po kimś musi mieć ten charakterek, prawda? Chociaż odrobinę. :p Rozdział cudowny. Coraz więcej akcji, jestem zadowolona! :D Czekam na następny. *o*
Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka, miłej niedzieli i innych. <3
we-have-immortality-tvd.blogspot.com
Oj tak, charakterek ma po ojcu:)
UsuńZapraszm do mnie :
OdpowiedzUsuń- http://tyijanazwasze.blogspot.co.uk/
- http://vampirepeopleninadobrev.blogspot.co.uk/
- http://thevampiredariesandzianina.blogspot.co.uk/
Cudny rozdział. :) Lepszy niż którykolwiek z Twoich rozdziałów. Z radością widzę, że Twój blog się rozwija - przybywa czytelników, pojawiają się nowe zdjęcia, wątki, postacie... To świadczy o tym, jak wiele czasu i serca wkładasz w ten blog. :) Ja tylko zastanawiam się: skąd u Ciebie taka wieeelka dawka wyobraźni? :) Masz ciągle nowe, wspaniałe pomysły na to, jak zaskoczyć czytelnika. No choćby w tym rozdziale - rodzina Luny, jej ojciec pojawia się tak nagle, tak nieoczekiwanie, że naprawdę na moment wstrzymałam oddech. Wczułam się znowu w pisaną przez Ciebie postać i mogę stwierdzić jedno: masz mega talent! Za kilka lat pewnie staniesz się słynną pisarką! :) (Wtedy poproszę o Twój autograf na koszulce) :D Mam nadzieję, że szybko coś napiszesz, bo jestem ciekawa co dalej. Tak zaskakująco zakończyłaś, że teraz nie wiem jak się pozbieram. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Evenstar
P.S. Będę wpadać! :)
Zerknij czasem:
http://hogwart-naszymi-oczami.blogspot.com/
Przyznam, że rzeczywiscie, trochę ich przybyło, co mnie bardzo cieszy:)
Usuń