niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 9

Obudziłam się w salonie domu na plantacji. Ledwie pamiętałam to co stało się kilka dni temu. Tylko dwie myśli plątały się po moim umyśle. Zdrada i zemsta. Dopiero co poczułam ból w klatce piersiowej. W mojej klatce piersiowej wrednie sterczała rączka złotego sztyletu. Dobrze przynajmniej że nie podcięli mi gardła. Już bym nie wstała. Poszłam do kuchni zdziwiona tym że nikt nie pomyślał chociażby o tym żeby mnie związać. Zaczynam tracić złą sławę. Pewnie ludzie którzy mnie znają nie boją się już nawet mojego imienia.  Takie są skutki trzymania z Pierwotnymi. Weszłam do kuchni i zastałam tam Rebekah ,Elijahę i Klausa w dobrych humorach popijających krew z woreczków oraz z boku bezpiecznie skuloną na fotelu Aline.
- Obudziłaś się już- Powitał mnie Elijah. Co się z nimi do cholery dzieje?! W wampirzym tempie znalazłam się obok najstarszego wampira.
- Co to ma znaczyć?!- Warknęłam ukazując kły- Najpierw wbijasz mi to cholerstwo w serce ,a teraz jakby nigdy nic się ze mną witasz?!-
- Sądzę że twoja agresja nie jest tu potrzebna- Powiedział Pierwotny nie odrywając twarzy od gazety.
- Że niby co?!- Wrzasnęłam. Nawet w najgorszych koszmarach się tego nie spodziewałam. Nikt się mnie nie boi! Najszybciej jak się dało wyczułam więź pomiędzy mną ,a Elijahą. Zaczęłam działać- Co do...?- Zdziwiłam się. Moja moc jakby w ogólnie docierała do Elijahy.
- Nie traciłbym na twoim miejscu energii- Prychnęła Rebekah- To skutek działania sztyletu. Przejdzie za kilka godzin- Nastała cisza. Dopiero teraz przypomniałam sobie że obecność Aline nie jest tu wskazana.
- Co ona tu robi?- Kiwnęłam głową w stronę wiedźmy.
- Powinnaś jej podziękować- Powiedział Klaus- Pomogła nam obudzić twoje siostry-Moje oczy rozszerzyły się po usłyszeniu ostatniego zdania.
- Co?- Wydukałam zdziwiona.
- Klaus mieliśmy jej nie mówić dopóki wszystkie nie będą na siłach- Powiedział Elijah.
- Chcecie mi bronić spotkania z siostrami?! Chcę je zobaczyć- Zarządzałam.
- Póki co nie ma takiej opcji- Odpowiedział obojętnie najstarszy Pierwotny.
- Nie pytam o zdanie-Odpyskowałam.
- Elijah nie kłóćmy się z nią. Niech pogada z tą co się dziś rano obudziła- Zaproponowała Rebekah.
- Niech będzie-

Stałam naprzeciwko pokoju w którym leżała Amara. Nie wiedziałam do końca czy chcę tam wejść. Nie dziwiłoby mnie gdyby nie chciała ze mną gadać. Postawiłam jednak wszystko na jedną kartę. Otworzyłam drzwi. Na wielkim posłanym muślinową pościelą łożu leżała Amara. Nie była już to ta sama Amara. Wyglądała jakby wyssano z niej życie. Poniekąd tak było. Jej czarne krótkie włosy leżały w nieładzie na poduszce. Jej oczy tempo wpatrywały się w przestrzeń ,a w chudych palcach trzymała torebkę krwi.
- Witaj Amaro- Przywitałam ją.
- Luna- Odpowiedziała z przerażeniem w oczach.
- Przyszłam pogadać- Odpowiedziałam.
- Który mamy rok?- Spytała nie zwracając uwagi na to że usiadłam z brzegu łóżka. Mimo iż była przerażona  starała się udawać obojętną.
- 2014- Odpowiedziałam ,a na twarzy Amary zaczął rysować się wręcz nieopisany gniew.
- Przez ciebie przespałam 1000 lat ,a ty tak tu sobie przychodzisz i chcesz pogadać!- Wrzasnęła.
- Uspokój się- Próbowałam uspokoić moją zdenerwowaną siostrę.
- Uspokoić?! Rozumiem dlaczego uśpiłaś Faysy i Elenor ,ale czemu mnie też?!  Zawsze byłam za Tobą!- Krzyczała Amra rzucając si przy tym po łóżku.
- To nie takie proste...- Odpowiedziałam patrząc na swoje dłonie.
- Nie takie proste?! Do cholery! traktowałaś mnie jak szmatę ,a ja i tak była zawsze za tobą!- Wtedy zrozumiałam że rozmowa z Amarą nie ma sensu. Musi ochłonąć. Bez słowa wyszłam z pokoju słysząc za sobą płacz Amary. Nie miałam wyrzutów sumienia. Po prostu byłam trochę zaniepokojona sytuacją. Mimo rozmowy myślałam tylko o jednym. O zemście. Musiałam coś wymyślić. Pokierowałam się z powrotem do salonu. Usiadłam się na kanapie i nalałam do szklanki mocnej starej whisky. Wtedy dosiadł się do mnie Klaus.
- Wiem co ci chodzi po głowie- Szepnął mi do ucha. Jednym łykiem opróżniłam szklankę z bursztynowego płynu.
- Nieprawda, nie wiesz- Syknęłam mu tak blisko ucha że prawie muskałam je ustami.
- Chodzi nam o to samo- Jego usta zbliżyły się do moich- O zemstę- Musnął moje usta. Włożyłam rękę w jego włosy i wpiłam się w jego usta. W wampirzym tempie w jego objęciach znalazłam się w jego pokoju. Nie odrywaliśmy od siebie ust. Klaus złapał za moją bluzkę i rozdarł moją bluzkę przy okazji zdejmując ten biustonosz. Ja pociągnęłam za jego koszule tak mocno że guziki rozleciały się po całym pokoju. Całą noc uprawialiśmy dziki seks. Żadne z nas nie traktowało tej przygody powarznie. Chodziło po prostu o seks bez zobowiązań.

1 komentarz:

  1. Ooooooo słotko! =)
    A może nie =/
    Moja mała chuśtawka nastrojów ^_^
    Moja kochana Luna <3
    A czemu kochana?
    Bo wygląda jak Caro <3

    Co do rozdziału =(

    Jest super!!!!!!!!
    Kochammmm <3
    To nie jest dla mnie zaskakujące.
    Kocham wszystkie opowiadania.

    Życze weny i przypominam o blogu.
    historia-dedykowana-wam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy