poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 16

No więc jak pewnie wiecie niedawno napisałam, że zawieszam bloga.
Tak jednak się nie stało, bo okazało się, że nie mogę żyć bez was i mojego bloga.
Tak więc wznawiam działalność.
Mogę tylko poinformować, że notki będą się teraz pojawiać rzadziej więc uzbrójcie się w cierpliwość.
Jest jeszcze jedna sprawa. 
Teraz napiszę pięć rozdziałów próbnych, bo nie wiem czy dalej prowadzić bloga.
Bo widzicie, przeglądałam ostatnio wiele blogów i zauważyłam, że niektóre mają po trzy rozdziały i pięć tysięcy wejść, a ja z tak małą ilością wejść i komentarzy chyba po prostu nie nadaję się na blogerkę. Więc jeśli możecie mi jakoś pomóc w tym kryzysie to pomóżcie proszę.
Namawiam też do głosowania w ankiecie.
***

Leżałam w celi. Moje życie wlekło się bez końca. Mijały minuty, godziny, dni, a może nawet tygodnie? Przeżyłam na tej zgniłej i przeżartej niegodziwością planecie już sześć tysięcy lat, więc może nawet minęły lata. Gdy nie zadręczało mnie pragnienie które wysuszyło już każdą cząsteczkę mojego ciała, myślałam o Klausie i Stefanie. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Te myśli sprawiały, że ból fizyczny przy bólu psychicznym stawał się przyjemnym łaskotaniem. Ja, narcystyczna księżniczka izraelskiego rodu Darkness kimś się przejmuję. I to jeszcze wtedy gdy wisi nade mną wyraźne widmo wysuszenia się na śmierć. Tylko, że ja nie mogę umrzeć przez wysuszenie. Wysuszenie się ze wszelkiej krwi oznacza u mnie nieskończone cierpienia. Leżałam bez ruchu na posadzce modląc się o śmierć. Ile ja bym dała by nadeszła... Z jednej strony jedyne czego teraz pragnęłam to to by ojciec wbił mi już w serce kołek, ale z drugiej strony pierwszy raz w życiu doznałam przeświadczenia, że mam dla kogo żyć. Zawsze myślałam, że miłość jest słabością. Że jest bolesna. Okazało się, że nie myliłam się ani trochę. Miłość to jedno wielkie pasmo nieszczęścia i bólu. Ileż bym się nad tym nie zastanawiała i tak nie będzie tej 'jaśniejszej' strony miłości. A może to ja źle na to patrzę? Przecież jest tyle wierszy, piosenek i filmów o tym jak miłość potrafi zdziałać z człowiekiem cuda. Może dla mnie oznacza to odkupienie? Trochę pocierpię, ale moje winy zostaną odkupione? Sama nie wiem. Ale wiem jedno. Nigdy nie chciałam odkupienia i dalej nie chcę. W mojej rodzinie nie jest tak jak u Mikaelsonów. Że 'zły' brat zawsze znajduje oparcie w tym 'dobrym' bracie który zawsze go wspiera i  liczy na odkupienie dla niego. Nasza rodzina zawsze rządziła się prawem dżungli, 'Walcz lub zostań zabity'. Nigdy nie było u nas rodzinnych przytulanek czy wyżalanie się. Byliśmy jak hieny. Wykorzystywaliśmy każde błędny krok krewniaka by odegrać go na nim pięciokrotnie. Nie było ulubieńców dla wodza, czyli mojego ojca. Wszystkimi nami gardził tak samo. Dlatego własnie jesteśmy silni. Nigdy nie zaznaliśmy miłości i dlatego każde z nas wie, że miłość to słabość. Mogłabym wytłumaczyć oschłość mojego ojca wobec mnie i mojego rodzeństwa rodzicielskim obowiązkiem. Że niby chciał byśmy byli w życiu silni, tylko, że tak nie było. Byliśmy mu potrzebni do rozszerzania rodu, a mnie nie zabił kiedy jeszcze z nimi mieszkałam tylko dlatego, że byłam następczynią tronu. Tylko, że nigdy nie interesowała mnie rola wodza. Zawsze wolałam rolę nomada. Nie ciągnęło mnie do ustatkowania się. Gdy miałam chodzić na lekcje historii i hierarchii rodu zawsze to olewałam. Byłam typowym buntownikiem czym doprowadziłam ojca do szewskiej pasji, a moje ciało do masakrowania elektrycznym biczem, werbeną i kołkami. Tak, takie nasz ojciec stosował kary. Dopiero po odejściu z tej chorej rodzinki zrozumiałam, że mój ojciec był potworem. Oczywiście wszyscy byliśmy potworami, ale on był potworem w innym sensie. Rogen Darkness nie ma duszy. Przynajmniej tak podejrzewam. Wiele razy gdy jeszcze mieszkałam w Izraelu zadawałam sobie wiele pytań na temat ojca. Zanim się zorientowałam odpłynęłam we wspomnieniach.

***

Hedera, Izrael 11 r.p.n.e

Znów. Znów działo się to samo. Znów leżałam w kałuży krwi w naszej piwnicy ze słoikami z krwią. Pysznie, leże cała we krwi torturowana przez NIEGO w piwniczce z wekami.Mogłam przy okazji zostawić trochę swojej krwi w tych słoiczkach. Pozwolić by moja krew marnowała się na posadzce to wręcz przestępstwo. Pewnie się zastanawiacie czemu pozwalam sobie na żarty w czasie kiedy każda moja komórka nerwowa krzyczy z bólu z powodu jakiegoś palanta. Można powiedzieć, że się przyzwyczaiłam. To się dzieje już czwarty raz w tygodniu, a jest środa. Rany po poprzednim biczowaniu się jeszcze nie zagoiły, a ja już dostaje kolejne lanie. Nie żeby mnie to ruszało. To jest, boli cholernie, tak jakbym leżała na łóżku nabitym ostrymi gwoździami.To mnie jednak nie ruszało, ale bolało to, że moja rodzona matka wiele razy przechodził przez tę piwnicę gdy byłam bita i udawała, że nic nie widzi. Moja własna matka! Ale czego się spodziewać kiedy własny ojciec gdybym nie była wampirem już zatłukłby mnie na śmierć. Tyle ,że ja wiedziałam, że on nie ma ludzkich uczuć. Że nie ma duszy, ale nigdy się do tego nie przyznałam, bo mimo iż bicie i torturowanie nie robiło już na mnie wrażenia to wolałabym  się na to nie narażać.Ale moja matka. Czasem czułam, jakby... jakbym jednak coś dla niej znaczyła. Bardzo rzadko, ale czułam. To było bardzo dziwne uczucie, bo właściwie cała moja rodzina dla ukojenia nerwów wyobraża sobie obraz mojej głowy nabitej na pal. Krew wsiąkała w materiał moich szat. była wszędzie, ale wiedziałam, że to jeszcze nie koniec. Rogen nie odpuszcza tak szybko. Póki jeszcze mam siłę wydobywać z siebie jęki, będzie mnie katował. Patrzyłam w jego oczy i widziałam dziwną mieszankę obrzydzenia, gniewu i samozadowolenia. No tak, On jest chyba jedynym ojciec który cieszy się zadając ból własnej córce. Pysznie, westchnęłam w duchu. Spojrzałam z powagą i wyzwaniem w oczach na mojego ojca.
- Ty na prawdę sądzisz, że to coś da?- Wymamrotałam krztusząc się własną krwią. Ojciec zaśmiał się pod nosem- Jesteś...żałosny- Jęknęłam ,a mój ojciec przybrał niezrozumiany dla mnie wyraz twarzy. 
- Ty mała...!- Zaczął, ale nie zrozumiałam dalej, bo po moim ciele rozlała się kolejna fala bólu. Bicz z elektrum z głośnym trzaskiem odbił się o lewą stronę mojego ciała. Czasem żałowałam, że jesteśmy jedynymi istotami na ziemi póki co znającymi elektrykę. Wrzasnęłam choć wszelkimi siłami się przed tym broniłam. Dawałam ojcu satysfakcje krzycząc i wijąc się z bólu, więc starałam się przejść przez to z honorem.Spojrzałam w czarne oczy mojego ojca i z premedytacją powiedziałam:
- Jesteś zerem- 
Twarz mojego ojca drgnęła w niemym tiku nerwowym. Po chwili widziałam już tylko bat uniesiony nade mną i wiedziałam, że to uderzenie będzie najsilniejsze i najbardziej bolesne. Gdy już prawie czułam ten ból coś się zatrzymało. Do piwnicy wbiegła moja mama wraz z Natalen. Mama mówiła coś do ojca cała rozgorączkowana, a ja dałabym sobie głowę uciąć, że Natalen uśmiechnęła się tryumfalnie patrząc na mnie, a raczej na zakrwawiony kawałek mięsa który tymczasowo był mną. Ale czegóż mogłam się spodziewać? Przecież to własnie ona na mnie nakablowała i własnie przez nią tu jestem.
- Jak to?!- Wrzasnął mój ojciec rzucając bat na podłogę.- Już idę- Powiedział i wyszedł z pokoju rzucając mi jeszcze jedno zażenowane spojrzenie.

***

No i tak to własnie bywało, pomyślałam ,ale z rozmyślań wyrwał mnie dobrze znany głos.
- Nasza biedna, mała luna, zasuszona na śmierć! Och jak mi przykro- Udawała skruchę Natalen- Muszę przyznać, że trudno jest wytropić tych twoich przyjaciół- Powiedziała,  mi kamień spadł z serca. To oznacza, że jeszcze są bezpieczni.
- Dlaczego już tego nie zakończycie? Dlaczego mnie po prostu nie zabijecie?- Zapytałam łamiącym się słabym głosem.
- Zabić cię? Ty chyba nadal nic nie rozumiesz- Powiedziała Natalen ,a ja zaczęłam się zastanawiać o co jej chodzi. Czego nie rozumiem? Natalen zawsze była tajemnicza, ale to już robiło się dziwne.
- O co ci chodzi?- Zapytałam ledwie słyszalnym głosem. Pierwszy raz w życiu cieszyłam się, że Natalen ma dobry słuch.
- Ty naprawdę nie wiesz? Ojciec nie ma zamiaru cię zabić, jesteś mu potrzebna- Powiedziała z nieurywaną zawiścią. Zawsze była zazdrosna o moją pozycję w klanie. 
- Jak to potrzebna?- Dopytywałam się cały czas wgapiając się w sufit bez ruchu.
- Ty naprawdę jesteś tempa. Myślisz, że ojciec tropił cię przez tyle lat tylko dlatego, że chciał cię zabić. Gdyby nie twoja rola w klanie od razu by o tobie zapomniał- Powiedziała ,a ja zrobiłam zdziwioną i tępą minę co zdała się zauważyć Natalen.
- Jesteś jedyną prawowitą dziedziczką tronu Darknessów- Powiedział, a ja dalej nic nie rozumiałam. 
- Przecież może mnie zabić i wtedy już Faysy byłaby dziedziczką- Powiedziałam, a Natalen uderzyła się z otwartej dłoni w czoło.
- Widać, że nie chodziłaś na lekcję historii rodu- Stwierdziła fakt, a ja musiałam przyznać jej rację- Na każdym przywódcy dzierży klątwa która pozwala mu rządzić rodem tylko przez jedną kadencję pod groźbą śmierci- 
- To nie wyjaśnia dlaczego nie może mnie zabić- Powiedziałam i po chwili usłyszałam westchnienie Natalen.
- Jezu kochany, do ciebie to jak do ułomnego. Nikt oprócz ciebie nie może zasiąść na tronie chyba że zginiesz- Powiedziała ,a ja już otwierałam usta by znów coś powiedzieć kiedy Natalen mnie uprzedziła- Ale nie możesz zginąć z ręki nikogo by twój ojciec nie zginął razem z tobą. Teraz rozumiesz? Rogenowi kończy się czas, a ty jesteś jego jedyną nadzieją...                         

8 komentarzy:

  1. Super rozdział ! <3 Jestem pod wrażeniem...
    Pobrałaś i wstawiłaś mój szablon, który zamówiłam xd Wiesz że tak nie wolno, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeku, wstyd mi! Nie spojrzałam na zamówienie. Nie wiem co sobie myslałam, musiałam być rozkojarzona. Już zmieniam :)

      Usuń
  2. O WOW :) To moja pierwsza reakcja. :) Po pierwsze bardzo się cieszę, że nie zrezygnowałaś z pisania. :) Po drugie, ten rozdział przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Tortury, które przeżywa Luna, wyszły Ci bardzo realistycznie. Natalen sprawia wrażenie nieco mniej zawistnej w stosunku do niej. :) Ale... To, że ojciec musi utrzymać Lunę przy życiu... Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Znowu urwałaś w najlepszym momencie. Ale to oczywiście nie jest złe. Za to dostajesz ode mnie kolejnego plusa. :) Zachęcasz w ten sposób, żeby do Ciebie wpadać. :) Słowem: styl jak zwykle barwny i lekki, dialogi pełne emocji i bardzo realistyczne opisy - to Twoje mocne strony. A słabe?... Nie masz słabych stron. ;) Jesteś mega zdolna. :) Niedługo staniesz się tak słynna jak Rowling. :* Pamiętaj - gdy staniesz się sławną pisarką, ja pierwsza zaklepuję Twój autograf. :* Ten rozdział zasługuje na 6+ :D Gratuluję, i już zmykam, bo się trochę rozpisałam. Weny życzę :*
    Twoja wierna czytelniczka (i wielka fanka Twojego bloga) Evenstar (Kaśka) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj! Nie przeczytałam jeszcze rozdziału, aczkolwiek muszę rozpisać się o te wyświetlenia. Nie przejmuj się! Wiesz dlaczego tak jest? Bo gdy komuś zależy na wyświetleniach i komentarzach, linkuje wszędzie swojego bloga i opóźnia dodanie rozdziału żeby komentarze i wyświetlenia mogły się "nabić". Ty tak nie rób, bo twój blog jest świetny, i katorgą by było czekanie nie wiadomo ile na rozdział! :) Ja też gdy zaczynałam nie miałam dużo wyświetleń, a rozdział był za rozdziałem. Ale z czasem wszystko samo podskoczy, tylko musisz w komentarzach linkować bloga, wtedy ktoś z ciekawości wejdzie i zobaczy. :) Pozdrawiam i zapraszam na moje blogi:

    http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/
    http://you-are-the-sun-that-looks-in-my-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za radę. Nie mam zamiaru spowalniać prac bloga na rzecz wejsć. Ja po prostu mam teraz mniej czasu. Każdy ma swoje prywatne życie i rozdziały będą się pojawiać żadziej dlatego, że nie mam na nie po prostu czasu :(

      Usuń
  4. A ja myślałam, że to Luna jest tą najgorszą (w znaczeniu mordercza, bezlitosna, bezwzględna etc). Jak się myliłam. :o Nie lubię jej ojca - to już wiadomo, ale teraz... jak można tak traktować swoją córkę? :x Cztery razy w ciągu trzech dni. Ta dziewczyna miała po prostu przesrane. Nie dość, że tata, to jeszcze mama, która w ogóle nie reagowała i nawet kuzynka. :/ Nie, nie, nie. :(
    O rany. Ciekawe, czy Luna zgodzi się na objęcie tronu. :o Świetny rozdział tak podsumowując. :D Czekam na kolejny.
    Z tego wszystkiego zapomniałam coś powiedzieć. Jak ja się cieszę, że nie jednak postanowiłaś dalej pisać! <3 Twój blog jest świetny, opowiadanie i fabuła też. Jest inna, taka świeża i po prostu... kiedy zacznie się czytać, to nie można przestać! Poleciłam Twojego bloga i będę wszystkich zachęcać do czytania, bo naprawdę warto. Nie poddawaj się w tym co robisz. <3
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, słoneczka, ciepełka i miłego tygodnia! <3

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, twoja pomoc naprawdę dużo dla mnie znaczy:)

      Usuń

Obserwatorzy