niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 24

 Dwa miesiące później...

   Własnie dotarliśmy do Herady. Widząc wielki pałac darknessów, jedyne co parło mi się na myśl, to wielkie WOW. Staliśmy przed wielkim zamkiem otoczonym murem obronnym. Takie budowle wznosiło się w średniowieczu, a nie teraz. Ale bynajmniej musiałem przyznać, że jestem pod wrażeniem. To największa tego typu budowla jaką widziałem. Z jednej strony, byłem urzeczony, a z drugiej przerażony. Jak ja mam w takim budynku znaleźć Lunę, Rebekę i Elijahę? 

   - To co teraz robimy?- zapytał Damon, który czuł się już dużo lepiej.
   - A niby co? Wchodzimy- odpowiedziała z wyższością Hanail.
   - Tak, to bardzo logiczne. Zapukamy i powiemy 'Dzień dobry przyszliśmy uwolnić Lunę, Rebekę i Elijah'- zgasiłem Hanail, a ona posłała mi mrożące krew w żyłach spojrzenie.
   - To sam coś wymyśl- warknęła, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.
   
   -To chyba nie był najlepszy pomysł- jęknął Stefan patrząc za siebie.
   - Nie gadaj tylko się wspinaj- upomniałem go i dalej się wspinałem. Mój plan był taki, by na jednej z wież, zamocować harpun z liną należący do Hanail i dostać się do zamku oknem jednej z wież. Niestety nawet najniższa wieża miała ze trzydzieści metrów, co wcale nie pomagało, gdy miałeś przed sobą perspektywę rozbicia się na miazgę przy jednym złym ruchu. Razem zdecydowaliśmy, że najpierw pójdę ja i Stefan, bo byliśmy najbardziej sprawni w walce, a gdy teren będzie czysty, wpuścimy resztę. Stefan był nade mną jakieś pięć metrów i widać było, że powoli zaczyna się męczyć. Ja się nie męczyłem, byłem pierwotnym, ale trochę bałem się, że Stefan spadnie, bo jeśli tak by się stało, to upadł by na mnie, a później w dół. Byliśmy na wysokości około 20 metrów. kiedy Stefan delikatnie osunął się na linie. Zamarłem, ale on posłał mi tylko przepraszające spojrzenie i pomknął dalej. W końcu z niknął w jednym z okien, a po chwili również ja wszedłem do wieży. Stefan stał i czekał na mnie. Wieża była okrągła i ciemna. W środku nie było nic, prócz kilku starych zbroi i herbów powieszonych na ścianach. Obeszliśmy dokładnie całą wieżę, ale nikogo nie było w promieniu kilku metrów. Wychyliłem się przez okno i najciszej jak mogłem by usłyszeli mnie z dołu krzyknąłem.
   - Wolne, możecie wchodzić- powiedziałem, a pierwsze do liny dopadły Hanail i Aline.
   Gdy wszyscy wspięli się już na wieżę, byli nieźle zmęczeni. Ja nie chciałem jednak tracić czasu i ustaliłem plan.
   - Hanail i jej wiedźmy pójdą szukać Luny, a ja Damon, Stefan i Bonnie pójdziemy szukać Rebeki i Elijahy- powiedziałem.
   - Niech będzie- zgodziła się z przekąsem Hanail i zabierając swoje wiedźmy ruszyła jednym z dwóch ciemnych korytarzy. Ja tylko wskazałem mojej kompani gestem, że mają iść za mną i poszliśmy bezszelestnie drugim korytarzem. Był ciemny, oświetlony tylko pochodniami, które dawały słabe światło. Mimo, że wszystko było bardzo bogato urządzone, to wnętrza wywoływały u mnie przygnębienie. Były jakieś takie...mroczne. Ale to pasuje tak samo do Luny, jak i do całej jej rodziny. W końcu nie bez powodu noszą nazwisko Darkness.  
   Szliśmy już tak z pół godziny i dalej nic. Podejrzewam, że jeśli Rebekah i Elijah są więźniami, to oznacza, że muszą być w lochach, więc kierujemy się ku dołowi.Nagle usłyszałem jakiś szelest i zza rogu ktoś wybiegł. Nie czekaliśmy długo, tylko z miejsca uciekliśmy. Wiedzieliśmy, że nie ma co walczyć z prapierwotnymi, bo nie mamy najmniejszych szans. Biegliśmy ile sił w nogach, ale nadal słyszeliśmy za sobą kroi. Damon wziął Bonnie na barana i razem ruszyliśmy wampirzym tempem jak najdalej od wampira, który nas gonił. Nagle coś wyszło zza rogu, a ja zderzyłem się z tym z łoskotem. Spojrzałem na osobę z którą się zderzyłem i nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Przede mną stała cała i zdrowa Katherine, a obok niej jakiś wilkołak którego nie znałem. Oni również wyglądali na przerażonych.
   - Katherine? Co ty tu robisz?- zapytał Damon spuszczając Bonnie z pleców.
   - Nie tutaj- powiedziała tylko i pomknęła dalej, a my za nią. W końcu weszła do jakiejś małej komnaty i zamknęła ją na klucz, po czym oparła się o drzwi i powoli opadła na ziemię.
   - Najpierw wy. Co wy tu do cholery jasnej wyprawiacie?- zapytała, a ja i Stefan najszybciej jak umieliśmy wytłumaczyliśmy jej co tu robimy i po co tu przybyliśmy.
   - A ty?- zapytał w końcu Stefan.
   - My z Lukiem po prostu ratujemy własną skórę- odpowiedziała.
   - To znaczy?- drążył Damon.
   - Jesteśmy doradcami Luny, a ona dwa miesiące temu zniknęła i jeszcze nie wróciła. I podejrzenia spadają na nas i własnie próbowaliśmy stąd uciec, żeby nas nie zabito, a wy nam w tym przeszkodziliście- powiedziała i schowała twarz w dłoniach.
   - Jak to zaginęła?- dopytywałem się. Co to ma znaczyć? Przecież wiedziała, że ją uratuje.- A Rebekah i Elijah?- zapytałem, a Katherine i wilkołak spojrzeli po sobie dziwnie. 
   - Chodźcie.- Powiedziała tylko Kath i odsunęła jeden z kufrów odsłaniając przy tym klapę w podłodze. Otworzyła ją i zeszła w dół ruchem ręki wskazując, żebyśmy szli za nią. Zeszliśmy więc po lepkiej starej drabinie do jakiegoś obskurnego korytarza ciągnącego się jakieś sto metrów. Po obu stronach korytarza były kraty i cele. Przechodziliśmy obok cel, a ja spoglądałem w każdą uważnie by wypatrzeć Rebekę. W końcu Katherine stanęła i otworzyła jedną z cel. Siedziała w niej chuda i wymizerniała blondynka ze wzrokiem utkwionym w dal. Miała na sobie zdarte, stare łachy z pod których doskonale widać było liczne rany i blizny. Minęło kilka sekund zanim zorientowałem się, kim jest ta dziewczyna.
   - Rebekah!- krzyknąłem, na co Katherine uciszyła mnie, ale nic sobie z tego nie zrobiłem. Podbiegłem do siostry, ale ona tylko odsunęła się ode mnie przestraszona.-Rebekah to ja, Klaus, twój brat. Co oni ci zrobili-
   - K...Klaus?- wyjąkała tylko, a gdy tylko zauważyłem, że mne rozpoznała, przegryzłem sobie nadgarstek i dałem jej swojej krwi. Piła długo, aż w końcu była już na tyle napojona, że nawet jej włosy nabrały bardziej odżywionej barwy.
   - Rebekah wstawaj, musimy uciekać, gdzie Elijah?- zapytałem szybko, a do oczu dziewczyny napłynęły łzy.
   - Klaus, on...on nie żyje- wyjąkała, a ja poczułem jak ogarnia mnie furia.
   - Co? Jak to?- Powiedziałem trzymając Rebekę za ramiona i mocno nią potrząsając.
    - Luna...Luna go zabiła. Na Ceremonii Feniksa- powiedziała, a ja poczułem jak cały świat się pode mną wali.
   - To niemożliwe...- szepnąłem, a po moim policzku spłynęła łza.
   - Nie miej jej tego za złe. Ona musiała. Mogła zabić mnie, albo Elijahę. On i tak by nie przeżył. Wyświadczyła mu przysługę- mówiła, próbując wyrwać się z mojego uścisku.
   - Przysługę?! Przysługę, zabijając go?!- Wybuchłem, a Rebekah spojrzała na mnie przerażona.
   - On by się tylko męczył. Cierpiałby, a na koniec i tak by umarł. A tak umarł szybko- uspokajała mnie, a ja czułem jak złe emocje odpływają ze mnie.
   - A co z naszą krwią? Na początku kazała nam nalać krwi do szklanki i ją wypiła i powiedziała, że nie może nas zabić- dopytywał się.
   - Też się nad tym zastanawiałam aż jedna z wampirzyc nie powiedziała mi o co chodzi. Owszem nie mogła nas zabić jeśli tego nie chcieliśmy, ale jeśli wyrażaliśmy zgodę lub chcieliśmy być zabici wtedy mogła, a Elijah chciał już umrzeć- odpowiedziała.
    - No i co z tego?!- wybuchłem.- Nie powinien zginąć!
   - Przepraszam- odparłem starając się zatrzymywać łzy, napływające mi do oczu.- masz racje. Tak było dla niego lepiej.
    Nagle ni stąd, ni zowąd wybiegło ku nam pięciu, uzbrojonych po zęby wampirów. 
   - Brać ich!- krzyknął tylko jeden z nich a my puściliśmy się pędem do ucieczki. Skąd o nas wiedzieli? No skąd do cholery?! Myślałem, biegnąc dalej. Byliśmy spowolnieni. Dużo spowolnieni, przez Rebekę i Bonnie, ale jednak nas nie dogonili. Wskoczyliśmy do jakiejś sali, ale to co znajdowało się tam, przekroczyło rubikon.
   Przed nami w towarzystwie pięciu wampirów stała Hanail z mściwym usmiechem na ustach.
   - Mnie się nie odmawia- powiedziała tylko, a później zwróciła się do wampirów- Brać ich!
   W mojej głowie pobrzmiewała jedna myśl- zdrajca.

---------------------------------------------------------------------------------
Odczuwam, że co rozdział to gorszy.
 Naprawdę, są coraz gorsze. chyba tracę wenę. Ale nie mam zamiaru zawiesić bloga, czy coś, bo to nie ma sensu teraz kiedy zostały mi tylko dwa rozdziały i epilog do końca, ale na pewno drugą cześć zacznę pisać później. Poczułam ostatnio jakieś dziwne powołanie do Harrego Pottera. Obliczyłam sobie, że do września zakończę wszystkie blogi, które póki co piszę, a później zacznę pisać po dwa na raz. Mam już wszystko zaplanowane. Najpierw zacznę pisać blog o Igrzyskach Śmierci i o Harrym Potterze o tematyce dawnych czasów- czasów kiedy Hogwartem rządzili jeszcze jego pierwotni założyciele.
Kolejna sprawa to taka, że jesli ktos nie przeczytał ogłoszenia, to informuję, że wraz z Akrelyną szukamy dwóch chętnych do założenia wraz z nami bloga o tematyce tvd. Planujemy cztery autorki, więc każda z autorek będzie mieć spokojnie czas na swoje blogi. Jesli ktos jest chętny proszę pisać na ella.nightmare@gmail.com
Informuję też Akrelynę, że moje odpowiedzi na jej nominacje zostały opublikowane w poscie:
http://i-can-see-you-darker-side.blogspot.com/2014/05/liebester-award.html

10 komentarzy:

  1. Rozdział wcale nie jest taki zły, tylko po prostu jest krótszy. Trochę jestem w szoku, że Klausowi i wiedźmom dotarcie do zamku zajęło dwa miesiące. Mimo, że w poprzednim rozdziale już dotarli do Izraela. Wspinaczka cudna. Wiedziałam, że nie spadną :P Rebekah przerażona ? To coś nowego, ale podobała mi się w roli bezbronnej i przestrasznej. Zupełnie jak nie ona. Ciekawi mnie, czy mimo tego, że Luna zabiła Elijahę, Klaus nadal będzie ją szukał. Oczywiście jak się wywinie z rąk Hanail. Mam nadzieję, że mnie zaskoczysz w następnym rozdziale. Już nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, zadziwię cię, poza tym, tak długa ich podróż była mi potrzebna do dalszej fabuły :)

      Usuń
  2. Trochę krótki rozdział ale mimo to podobał mi się. Bardzo ciekawi mnie co zrobi Klaus, stracił brata a teraz te wiedźmy jeszcze. Szkoda Rebekah, 2 miesiące tortur u Darknessów to musiało się nieźle na psychice jej odbić Najbardziej dziwi mnie jednak to że to właśnie Elijah okazał się tym słabszym i mniej odpornym na tortury. No cóż dalej moja mega dziwna teoria jest w stanie się spełnić jednak jeśli by się spełniła to było by to bardzo ciekawe. Cieszy mnie to że chcesz założyć bloga o Igrzyskach Śmierci, bo po prostu je uwielbiam. Możesz liczyć że się pojawię i będę czytać. Szkoda że już tak mało zostało tej części jednak będę czekać z niecierpliwością na nowe rozdziały. Pozdrawiam i przesyłam mnóstwo weny. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Igrzyska Śmierci jednak przełożyłam i po tym blogu zacznę pisac kontynuację oraz blog potterowski :)

      Usuń
    2. Też fajnie średnio przepadam za Potterem, ale kontynuację tego będę czytać z wielką chęcią. :D

      Usuń
    3. Wiesz, to jeszcze nie było do końca pewne, ale teraz już jestem pewna. Po zakończeniu The Dark Spirit postanowiłam prowadzić bloga jednak o Igrzyskach. Jesli chcesz to zajrzyj:
      http://76-hunger-games-sectus.blogspot.com

      Usuń
  3. Hmm... No ej. Przecież są wampirami. Na ich miejscu wskoczyłabym na tę wieżę, a nie męczyła się z liną. A Hanail zostawiła, hehe, i tu miałabym rację, bo w końcu okazała się zdrajczynią. Cholercia. Co ona tak się rządzi? :( Coraz mniej lubię tą postać, ech.
    OŁ. Biedna Kath i biedny Luke! Byli tak blisko (choć może i nie) ucieczki z tej bezlitosnej posiadłości Darknessów, a tu BAM... ktoś musiał przeszkodzić. No patrzcie to! Biedaki. Oby kiedyś udało im się zwiać. Trzymam kciuki! :D
    Co jeszcze? OCH! Rebekah! :o Kolejna biedaczka w tym rozdziale :( No bez kitu. Dwa miesiące u tych psychopatów musiało się wbić do jej umysłu na wieki. Nawet Klausa nie poznała. Kurczę. Szkoda mi jej. :(
    A rozdział co prawda krótki, akcja trochę zwolniła, ale hej! Nie jest źle. Nawet powiedziałabym, że jest dobrze. Może i wena odchodzi, ale talent to nie bardzo. :D
    Jestem ciekawa co wymyślisz dla nas w 3 części. :D
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka, trochę chłodku i innych. <3

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Fakt, są wampirami, ale tak wysoko by chyba nie doskoczyli :) Dziękuję za miłe słowa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, hej! ;)
    Wreszcie dotarłam na Twojego bloga i... nie mogłam się oderwać od czytania. Ten rozdział był świetny! Spodobało mi się, że dodałaś zdjęcie zamku - to zaciekawiło mnie i pobudziło moją wariacką wyobraźnię. :P
    A teraz zaczną od plusów:
    * w końcu zrozumiałam, dlaczego Luna zabiła Elijahę, a nie Rebekah. Po prostu - chłopak chciał śmierci, był wykończony po torturach... Teraz zrozumiałam, że śmierć dla niego była wybawieniem.
    * pokochałam postać Rebekah: bardzo jej współczuję... Przeżyła śmierć brata, ale wybaczyła Lunie, zrozumiała jej postępowanie. Mimo to jest wykończona, biedaczka... Ledwie co rozpoznała Klausa. A gdy opowiadała mu całą historię, myślałam, że się rozpłaczę...
    * Kath i Luke muszą uciekać? No nie, teraz to już mam tysiąc pytań w głowie. Gdzie jest Luna? Dlaczego zniknęła? Nie ma jej już w pałacu od 2 - ch miesięcy... Coś musiało się stać. Poza tym - Luke i Kath to świetne postacie. Lubię opanowanego, spokojnego Luke`a, ale po prostu uwielbiam Kath - pewną siebie, czasem wybuchową! Biedactwa... Wszyscy zwalają na nich winę. I byli tak blisko ucieczki, no nie! Mam nadzieję, że w końcu uda im się wyzwolić z zamczyska.
    * a ostatnia scena, po prostu WOW! Co teraz będzie? Nigdy nie lubiłam tej całej Hanail. I w końcu okazała się totalnie czarnym charakterem. Uh... Jak ja jej nienawidzę! ;)
    A teraz minusy:
    * więc ten... hm... nie mam się do czego przyczepić, no wiesz co! :) Jak możesz tak dobrze pisać! ;)
    Oceniam ten rozdział na nie szóstkę, ale wielką siódemkę! :) Wpadnij do mnie, bo niedługo pojawi się nowy rozdział od Scorpiusa. Weny,
    Evenstar
    hogwart-naszymi-oczami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że moje opowiadanie ci się podoba i na pewno do ciebie wpadnę :)

      Usuń

Obserwatorzy